Zapytałam pana premiera i pana ministra, czy zdają sobie sprawę z tego, jakie są nastroje w społeczeństwie, bo są sygnały o tym, że ludzie chcą się zorganizować, wpłacać pieniądze, ale też protestować przeciwko przejmowaniu Europejskiego Centrum Solidarności przez władzę centralną. Usłyszałam, że nie mają tej świadomości - powiedziała w "Faktach po Faktach" pełniąca obowiązki prezydenta Gdańska Aleksandra Dulkiewicz. Historyk profesor Andrzej Friszke ocenił, że jest pewna grupa polityczna i krąg dawnych działaczy "Solidarności", które chcą napisać inną historię "Solidarności".
W weekend mają zapaść decyzje w sprawie przyszłości Europejskiego Centrum Solidarności. Minister kultury i dziedzictwa narodowego Piotr Gliński podjął decyzję o obniżeniu dotacji rządowej dla muzeum z siedmiu do czterech milionów złotych.
Podczas wtorkowego spotkania w siedzibie resortu kultury, w którym udział wzięli wicepremier i minister kultury Piotr Gliński, wiceminister Jarosław Sellin, pełniąca obowiązki prezydenta Gdańska Aleksandra Dulkiewicz oraz marszałek województwa pomorskiego Mieczysław Struk, władze ministerstwa przedstawiły warunki, jakie muszą zostać spełnione, by resort utrzymał finansowanie na dotychczasowym poziomie.
"To nie jest instytucja polityczna"
- Życzeniem pana premiera Glińskiego - jak mi powiedział - jest to, żeby pamięć europejska pamiętała o tym, że ta pierwsza cegła z muru berlińskiego została wyrwana w Gdańsku - powiedziała Dulkiewicz. Dodała, że, kiedy zapytała go "jak ma zamiar to zrobić obcinając jedną trzecią budżetu instytucji, usłyszała, że "instytucja jest niepokorna" i "będą się starali to robić innymi środkami". Pełniąca obowiązki prezydenta Gdańska przyznała, że jest do dla niej bardzo przykre, bo - jak podkreśliła - Europejskie Centrum Solidarności to "nie jest instytucja polityczna".
- Jak widzimy, co się dzieje z różnymi instytucjami podległymi bezpośrednio ministerstwu kultury, czyli mówiąc wprost niestety politykom, to ich profil działalności bardzo mocno się zmienia - zauważyła. Podkreśliła, że w ECS to się nie dzieje. Pytana, czy odebrała słowa ministra kultury jako szantaż, powiedziała, że chyba by takich mocnych słów nie używała.
- Ja cały czas myślę, że jesteśmy w dialogu. Zapytałam także pana premiera i pana ministra, kiedy kończyliśmy już naszą rozmowę, czy zdają sobie sprawę z tego, jakie są nastroje w społeczeństwie, bo są sygnały o tym, że ludzie chcą się zorganizować, chcą wpłacać pieniądze, ale też chcą protestować przeciwko przejmowaniu ECS-u przez władzę centralną, przez ministerstwo kultury, usłyszałam, że nie mają tej świadomości - powiedziała pełniąca obowiązki prezydenta Gdańska.
- Myślę, że te dwa, trzy dni chyba im uświadomiły, że jest inaczej - dodała Dulkiewicz.
"Minister Gliński chciałby złamać zasadę, na jakiej powoływane jest ECS"
Historyk profesor Andrzej Friszke odniósł się do warunków ministerstwa. Strona rządowa zaproponowała, że jako współorganizator o znaczącym zaangażowaniu, będzie mieć prawo do wskazywania wicedyrektora instytucji - dyrektora wskazują obecnie władze Gdańska. Chce również utworzenia w ramach ECS działu im. Anny Walentynowicz, który zatrudni około 10 osób (przy obecnym zatrudnieniu w ECS na poziomie ponad 60 osób).
- Te warunki by oznaczały - po pierwsze - zmianę zasady powoływania kierownictwa. Dyrektor Europejskiego Centrum (Solidarności) jest powoływany w dość skomplikowanym konkursie - podkreślił prof. Friszke.
- A teraz pan minister Gliński chciałby mianować kogoś od siebie, czyli złamać zasadę na jakiej jest powoływane to Europejskie Centrum (Solidarności) - zaznaczył.
Krąg dawnych działaczy "S" "chce napisać inną historię"
Skomentował także kwestię utworzenia działu im. Anny Walentynowicz.
- Anna Walentynowicz jest obecna na tej wystawie, w związku z tym nie bardzo rozumiem, o co chodzi. To jakby próba wstawienia do Europejskiego Centrum Solidarności jakiejś eksterytorialnej jednostki, która nie wiem, co, rozsadzić ma to muzeum, rozbić je od wewnątrz? - zastanawiał się.
Podkreślił, że to "kompletne nieporozumienie" wynika z tego, że "jest pewna grupa polityczna i jakiś krąg dawnych działaczy "Solidarności", którzy nie akceptują normalnej historii "Solidarności", którą znamy, która jest opisana, która jest obecna w dokumentach, także dokumentach SB-eckich.
- Oni sobie budują osobną, własną narrację - ocenił. - Oni chcą napisać w ogóle inną historię (...) mówiąc wprost sfałszować historię i stworzyć alternatywną wizję - dodał.
"To by oznaczało, początek końca ECS"
W sobotę odbędzie się nadzwyczajne posiedzenie Rady Europejskiego Centrum Solidarności.
Zdaniem profesora Friszke, Rada nie może przyjąć warunków ministerstwa kultury, bo "to by oznaczało początek końca Europejskiego Centrum Solidarności".
- To by było poddanie się dyktatowi i jednocześnie złamało integralność Europejskiego Centrum (Solidarności) w kilku punktach. Po pierwsze, co do sposobu powoływania jego władz (...), po drugie, co do jego wewnętrznej integralności, przekazu, pracy, badań, dokumentacji i przyjęcie jakiejś metodologii, która nie ma nic wspólnego z prawdą historyczną - ocenił.
Dulkieiwcz powiedziała, że chce szczegółowo przedstawić Radzie propozycje złożone jej oraz marszałkowi Strukowi przez ministerstwo kultury. - Będziemy o tym rozmawiać. Uważam, że po to jest taki organ jak Rada Europejskiego Centrum Solidarności, żeby tę decyzję podjąć po dyskusji, po debacie wspólnie - dodała.
Autor: js/tr / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24