Najpoważniejszy zarzut stawiany Katarzynie W. to zabicie półrocznej córki, Magdy. Poniżej przedstawiamy, jakimi dowodami dysponuje prokuratura. To one pozwoliły na tak mocne oskarżenie.
Akt oskarżenia ws. Katarzyny W. liczy ponad 150 stron (CZYTAJ FRAGMENTY). Jego treść, za zgodą sądu, poznał reporter TVN24 Robert Jałocha. Katowiccy prokuratorzy szczegółowo opisują w nim, jak doszło do zabójstwa dziecka.
Internetowe poszukiwania: jak zabić?
Z dokumentu wynika, że przełomowym dniem okazał się być 17 stycznia. Katarzyna W. oraz jej mąż Bartłomiej W. pokłócili się. Według prokuratury to miała być bezpośrednia przyczyna, z której powodu kobieta podjęła decyzję o odebraniu życia dziecku.
O kłótni prokuratorzy wiedzą z analizy zeznań świadków i rozmów Katarzyny W. ze znajomymi za pośrednictwem komunikatora internetowego.
Prokuratura twierdzi, że po tym zdarzeniu Katarzyna W., pod nieobecność męża zaczęła zbierać w internecie informacje nt. śmierci noworodków w wyniku zaczadzenia i upadku z wysokości. Wiedza ta miała jej pomóc w późniejszej próbie pozbawienia życia dziecka. Oprócz tego, Katarzyna W. wielokrotnie wyrażała swój negatywny stosunek do dziecka. dowodem na to są zeznania znajomych, rodziny i wpisy w pamiętniku, np. "Nie chcę tego dziecka".
19 stycznia 2012 roku na prywatnym komputerze należącym do niej i Bartłomieja W., z zalogowanego konta "Kasia" w serwisie Google w przeglądarce internetowej kobieta wpisała pytanie "jak zabić bez śladów", następnie weszła na stronę, gdzie znajdował się artykuł dotyczący identyfikacji zwłok na podstawie profilu DNA i pracy policji w tym zakresie.
Kolejnego dnia w nocy wpisała w wyszukiwarce frazy "dochodzenie wzatrucie tlenkiem węgla i "dochodzeniepolicyjne przy zaczadzeniu" (pisownia oryginalna). W portalu Wikipedia sprawdziła hasło "zatrucie tlenkiem węgla" i odwiedziła wskazane w wynikach wyszukiwania adresy. Na stronie wiadomości.ox.pl poszukiwała frazy "zaczadzenie" oraz na stronie info.wyborcza.pl frazy "skutek zaczadzenia". 20 stycznia rano w wyszukiwarce wpisała frazę "zasiłek pogrzebowy niemowlaka" w wyniku czego weszła na prawniczą stronę nt. zasiłków pogrzebowych, gdzie sprawdziła hasła: "zasiłek pogrzebowy – vademecum", "kiedy przysługuje zasiłek pogrzebowy" oraz "pochówek dzieci". Następnie w wyszukiwarce wpisała frazę "kremacja niemowlaka cena", wchodząc na strony producentów trumien i zakładów pogrzebowych.
Później wpisała w internetowej wyszukiwarce kolejną frazę "dochodzenie policyjne w sprawie zaczadzenia", a następnie przeglądała artykuły dotyczące konkretnych przypadków zaczadzeń. Wieczorem do wyszukiwarki wpisała "nieumyślne spowodowanie śmierci" oraz "mierzenie stęrzenia co" (pisownia oryginalna), po czym czytała artykuły na ten temat.
Próba zaczadzenia
Prokuratura zarzuca Katarzynie W., że tego samego dnia, 20 stycznia, na podstawie zebranych wcześniej danych z internetu próbowała doprowadzić do zaczadzenia córki. Kobieta przymknęła drzwiczki pieca "w sposób, który - jak wyczytała na stronach internetowych - powodować miał wydzielanie się czadu". W tym czasie dziecko przebywało w sypialni. "Ograniczenie dopływu powietrza do paleniska spowodowało najpierw intensywne wydzielanie się przez szpary w nieszczelnym piecu białego dymu, (...) a następnie (...) płomienia i tlenie się drewna".
Ostatecznie kobieta odstąpiła od swojego zamiaru - dobrowolnie lub z powodu niespodziewanego powrotu męża do domu. Dowody śledczych opierają się na zeznaniach Katarzyny W., która przyznała, że gdy jej mąż wrócił, to "piec w sypialni kopcił" i dlatego wietrzyła mieszkanie. Bartłomiej W. zaprzeczył jednak, by piec działał niepoprawnie.
Prokuratura powołuje się także na ekspertów. "Zgodnie z opinią meteorologiczną w dniu 20 stycznia 2012 roku warunki atmosferyczne nie utrudniały wydobywania się dymu ze sprawnych przewodów kominowych i nie powodowały zjawiska cofania się spalin". Drożność przewodów potwierdziła również kontrola.
Dwa dni po nieudanej próbie zaczadzenia, 23 stycznia Katarzyna W. pod nieobecność męża wpisała w internetowej wyszukiwarce frazę "środki usypiające", odwiedzając witrynę, gdzie poszukiwała najsilniejszych środków tego typu bez recepty.
Dla prokuratury ich poszukiwanie pozostaje "w bezpośrednim związku ze zrealizowanym przez kobietę planem upozorowania utraty przytomności wskutek rzekomej napaści po ukryciu zwłok dziecka".
Wyrachowany plan śmierci
Najpoważniejszy zarzut prokuratury to zabójstwo z premedytacją.
24 stycznia Katarzyna W. z córką miała udać się do teściów. Zwlekała z tym aż do ściemnienia, by - jak twierdzą oskarżyciele - łatwiej było jej ukryć zwłoki. Prokuratura uważa, że dziewczynka żyła jeszcze po godz. 15., gdy Bartłomiej W. wraz kolegą znosili ze schodów wózek, w którym znajdowało się dziecko. Wynika to zeznań ojca Magdaleny W. oraz ustalonego później mechanizmu zgonu dziewczynki.
Katarzyna W. natychmiast po odjechaniu samochodem przez jej męża wróciła do mieszkania. Zachowanie kobiety zostało zarejestrowane przez kamery monitoringu. Ok. godz. 16. oskarżona z dzieckiem na rękach weszła do mieszkania, co potwierdziła widząca ją wtedy sąsiadka.
W sypialni - jak twierdzą oskarżyciele - Katarzyna W. zdjęła córce kurtkę, koszulkę oraz spodnie. Prokuratura nie wie jednak, dlaczego to zrobiła.
Podejrzewa jednak, że chciała, by odzież nie zamortyzowała upadku dziecka i nie zmniejszyła siły uderzenia o podłogę oraz obrażeń doznanych w jego wyniku.
Kobieta rzuciła córką o podłogę pokoju przejściowego w pobliżu prowadzącego do sypialni progu, nie zaś w samej sypialni (Katarzyna W. twierdzi, że tam upadło jej dziecko; że był to wypadek). "Próg prowadzący do sypialni jest najwyżej położonym miejscem w mieszkaniu, co zwiększało szanse na doznanie przez pokrzywdzoną obrażeń skutkujących śmiercią" - argumentują śledczy.
Dowodem na to są ustalenia biegłych z Polskiego Towarzystwa Kryminalistycznego w Warszawie, w połączeniu z wyjaśnieniami Katarzyny W.
Za ustaleniem, iż pokrzywdzona upadła z wysokości na podłogę w rejonie progu przemawia rozkład doznanych przez nią obrażeń oraz zabrudzeń na jej odzieży, które wskazują, że "uderzyła najpierw prawą stroną okolicy łopatkowej".
Katarzyna W. mówiąc o okolicznościach upadku dziecka przekonywała, że mając na lewym przedramieniu córkę, w lewej dłoni trzymając reklamówkę z pampersami, a chcąc prawą zgasić światło w sypialni "znacznie wychyliła się do wyłącznika światła".
Wtedy dziewczynka miała upaść. Prokuratura wytyka, że pozycja dziecka opisywana przez kobietę jest "mało prawdopodobna". Zwraca uwagę też, że kobieta miała wyłącznik światła blisko siebie i nie potrzebowała w jakikolwiek sposób wychylać się.
Lista urazów
Zgodnie z opinią biegłych z zakresu medycyny sądowej, wskutek upadku Magdalena W. doznała m.in. "punktowanych otarć naskórka w okolicy podpotylicznej prawej, podbiegnięcia krwią tkanek miękkich i wylewu krwi do mięśni (...)oraz podbiegnięć krwią grzbietu w okolicy łopatkowej prawej i podłopatkowych w rzucie XI żebra po lewej i IX-XI żebra po prawej w linii między pachową tylną a łopatkową". Dziewczynka doznała też uszkodzenia odcinka szyjnego kręgosłupa. Doznane przez Magdalenę W. obrażenia tyłogłowia i karku nie były jednak wystarczające do spowodowania jej śmierci. W ocenie biegłych uraz doznany przez dziewczynkę mógłby być przyczyną śmierci jedynie, gdy jego następstwem byłoby uszkodzenie mózgu lub rdzenia kręgowego, co wykluczono.
Udusiła, nie wezwała pomocy Prokuratura zarzuca Katarzynie W., że po upadku Magdaleny W. na podłogę i prawdopodobnej krótkotrwałej utracie przez nią przytomności, podeszła do leżącego dziecka i poprzez zatkanie otworów oddechowych (co najmniej przez trzy-cztery minuty) doprowadziła do jego śmierci w wyniku uduszenia gwałtownego. To również potwierdziły badania histopatologiczne oraz zmiany morfologiczne, wskazując na ostre niedotlenienie organizmu, skutkujące śmiercią Magdaleny W. w wyniku uduszenia gwałtownego.
Jako argumenty mówiące za celowym pozbawienia życia córki prokuratura wymienia celowe zaniechanie wezwania pomocy sąsiadów, pogotowia ratunkowego, policji, a także wcześniejsze zaplanowanie działań podjętych przez Katarzynę W. po śmierci dziecka.
Ukrycie zwłok. Włókna z rękawiczek, niedopałek niedaleko gruzowiska
Oskarżenie twierdzi, że po pozbawieniu życia Magdaleny W. Katarzyna W. przystąpiła do realizacji dalszej części swojego planu, obejmującej ukrycie zwłok i upozorowanie uprowadzenia córki.
Kobieta ubrała ciało córki i ok 16.20-16.30 wyszła z mieszkania. Kamery monitoringu zabudowane na skrzyżowaniu odnotowały jej przejście z wózkiem o godz. 16.36.
Kamery monitoringu zarejestrowały również poruszającego się w tym samym czasie (...) mężczyznę, którego cechy wyglądu odpowiadają w szczegółach opisowi rzekomego porywacza, jaki został w dniu 24 stycznia 2012 roku podany policjantom przez oskarżoną.
Według prokuratury powyższe ustalenie świadczy o tym, że idąc z mieszkania do parku Katarzyna W. dokładnie obserwowała otoczenie poszukując osoby, którą zamierzała pomówić o dokonanie na nią napaści i uprowadzenia, a następnie pozbawienie życia Magdaleny W.
Po dotarciu około godziny 17.00 do parku Katarzyna W. weszła na teren ruin, gdzie wykopała dół, w którym ukryła zwłoki dziecka.
Jak wynika z treści opinii przeprowadzonych przez Centralne Laboratorium Kryminalistyczne Policji w Warszawie badań fizykochemicznych nadesłanej do badań odzieży wierzchniej Magdaleny W., którą miała na sobie w chwili ukrycia jej zwłok oraz na kocyku, którym przykryto jej zwłoki, znajdowały się włókna wchodzące w skład obszycia rękawic roboczych, w jakie zaopatrzyła się i jakich używała wtedy Katarzyna W. w celu przykrycia dziecka kamieniami oraz liśćmi.
W pobliżu miejsca, w którym odnaleziono zwłoki dziecka, znaleziono także niedopałek papierosa, na którym ujawniono materiał genetyczny oskarżonej.
W czasie ukrywania dziecka w dole Katarzyna W. zabrudziła swoje ubrania krwią dziecka, pozostawiając ślad zabezpieczony w toku postępowania.
Po ukryciu zwłok Katarzyna W. udała się w rejon ul. Legionów, gdzie około godziny 17.50 położyła się na jednej z bocznych alejek pomiędzy blokami, oczekując, aż zostanie odnaleziona przez któregoś z przechodniów.
Niedługo później leżącą oskarżoną znaleźli świadkowie. Po stwierdzeniu, że kobieta jest najprawdopodobniej nieprzytomna oraz bezskutecznych próbach jej ocucenia, jeden z mężczyzn wezwał pogotowie.
Proces poszlakowy
Autor: nsz//mat / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24 | TVN24