Prokuratura może do wyborów wstrzymać śledztwo w sprawie wyłudzeń finansowych działaczy Platformy. Zbigniewa Ziobrę poprosił o to Ludwik Dorn i - jak mówił marszałek Sejmu - nie jest to wykluczone. O zmasowanej akcji przeciw współpracownikom PO napisała dziś "Gazeta Wyborcza".
"Kampania kieruje się własnymi prawami", a do głosu dochodzą w niej "wzmożone emocje - przekonywał Dorn w piśmie ministra sprawiedliwości. Dlatego, jego zdaniem, lepiej byłoby czynności prokuratorskie wznowić dopiero po wyborach, choć - jak zastrzegł Dorn - o ile nie wpłynie to na przebieg postępowań. Przyznał też, że postępowanie dotyczy oprócz PO "jeszcze jednej partii".
Odnosząc się do oskarżeń "Gazety Wyborczej", która napisała, że prokuratura prowadzi zmasowaną akcję przeciwko działaczom Platformy, zapewniał: - Otrzymałem od pana ministra Ziobro informacje, z których wynika tyle, że mamy tutaj do czynienia z czystą koincydencją, pewnym zbiegiem wydarzeń.
"Śledztwo ws. działaczy PO toczy się normalnym trybem i nie jest motywowane polityczne" - zaprzeczał też minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro. W przeczytanym przez sekretarza stanu w MS Andrzeja Dudę oświadczeniu, Ziobro określił gazetę "tendencyjną i zaangażowaną w kampanię wyborczą" przeciwko Prawu i Sprawiedliwości. Minister wskazał, że działania podjęte przez prokuraturę musiały odbywać się w odpowiednim trybie i nie mają nic wspólnego z kalendarzem politycznym. Chodzi o masowe przesłuchania polityków Platformy Obywatelskiej w sprawie afery finansowej związanej z dwójką działaczy partii z 2006 roku. "Prokuratura musiała przesłuchać około 300 osób. Dobro śledztwa wymagało, żeby przesłuchania odbyły się w podobnym czasie" - twierdzi Zbigniew Ziobro. Zapowiedział też, że przeciwko "GW" skieruje pozew do sądu.
Krytykę ministra odpiera wicenaczelny "GW" piotr Stasiński. Jego zdaniem, gazeta nie zawiniła, bo jej obowiązkiem jest informować o wszelkich niepokojących zdarzeniach. A masowe przesłuchania polityków wiodącej partii przez prokuraturę, kontrolowaną przez jej głównego konkurenta, jest niepokojące - uważa Stasiński.
Zdaniem Donalda Tuska - przesłuchania mają kontekst polityczny. Według lidera PO, wzywanie na policję ludzi, którzy pomagali lub współpracowali z PO w kampaniach wyborczych ma "oczywisty kontekst polityczny" i ma "utrudnić PO prowadzenie kampanii". Zdaniem Tuska, urzędnicy państwowi - w tym policja - są zmuszani do pracy na rzecz PiS.
Policja potwierdza doniesienia "GW" Informacje o przesłuchaniu ok. 280 osób z całej Polski zleconemu policji przez Prokuraturę Okręgową w Warszawie w ramach prowadzonego śledztwa potwierdził rzecznik Komendy Głównej Policji Mariusz Sokołowski.
"Gazeta Wyborcza" napisała w czwartek, że w śródmiejskiej komendzie policji w Warszawie, przy ul. Wilczej, w czterech pokojach codziennie przesłuchuje się kilka, kilkanaście młodych osób związanych z Platformą Obywatelską. "Policja robi to na zlecenie prokuratury" - podała gazeta, cytując anonimowego policjanta. Ma zakończyć czynności do końca września i odesłać protokoły przesłuchań do prokuratury - cytowany jest dalej policjant .
Śledztwo ma mieć związek z opisaną w czerwcu 2006 r. przez "Newsweek" sprawą, iż najbliżsi współpracownicy liderów PO - Marcin Rosół i Piotr Wawrzynowicz - przez kilka lat wyprowadzali kilkadziesiąt tysięcy złotych z partyjnej kasy.
- My z prokuratury dostaliśmy konkretną listę osób i konkretną listę zagadnień, o które mamy pytać - powiedział Sokołowski - mamy obowiązek przeprowadzić czynności zlecone przez prokuratorów prowadzących śledztwo. Potwierdził, że śledztwo związane jest z publikacją "Newsweeka".
Sokołowski: w Lublinie była inna sytuacja Sokołowski odniósł się także do innych informacji "Gazety Wyborczej", która napisała, że w Lublinie od kilku dni policja prześwietla kampanię 2005 r. biznesmena Janusza Palikota, obecnie nr 1 na lubelskiej liście PO do Sejmu. Wyjaśnił, że inaczej prowadzona była sprawa w Lublinie: najpierw policja otrzymała anonimowe informacje, a potem do policji zgłosiła się osoba, która opisywała nieprawidłowości podczas kampanii wyborczej.
- W tej sprawie policja rozmawiała z czterema osobami w ramach czynności sprawdzających, potem przekazała ją prokuraturze apelacyjnej w Lublinie - poinformował rzecznik KGP.
Sokołowski zaznaczył, że wszystkie czynności w tej sprawie odbyły się na terenie komendy policji w Lublinie. - Nigdy nikogo policja nie prosiła o informacje mające kogokolwiek pomówić - zaznaczył Sokołowski.
"Gazeta Wyborcza" napisała, że w Lublinie od kilku dni policja prześwietla kampanię 2005 r. biznesmena Janusza Palikota, obecnie nr 1 na lubelskiej liście PO do Sejmu.
Tymczasem "GW" cytuje jednego z działaczy lubelskiej PO, który tak opisuje akcję policji. - Do mojej firmy przyszło dwóch panów po cywilnemu. Pytali, czy Janusz nie przekazywał pieniędzy podstawionym ludziom. Błagali, bym im coś na Palikota powiedział. Kazałem się wynosić.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24