Do Sejmu wpłynął projekt ustawy o lotach VIP-ów. Po aferze z marszałkiem Markiem Kuchcińskim rządzący chcą przepisy doprecyzować, choć politycy opozycji twierdzą, że przepisy te są jasne. - Wystarczy przestrzegać obowiązującego ustawodawstwa i nie ma potrzeby tworzenia nowego – mówi były premier Leszek Miller. Materiał magazynu "Polska i Świat".
Po zmianie marszałków, teraz czas na zmianę przepisów. W Sejmie jest już nowy projekt ustawy, która najważniejszym politykom w kraju ma wyjaśnić, z kim mogą latać.
Michał Dworczyk, szef kancelarii premiera twierdzi, że "instrukcja HEAD, która była głównym dokumentem regulującym te kwestie nie przesądzała, czy rodziny mogą być na pokładzie, czy ich być nie może".
Ówczesny marszałek Marek Kuchciński, odchodząc ze stanowiska zarzekał się, że prawa nie złamał.
Dwadzieścia trzy razy latał rządowym samolotem wraz z rodziną, chociaż na 80 stronach instrukcji HEAD - dokumentu regulującego na jakich zasadach latają kluczowi polscy politycy - słowo "rodzina" nie występuje.
"Wystarczy przestrzegać obowiązujące ustawodawstwo"
Maciej Lasek, były przewodniczący Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych i kandydat Koalicji Obywatelskiej w wyborach do Sejmu uważa, że kwestia lotów "powinna opierać się na rzetelności". Jego zdaniem żadne nowe przepisy nie są potrzebne.
- Jeżeli było wskazane, kto może to znaczy, że to jest zamknięty katalog, czyli że pozostałe osoby nie mogą i tak się to czyta – wyjaśnił.
Dotychczasowe przepisy mówią, że lot ze statusem HEAD ma miejsce, gdy na pokładzie są prezydent, marszałek Sejmu, marszałek Senatu, premier lub ich zagraniczni odpowiednicy.
Mogą im towarzyszyć tylko członkowie delegacji i personel. To miało nie być wystarczająco zrozumiałe, więc w projekcie pojawił się zapis, że mogą im towarzyszyć członkowie rodziny, jeżeli będą oni częścią oficjalnej delegacji.
Leszek Miller, były premier i eurodeputowany Sojuszu Lewicy Demokratycznej ocenił, że "wystarczy przestrzegać obowiązującego ustawodawstwa i nie ma potrzeby tworzenia nowego".
"To jest furtka do nadużyć"
Inaczej uważa Michał Dworczyk. – Wcześniej właśnie to było niedookreślone – ocenił. Teraz wszystko ma być jasne także dla rządzących. Nowością jest jednak zapis, zgodnie z którym można nie udostępniać danych dotyczących lotu "ze względu na ważny interes państwa lub bezpieczeństwa polityka".
- To jest furtka do nadużyć – uważa były szef MON Tomasz Siemoniak. Jego zdaniem "nie ma żadnego powodu, żeby po fakcie nie informować, ile i kto lata". - To jest wszystko finansowane z publicznych pieniędzy – wskazał.
Sugestie byłego szefa MON odrzuca marszałek Senatu Stanisław Karczewski. - Pan sobie wyobraża, że będzie opinia publiczna wiedziała, że prezydent leci do misji wojskowej? Przecież to jest zupełnie naturalne, że takie misje muszą być tajne – tłumaczył.
Kwestia ujawniania informacji o lotach może budzić kontrowersje, bo w przypadku lotów Marka Kuchcińskiego Kancelaria Sejmu kluczyła, najpierw podając, że marszałek z rodziną nie latał, żeby potem oficjalnie - po śledztwach dziennikarzy i pytaniach opozycji - przyznać, że jednak do tego dochodziło.
Porównać lotów Marka Kuchcińskiego do lotów marszałków z czasów PO-PSL nie można, bo Kancelaria Sejmu nie ma już odpowiednich dokumentów. To, czy były marszałek z PiS dopuścił się przestępstwa, nadal sprawdza prokuratura.
- Toczą się takie postępowania, natomiast mamy nadzieję, że ta ustawa tę sprawę uporządkuje, by w przyszłości nie było już żadnych wątpliwości – mówi Anita Czerwińska z Prawa i Sprawiedliwości.
Sejm zacznie prace nad projektem w czwartek, a rządzący mają nadzieję, że do piątku zostanie on już uchwalony.
Autor: asty/adso / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24