Gra nie toczy się o gwarancję wypłacania emerytur "bajecznych", ale zapewniających przeżycie - to najważniejsza konkluzja wystąpienia premiera, w którym bronił projektu wydłużającego wiek emerytalny. Donald Tusk mówił obrazowo: "Możemy przegłosować w referendum, że nie podnosimy wieku emerytalnego. Ale nie przegłosujemy długości życia człowieka." Obrazowo też atakował, na przykład szefa "Solidarności" za pójście na łatwiznę: "Każdy pętak tak by potrafił."
Wystąpienie w czasie debaty nad pomysłem referendum ws. wydłużenia wieku emerytalnego, szef rządu zaczął od odwołań do historii. Jak zauważył, w każdej "trudnej chwili" ci, którzy "muszą podejmować decyzje, są w mniejszości" a "prawdziwe przywództwo polityczne" testowane było w Polsce po 1989 roku w ciężkich warunkach, przy bardzo głośnych okrzykach sprzeciwu.
- W każdym z kluczowych momentów naszej historii odnajdywali się jednak ludzie, którzy potrafili powiedzieć, nawet jeśli byli w mniejszości, że są w stanie wziąć odpowiedzialność za podjęcie tej decyzji. Nawet jeśli później przyjdzie za to zapłacić wysoką cenę - mówił premier.
Tusk wskazał, że każdy z uczestników debaty nad systemem emerytalnym ma do odegrania "istotną społeczną rolę". - Ona jest tym istotniejsza, im bardziej rośnie napięcie. Proponuję, byśmy nie wychodząc ze swoich ról w tej debacie szanowali argumenty każdej ze stron - zwracał się do obecnych na sali.
Długość życia nie do głosowania
Po tym wstępie – jak to określił – premier przeszedł do prezentowania „istoty ustawy” podnoszącej wiek emerytalny. – Mam wrażenie, że część tej dyskusji (…) odnosi się do innej sytuacji niż ta, która jest projektowana w zamiarach rządowych – mówił. Jak wyjaśnił, chodzi między innymi o to, że plany rządu dotyczą następnych 30 lat, dlatego nie można mówić o jakimś „chwilowym” interesie politycznym.
- Możemy, jak inne ekipy, schować głowę w piasek i powiedzieć, że ludzie nie będą żyli dłużej. To jest dużo wygodniejsze. Możemy przegłosować w referendum, że nie podnosimy wieku emerytalnego. Ale nie przegłosujemy długości życia człowieka - zaznaczał. I przypominał, że już kiedy dokonywano poprzedniej reformy emerytalnej, słychać było głosy, iż jej naturalną konsekwencją będzie podniesienie wieku emerytalnego w przyszłości.
Pierwsze wyraźne głosy sprzeciwu z sali pojawiły się po kilkunastu minutach przemówienia Tuska, kiedy zaczął mówić o swoich "kuluarowych" rozmowach z politykami - także opozycji. Według zapewnień premiera wszyscy podczas spotkań w cztery oczy, bez kamer i manifestacji w tle, mówią mu, że wiedzą, iż „dla podnoszenia wieku emerytalnego nie ma alternatywy". – Nieprawda, kłamstwo! - odpowiedziała część sali.
Przeżycie, a nie bogactwo
Premier tłumaczył, że istotą ustawy podnoszącej wiek emerytalny Polaków jest umożliwienie "wypłacania emerytur na poziomie, który pozwala na przeżycie". - Nie mamy złudzeń, ta reforma, czy zmiana jak wolą mówić niektórzy, nie da gwarancji bajecznie wysokich emerytur. To wstęp, pierwszy krok, zagwarantowania emerytur w ogóle. Dziś i w przyszłości. – przyznawał otwarcie Tusk. A bez proponowanych przez rząd zmian w opinii premiera „nie będzie to możliwe”.
- Jest kluczowe pytanie: czy z tego faktu, że jesteśmy ciągle wyraźnie biedniejsi niż np. Szwedzi, ma wynikać konkluzja „pracujmy mniej”? Czy z tego faktu nie wynika oczywista, choć może nieprzyjemna konkluzja, „pracujmy więcej”? – pytał retorycznie. - Jeśli chcemy, by marzenia stały się faktem, a mówimy o pokoleniu raczej naszych dzieci, to musimy więcej pracować. Takie są fakty – podkreślał, mówiąc o marzeniach dotyczących tego, by poziom życia w Polsce był kiedyś porównywalny do tego na przykład w Szwecji.
Tusk do Dudy: każdy pętak by mógł
Naprawdę gorąco zrobiło się jednak na sali wtedy, gdy Tusk zaczął atakować przewodniczącego "Solidarności". Szef rządu wskazał między innymi, że "nie na tym polega odpowiedzialność przywódcy" by stawiać tak łatwe pytania i żądania - "wygodne dla każdego z nas" - jak Duda i jego związek.
- To jest tak łatwa rzecz. Ja bym się wstydził na pana miejscu podejmować tak łatwych zadań. Myślę, że nie po to pana wybierano na szefa "Solidarności" żeby pan się podejmował zadań, które jest w stanie wykonać każdy pętak - denerwował się Tusk. Po tych słowach wybuchła wrzawa, nad którą nie mogła zapanować marszałek Sejmu i zdecydowała się na ogłoszenie przerwy.
Nie chwytajmy za słowa
Po niej szef Rady Ministrów w dalszym ciągu wyliczał zalety rządowego projektu. Przestrzegał też "przed bezrefleksyjnym powtarzaniem plotek", na przykład dotyczących tego, że w sprawie emerytur między PO a PSL-em toczył się "polityczny spektakl". - Może trudno w to uwierzyć, ale jeśli chodzi o sprawy ludzi to na tej sali są politycy, którzy chcą znaleźć najlepsze rozwiązania dla nich i dla Polski. Dlatego długo ścieraliśmy się z premierem Pawlakiem, szukając wspólnego rozwiązania - przekonywał.
Zwrócił się też do liderów opozycji "z propozycją" by nie chwytali rządzących dzisiaj polityków za ich wcześniejsze słowa na temat emerytur. - Czy naprawdę państwo chcecie żebyśmy na każde posiedzenie Sejmu wywieszali co ktoś kiedyś mówił i co kiedyś robił? Szczególnie zafascynowała mnie wypowiedź premiera Millera, w której była ta przywara, że w kampanii nie mówiliśmy o konieczności podnoszenia wieku emerytalnego. Nie przypominam sobie, by pan biegał podczas wcześniejszych kampanii ze sztandarem wyborczym na temat wprowadzenia podatku liniowego, czy wysłania żołnierzy do Afganistanu - ironizował Tusk.
Pomówmy o odwadze
Na koniec jeszcze raz podkreślił, że decyzje podjęte przez rząd w sprawie emerytur wymagały i wymagają nadal dużej odwagi. - Nie wymaga jej natomiast decyzja żeby obniżyć podatki i zwiększać wydatki. Kiedy rządziło PiS, zdecydowało się na to. (…) Od rządzących nie możemy żądać podejmowania łatwych decyzji. Jeśli dzisiaj mówimy o strachu i odwadze to dzisiaj odwagi wymaga właśnie decyzja o podniesieniu wieku emerytalnego i stanięcie po stronie takiej trudnej decyzji. Mogę zagwarantować Polakom, że nam tej odwagi nie zabraknie.
Źródło: tvn24.pl