Rodzina Olewników chce 600 tys. zł odszkodowania za twierdzenia prokuratorów o monitoringu domu Krzysztofa Olewnika, ingerencji przez rodzinę w nagrania rozmów z porwanym, powodach przeszukania i za informacje w mediach o zabójstwie rzekomej ukraińskiej prostytutki w domu Krzysztofa. Z komunikatów prokuratury wynika, że śledczy opierali się przede wszystkim na ekspertyzach biegłych i zeznaniach świadków. Zaś sąd uznał, że mieli powody by przeszukać dom Olewników. Przedstawiamy racje obu stron.
O monitoringu zeznali świadkowie
1.) Co Olewnikowie zarzucają prokuraturze? Listę przedstawiła Danuta Olewnik–Cieplińska na środowej konferencji prasowej. Stwierdziła, że w domu Krzysztofa nie było działającego monitoringu w momencie jego porwania (noc z 26 na 27 października 2001 roku). Jej zdaniem prokuratura podała nieprawdę twierdząc, że taki monitoring był, a opinia biegłego, na którego powoływała się prokuratura, jest nierzetelna.
Z komunikatów prokuratury nie wynikało wprost, by oskarżyciele stwierdzili, że taki monitoring na pewno istniał. Gdańska Prokuratura Apelacyjna w swoich komunikatach pisała m.in. o szeregu "przesłanek wskazujących na to, że faktycznie posesja i dom K. Olewnika mogły być w krytycznym czasie objęte monitoringiem". Tvn24.pl w styczniu ujawnił jakie przesłanki usprawiedliwiające podejrzenie istnienia monitoringu miała prokuratura.
Na filmie z policyjnych oględzin domu Krzysztofa, przeprowadzonych dzień po jego zniknięciu słychać, jak ktoś w tle mówi o kamerze przed domem. Prokuratorzy stwierdzili, że to zdanie wypowiadał Zbigniew K. - zaufany pracownik firm rodziny, a także ich były współudziałowiec.
Dowodami były zeznania świadków. Właściciele firm zajmujących się instalacjami alarmowymi zeznali, że rodzina Olewników zorganizowała przetarg na monitoring domu Krzysztofa. Jeden ze świadków utrzymywał, że na słupie zainstalowana była kamera. Wskazał, w którym miejscu. O zamontowanej kamerze napisała 10 lat temu "Gazeta na Mazowszu" w artykule opublikowanym trzy dni po zniknięciu Krzysztofa.
Film z policyjnych oględzin badał też profesor Bronisław Młodziejowski, prezes Polskiego Towarzystwa Kryminalistycznego.W trakcie analizy policjanci i gdańscy prokuratorzy dostrzegli urządzenie bardzo przypominające kamerę monitoringu.Miało ono być zamontowane przy urządzeniu elektrycznym przyczepionym do słupa elektrycznego stojącego przy ogrodzeniu domu, kilka metrów od wjazdu na posesję. Zdaniem profesora, choć jakość filmu z oględzin nie pozwala na kategoryczne wnioskowanie nawet po odpowiedniej obróbce technicznej nagrania, to istnieje duże prawdopodobieństwo, że może chodzić o kamerę.
Biegli: To nie były oryginały
1.)Danuta Olewnik - Cieplińska zarzuciła prokuraturze, że w domu Krzysztofa nie było działającego monitoringu w momencie jego porwania (noc z 26 na 27 października 2001 roku). Prokuratura w swoim komunikacie omówiła film z policyjnych oględzin domu Krzysztofa. Na filmie nagrały się osoby związane z Krzysztofem, które mówiły o kamerze. 2.) Rodzina Olewników zarzucała prokuraturze, że przesądziła istnienie monitoringu. Z komunikatów prokuratury nie wynikało wprost, by oskarżyciele stwierdzili, że taki monitoring na pewno istniał. Rodzina Olewników i prokuratura o sprawie monitoringu domu Krzysztofa
2.) Kolejnym zarzutem ze strony rodziny Olewników pod adresem prokuratury była sprawa nagrań z rozmów telefonicznych z Krzysztofem. Siostra Krzysztofa twierdziła, że rodzina przekazywała prokuraturze oryginalne nagrania i nieprawdą jest – jak jej zdaniem miała twierdzić prokuratura – że są to kopie, w które ingerowano.
O sprawie tych nagrań prokuratura informowała w komunikacie. Z jego treści wynika, że to biegli z z Instytutu Ekspertyz Sądowych w Krakowie (ci sami, którzy badali nagrania z czarnej skrzynki Tu 154 M 101 - red.) stwierdzili, że nie dysponują oryginałami. "Opinia ta wskazuje jednoznacznie, że część nośników, przekazanych przez członków rodziny pokrzywdzonego, nie zawiera oryginalnych zapisów, a jedynie kopie akustyczne co uniemożliwia przeprowadzenia pełnego zakresu badań fonoskopijnych np. na płaszczyźnie interpretacji braków ciągłości stwierdzonych w obrębie tych nagrań" – czytamy w komunikacie z listopada 2011 roku.
Prokuratorzy – powołując się na biegłych – wytłumaczyli też na czym mogą polegać braki w nagraniach: "(…)W treści części nagrań zawarte są wypowiedzi zarówno ze strony rodziny K. Olewnika, jak i ze strony sprawców, co do wysokości kwoty okupu, które nie znajdują pokrycia w treści innych nagrań, co może wskazywać na to, że negocjacje w tym zakresie – o czym wiadomość nie została nigdy przekazana organom ścigania – były prowadzone przez rodzinę K. Olewnika również w inny sposób, a do postępowania nie przekazano do tej pory nośników z zapisami rozmów w tym zakresie".
Sąd: Olewnikowie nie przekazali wszystkiego
3.) Poszukiwanie oryginałów tych nagrań było jednym z powodów przeszukań w domach, mieszkaniach i spółkach rodziny Olewników. Danuta Olewnik Cieplińska stwierdziła, że „odbyło się to na podstawie subiektywnego wyboru materiału dowodowego, niepotwierdzonego w śledztwie”. Tę sprawę badał już sąd. Rodzina pod koniec ubiegłego roku złożyła zażalenie do sądu na przeszukania. Sąd zażyczył sobie od prokuratury akt śledztwa i wykazu znalezionych w trakcie przeszukania dowodów. Po miesięcznej analizie sąd odrzucił zażalenie Olewników.
Nie było mowy o prostytutce
4.) Siostra Krzysztofa obwiniała też prokuraturę o to, że mediach pojawiała się informacja o rzekomym zabójstwie ukraińskiej prostytutki w domu Krzysztofa. Prokuratura nigdy nie podała, że chodzi o zabójstwo kobiety, a tym bardziej prostytutki. Sprawę podejrzenia zabójstwa w domu Krzysztofa pierwszy ujawnił tvn24.pl. Prokuratorzy potwierdzali tylko, że poszukują zwłok osoby, która mogła zostać zabita przed momentem zniknięcia syna Włodzimierza Olewnika. Tvn24.pl ustalił, że po badaniach genetycznych okazało się, że krew należała do mężczyzny.
O prostytutce napisał portal gazeta.pl.
Pełnomocnik w swojej sprawie?
1.) Siostra Krzysztofa Olewnika twierdziła, że rodzina przekazywała prokuraturze oryginalne nagrania z rozmów telefonicznych z porwanym bratem. Zarzuciła prokuratorom mówienie nieprawdy. Prokuratura w komunikacie powoływała się na biegłych z Instytutu Ekspertyz Sądowych w Krakowie. Stwierdzili oni, że nagrania to "kopie akustyczne" 2.)Zdaniem rodziny Olewników prokuratura podawała nieprawdziwe informacje o ingerowaniu w nagrania rozmów z Krzysztofem, które potem rodzina przekazała na potrzeby śledztwa oraz, że nie przekazano wszystkich nagrań. Prokuratorzy w komunikacie napisali m.in. że w części nagrań "(…) zawarte są wypowiedzi zarówno ze strony rodziny K. Olewnika, jak i ze strony sprawców, co do wysokości kwoty okupu, które nie znajdują pokrycia w treści innych nagrań". To może świadczyć, że negocjacje prowadzono w inny sposób, a nagrań z tych rozmów nie przekazano prokuraturze. Rodzina Olewników i prokuratura o sprawie nagrań rozmów z Krzysztofem
Rodzina Olewników na konferencji przedstawiła swojego nowego prawnika, który napisał wezwanie przedsądowe do gdańskiej Prokuratury Apelacyjnej. To były bezpośredni przełożony prokuratorów prowadzących obecnie śledztwo i minister SWiA w rządzie PiS – dr Janusz Kaczmarek. Obecnie jest on radcą prawnym. Jego pojawienie się u boku Olewników wywołało zaskoczenie wśród najbardziej znanych prawników. – Uważam, że ktoś, kto był związany po stronie prokuratury ze śledztwem w sprawie Olewnika nie powinien obecnie angażować się przeciwko prokuratorom. Moim zdaniem przyjęcie pełnomocnictwa od rodziny Olewników może być rozpatrywane w kategoriach konfliktu interesów – mówi tvn24.pl profesor Zbigniew Ćwiąkalski, były minister sprawiedliwości. Dlaczego?
Prokurator był na tropie
Jak informuje tvn24.pl Krzysztof Trynka, rzecznik gdańskiej Prokuratury Apelacyjnej, wciąż badają oni dlaczego przeniesiono sprawę Olewnika do olsztyńskiej Prokuratury Okręgowej. Zdecydował o tym m.in. w Kaczmarek, który w 2007 roku był szefem Prokuratury Krajowej.
W 2007 roku śledztwo w sprawie porwania i zabójstwa Krzysztofa Olewnika prowadził prokurator Radosław Wasilewski z warszawskiej prokuratury. Był na tropie osób poźniej skazanych za porwanie. Prokuratorowi udało się zdobyć zeznania, które wskazały porywaczy i zabójców Krzysztofa Olewnika. Jednocześnie Wasilewski odkrył też rozbieżności w zeznaniach rodziny Olewników. Siostra Krzysztofa, Danuta Olewnik–Cieplińska i jej mąż Klaudiusz Ciepliński nie opowiedzieli o wszystkim, co robili w noc zniknięcia jej brata.
Przenieśli śledztwo
Wasilewski zaczął o to wypytywać siostrę Krzysztofa. To wzbudziło oburzenie rodziny. Olewnikowie zaczęli przekonywać ówczesnego ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobro i jego zastępcę Janusza Kaczmarka do odebrania śledztwa Wasilewskiemu i przeniesienia do Olsztyna. Kaczmarek się zgodził. Olsztyńskiej prokuraturze udało się odnaleźć zwłoki Krzysztofa, ale popełniono przy tym błędy, które do tej pory są badane przez gdańską Prokuraturę Apelacyjną. Kaczmarek odpowiada, że nie widzi konfliktu interesów. Tłumaczy, że reprezentując rodzinę Olewników w sprawie Krzysztofa zajmuje się tylko okresem 2011 - 2012, a nie czasem, gdy doszło do przeniesienia śledztwa. - Moja działalność nie odnosi się do wcześniejszych działań prokuratury i jest to zapisane w umowie z Olewnikami - wyjaśnia.
To nie było klasyczne porwanie
Janusz Kaczmarek parę lat temu przygotował naukową opinię na temat porwania Krzysztofa. Stwierdził m.in., że w śledztwie popełniono „szereg kardynalnych błędów”. Ale stwierdził też, że „w sprawie tej występuje wiele elementów odróżniających to porwanie od innych tego rodzaju przestępstw w Polsce, a niektóre elementy nie poddają się naukowemu oglądowi”. Z jego opinii wynikało, że przypadek Olewnika nie przypomina klasycznego porwania. Teraz Kaczmarek w rozmowie z tvn24.pl mówi, że konkluzją jego opinii było przede wszystkim to, że sprawcom porwania nie chodziło tylko o okup.
Źródło: tvn24.pl. PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24