W tej kampanii wyborczej liderzy PiS i PO raczej twarzą w twarz w debacie się nie spotkają. Jarosław Kaczyński po raz kolejny krótkim "nie" uciął spekulacje o przedwyborczym spotkaniu z premierem. Donald Tusk też zresztą dał do zrozumienia, że o debatach rozmawiać już nie zamierza. Studenci pewnej londyńskiej szkoły wiedzą, dlaczego zdaniem niektórych nie warto debatować.
- Już wszyscy dawno przekroczyli granicę śmieszności w debatowaniu o debatach. Ja postaram się trzymać realiów i nikogo na siłę do telewizji nie będę ściągał - powiedział w środę szef rządu, choć prezydent Komorowski nadal, nie wprost, próbuje przekonać Jarosława Kaczyńskiego, by zmierzył się w debacie z Donaldem Tuskiem.
Byłby "podejrzany"
Studenci Londyńskiej Szkoły Ekonomii i Nauk Politycznych wiedzą, że debat unikają albo kandydaci, którzy wiedzą, że źle wypadają w telewizji albo ci, którzy dysponują tak przygniatającą przewagą, że debatowanie jest zbędnym ryzykiem.
Wiadomo jednak, że żaden liczący się polityk w Wielkiej Brytanii nie pozwoliłby sobie na zignorowanie zaproszenia. - Sądzę, że większość wyborców byłaby bardzo podejrzliwa wobec polityka, który odmawia debat - mówi dr Andrew Eggers, wykładowca.
W nadchodzący piątek w TVN24 odbędzie się ostatnie spotkanie ekspertów. Tym razem będą dyskutować o gospodarce. Za tydzień w debacie zmierzą się liderzy partii. Czy w telewizyjnym studiu zjawią się w komplecie?
Źródło: Fakty TVN