Matka twierdziła, że jej roczny syn połknął trującą roślinę. Aleksander trafił do szpitala w policyjnej eskorcie

Policjanci eskortowali mamę z dzieckiem do szpitala
Obywatelka Ukrainy poprosiła policjantów o pomoc w miejscowości Czerwonka w powiecie suwalskim
Źródło: Google Earth

W miejscowości Czerwonka (Podlaskie) do radiowozu drogówki podjechała zdenerwowana obywatelka Ukrainy, która powiedziała, że jej roczny syn prawdopodobnie połknął trującą roślinę. Mundurowi pilotowali kobietę do szpitala w Suwałkach. Tam okazało się, że chłopiec miał kontakt z zamiokulkasem - popularną rośliną domową.

Wszystko działo się w niedzielę (3 kwietnia) po południu w Czerwonce na drodze krajowej numer 8.

- Obok radiowozu suwalskiej drogówki nagle zatrzymał się volkswagen. Z samochodu wybiegła zdenerwowana kobieta. Jak się okazało, była to obywatelka Ukrainy, której synek potrzebował natychmiastowej pomocy - mówi komisarz Eliza Sawko z policji w Suwałkach.

OGLĄDAJ TELEWIZJĘ NA ŻYWO W TVN24 GO >>>

Policjanci eskortowali mamę z dzieckiem do szpitala
Policjanci eskortowali mamę z dzieckiem do szpitala
Źródło: KMP Suwałki

Policja: liczyła się każda minuta

Z relacji roztrzęsionej kobiety wynikało, że dziecko prawdopodobnie połknęło trującą roślinę.

- Policjanci wiedząc, że liczy się każda minuta, błyskawicznie rozpoczęli pilotaż samochodu. W niespełna 10 minut roczny Aleksander trafił pod opiekę lekarzy - relacjonuje policjantka.

Lekarze: to był zamiokulkas

Włodzimierz Żaworonok, zastępca dyrektora ds. lecznictwa Szpitala Wojewódzkiego im. dr. Ludwika Rydygiera w Suwałkach, mówi, że wszystko dobrze się skończyło.

- Dziecko ma dokładnie rok i trzy miesiące. W nocy było na obserwacji. Będzie dziś wypisane - powiedział nam lekarz w poniedziałek.

Czytaj też: Roczny chłopiec mdlał na granicy, miał wysoką gorączkę. Pomogli mu policjanci

Dodaje, że suwalscy lekarze konsultowali się ze specjalistami z Centrum Toksykologii w Warszawie. - Znali też roślinę. To był zamiokulkas, który ostatnio jest dość popularny jako roślina domowa. Jest trująca dla zwierząt i małych dzieci. Nie można jej brać do ust, bo zawiera toksyny. Najbardziej niebezpieczną jest kwas szczawiowy - opowiada lekarz.

Lekarz: gdyby połknął większą ilość, mogłoby dojść do uszkodzenia żołądka

Żaworonok podkreśla, że w tym przypadku nie było zagrożenie życia.

- Chłopiec miał ślinotok. Drugim objawem było pieczenie w jamie ustnej. Kobieta mówiła, że gdy byli w swoim domu w Ukrainie, rośliny takie trzymane były zawsze na odpowiedniej wysokości, tak żeby dziecko nie miało do nich dostępu. W Polsce - nie wiem, czy przebywali w ośrodku dla uchodźców, czy u kogoś w domu - zamiokulkas stał jednak na tyle nisko, że synek się do niego dostał. Podejrzewam, że wziął kawałek rośliny do ust, a później ją wypluł. Gdyby połknął większą ilość, mogłoby dojść do uszkodzenia żołądka, czy też utraty przytomności - tłumaczy Włodzimierz Żaworonok.  

Czytaj także: