- Sądzę, że się niebawem dowiemy, kto za tym stał - mówił w "Faktach po Faktach" gen. Gromosław Czempiński, komentując sprawę ataków w Bostonie. Według niego, zamachy przeprowadzone zostały przez organizację z zewnątrz.
Jak mówił Gromosław Czempiński, na razie FBI ma niewiele poszlak mogących świadczyć o tym, kto stał za atakami w Bostonie. - Mają szczątki bomby, szczątki ludzkie. Ale FBI nie było w stanie powiedzieć, czy to był atak samobójczy, czy nie - zauważył. Jak dodał, są poszlaki mówiące o tym, że był to atak terrorystyczny z zewnątrz, ale z drugiej strony ostatnie wydarzenia w USA - jak strzelanina w Newtown - pokazują, że jest wiele osób psychicznie niezrównoważonych, które są w stanie dokonać ataku we własnym kraju.
- Według mnie to jednak atak terrorystyczny zewnętrzny - uważa były szef UOP, przypominając, że w Bostonie wybuchła bardzo prymitywna bomba, którą łatwo skonstruować na miejscu. Jak zaznaczył również, od 2001 roku USA nie doświadczyły zamachu ze strony Al-Kaidy, a poniedziałkowe wybuchy nastąpiły jeden po drugim - co może przemawiać za tym, że ataki faktycznie przeprowadziła organizacja z zewnątrz.
Czempiński: Dowiemy się szybko
- Sądzę, że się niebawem dowiemy, kto za tym stał. Zwykle organizacje terrorystyczne czekają jakiś okres czasu, żeby zadeklarować się, że to zrobiły (...). Dowiemy się szybko, komu można przypisywać ten zamach, choć wszyscy oficjele bardzo ostrożnie się co do tego wypowiadają, aby nie wywołać niechęci i antagonizmu skierowanych np. w stronę świata muzułmańskiego - powiedział.
Jego zdaniem, "trudno sobie wyobrazić drugi 11 września". - Ale patrząc choćby na przypadek Brunona K. (planował atak na prezydenta, premiera i rząd w budynku Sejmu, został zatrzymany w listopadzie ub. r. - red.) widać, że jedna osoba jest w stanie przygotować ogromną ilość materiałów wybuchowych - podkreślił. - Człowiek jest w stanie przygotować tego typu piekło, ale w USA współpraca służb i prewencja są tak rozwinięte, że o wiele łatwiejsze jest to dla kogoś z wewnątrz niż z zewnątrz - dodał.
"To przykre dla sportu"
Senator PO Andrzej Person komentował z kolei, że przy wielkich imprezach sportowych pracuje cała armia fachowców od zabezpieczenia. - Byłem w 1972 roku w Monachium, kilkanaście metrów od ludzi w kominiarkach (doszło wówczas do zamachu na Igrzyskach Olimpijskich, z rąk palestyńskich terrorystów zginęło 11 izraelskich sportowców - red.). Świat wówczas zaniemówił, tego nie było do tej pory, nikt nie pomyślał że ideę sportową można tak wykorzystać - powiedział, dodając, że szczególne zabezpieczanie imprez zaczęło się od Aten w 2004. - Grecy większość pieniędzy wydali na zabezpieczenia - przekonywał.
Jak mówił, Wielka Brytania osiągnęła pod tym względem sukces na Igrzyskach w Londynie. - To samo będzie w Rio. Kilkanaście tysięcy ludzi zatrudnionych jest po to, by nie dopuścić do niczego. Kilkadziesiąt osób pracuje tylko przy ścisłej współpracy międzynarodowej służb. To przykre dla sportu, bo idea sportu jest kompletnie inna, nie związana z tym, żeby ktoś komuś szukał w kieszeniach bomb - uważa.
- Sport jest utożsamiany ze szczęściem, zwłaszcza maraton, który rządzi się swoimi prawami. Ludzie sobie pomagają, ludzie przychodzą oglądać - i giną. To okrutne i straszne i wystawia świadectwo tym ludziom, którzy próbują to wykorzystać - powiedział.
Autor: jk/tr/k / Źródło: tvn24