"Putin chciał, żebyśmy uczestniczyli w podziale Ukrainy" - te słowa Radosława Sikorskiego dla magazynu "Politico" wywołują polityczną awanturę. Jak na to reaguje były szef polskiej dyplomacji? Amerykańskiemu portalowi zarzuca nadinterpretację. Polskich dziennikarzy odsyła do kolejnego wywiadu. Wzbudza tym gniew premier Ewy Kopacz. W końcu przeprasza, a z wypowiedzi, która spowodowała takie poruszenie, w zasadzie się wycofuje. - Zawiodła mnie pamięć - zapewnia. Nowy szef MSZ Grzegorz Schetyna próbuje przekonać, że tym samym "sprawa jest zamknięta". Opozycja jest innego zdania i przystępuje do walki o odwołanie Sikorskiego z funkcji marszałka Sejmu.
Rosja usiłowała wplątać Polskę w inwazję na Ukrainę - to jedna z tez poniedziałkowego artykułu dotyczącego polityki Władimira Putina, który opublikował amerykański portal "Politico". Autor tekstu powołuje się na słowa Radosława Sikorskiego.
"Ukraina jest sztucznym krajem, a Lwów polskim miastem"
"Chciał (Putin), żebyśmy uczestniczyli w podziale Ukrainy (...). Od lat wiedzieliśmy, że tak myślą. Była to jedna z pierwszych rzeczy, jakie Putin powiedział premierowi Donaldowi Tuskowi w czasie jego wizyty w Moskwie. Mówił, że Ukraina jest sztucznym krajem, a Lwów jest polskim miastem i dlaczego by nie załatwić tego wspólnie. Na szczęście Tusk nie odpowiedział. Wiedział, że jest nagrywany" - powiedział portalowi Sikorski.
W artykule, oprócz polskiego marszałka Sejmu, wypowiada się także były szef szwedzkiej dyplomacji Carl Bildt, ale to słowa Sikorskiego wywołały kontrowersje.
"Nadinterpretacje"
Jeszcze w poniedziałek wieczorem, kilka godzin po publikacji materiału - gdy jego treść stała się już przedmiotem gorących analiz i komentarzy - były szef MSZ napisał na Twitterze, że tekstu nie autoryzował (choć to w amerykańskim systemie medialnym instytucja nieznana) i że w związku z tym doszło do pewnych "nadinterpretacji". Nie wyjaśnił jakich. "Potwierdzam, że PL nie bierze udziału w aneksjach" - zaznaczył za to.
Rozmowa z Politico nie była autoryzowana i niektóre moje słowa zostały nadinterpretowane. Potwierdzam, że PL nie bierze udzialu w aneksjach.
— Radosław Sikorski (@sikorskiradek) październik 20, 2014
Do tych zarzutów odniósł się autor tekstu, Ben Judah. Również na Twitterze napisał, że "nie jest pewny tego, co pan Sikorski miał na myśli" używając tego sformułowania.
As for his claim that his words are ”over-interpreted,” I am not sure what Mr. Sikorski means by that. But those were the words he used.
— Ben Judah (@b_judah) październik 20, 2014
Stanął jednak w obronie Radosława Sikorskiego i Donalda Tuska i przekonywał, że "w nieujawnieniu oferty Putina [przez polskich polityków - red] nie ma nic złego". "Przed Krymem nikt Warszawie by w to nie uwierzył" - zauważył dziennikarz na Twitterze.
"Niestworzone bzdury"
Wypowiedź Sikorskiego skomentowały władze Rosji. - Przede wszystkim słabo znamy twórczość tego portalu. Generalnie informacja ta wygląda na niestworzone bzdury - oświadczył sekretarz prasowy prezydenta Rosji Dmitrij Pieskow. Jego słowa w nocy z poniedziałku na wtorek zacytowała agencja TASS.
We wtorek rano władze Platformy nie chciały komentować wypowiedzi byłego szefa polskiej dyplomacji. Aż do czasu konferencji prasowej Radosława Sikorskiego, która zaplanowana była na godz. 12.
W samo południe
Dziennikarze zarzucili obecnego marszałka Sejmu pytaniami. Próbowali się od niego dowiedzieć: czy słyszał osobiście propozycję prezydenta Rosji Władimira Putina skierowaną do ówczesnego premiera Donalda Tuska? Czy w tej sprawie została sporządzona notatka służbowa? Czy o propozycji został poinformowany polski prezydent, nasi sojusznicy z NATO i partnerzy z UE? Sikorski odpowiadał wymijająco.
Przyznał jedynie, że nie brał udziału w spotkaniu Tusk - Putin. - To jest relacja, którą słyszałem, która mogła być interpretowana wtedy w jeden sposób, a której znaczenie okazało się inne, w świetle tego, co się zdarzyło w międzyczasie - mówił.
Po czym odesłał do wywiadu, którego udzielił "jednemu z portali" (wkrótce okazało się, że "Gazety Wyborczej"), stanowczo odmawiając odpowiedzi na pytania dziennikarzy z wszystkich innych mediów, uczestniczących w konferencji.
- Ponieważ kwestia dotyczy wywiadu prasowego, to wszystkie wyjaśnienia powstałych nieporozumień znajdziecie państwo w rozmowie, którą przeprowadziłem z jednym z portali, która ukaże się na stronach internetowych w ciągu około godziny - mówił.
Na zakończenie konferencji doszło do przepychanek dziennikarzy, próbujących dopytać marszałka, ze Strażą Marszałkowską.
Kilkanaście minut później
Wywiad ukazał się kilkanaście minut później.
- Słowo "propozycja" jest nadinterpretacją. Miały paść słowa, które wtedy można było wziąć za aluzję historyczną albo ponury żart - powiedział "Wyborczej" polityk, przypominając jednocześnie, że Putin wielokrotnie używał podobnego języka w rozmowach z europejskimi przywódcami.
Zapytany, dlaczego ani on, ani Donald Tusk nie powiadomili publicznie o słowach Putina, Sikorski odparł: - Te aluzje okazały się znaczące dopiero później, po szczycie NATO, po wojnie w Gruzji i po aneksji Krymu.
"Nie będę tolerować tego rodzaju zachowań"
- Chcę powiedzieć, że nie spodziewałam się od pana marszałka odesłania do wywiadu. Nie miało to być odesłanie z wywiadu do wywiadu, ale miało to być oświadczenie i bardzo konkretne odpowiedzi na pytania. Stało się jednak inaczej - tak konferencję Radosława Sikorskiego skomentowała wyraźnie zdenerwowana premier Ewa Kopacz.
Po czym dodała: - Chcę, żebyście państwo wiedzieli: nie będę tolerować tego rodzaju zachowań, nie będę też tolerować takich standardów, które spróbował zaprezentować pan marszałek Sikorski podczas dzisiejszej konferencji.
Mówiła tak, choć jako premier w hierarchii władz państwowych stoi niżej niż marszałek Sejmu (jest natomiast wiceprzewodniczącą PO, do której Sikorski należy i pod nieobecność Donalda Tuska faktycznie kieruje partią).
Ewa Kopacz przeprosiła media w imieniu Sikorskiego.
Druga konferencja Sikorskiego
O godz. 17.30 Radosław Sikorski, wyraźnie skruszony, odpowiada na pytania dziennikarzy zaproszonych na drugą tego dnia konferencję.
I wycofuje się ze słów dotyczących spotkania Tusk - Putin. Zarówno tych, które zacytował "Politico", jak i tych, które można było przeczytać w polskim portalu. - Zawiodła mnie pamięć, bo po sprawdzeniu okazało się, że w Moskwie nie było spotkania dwustronnego premier Tusk - prezydent Putin - mówił podczas konferencji marszałek Sejmu.
Cytował za to słowa Putina z Bukaresztu. Tam prezydent Rosji miał mówić, w obecności przywódców Zachodu, że Ukraina to zlepek z kilku krajów, w tym Polski. Ale tam z kolei Tuska nie było.
Sikorski przeprosił też za "niezręczność", do której doszło podczas jego porannego briefingu.
Zamknięta/otwarta sprawa Sikorskiego
Dla opozycji słowo "przepraszam" ani wyjaśnienia złożone przez Sikorskiego sprawy nie rozwiązują. Domaga się jego odwołania z funkcji marszałka Sejmu.
- Rano cała ta sytuacja przypominała bardzo głęboki dramat. Wieczorem to już jest tylko groteska i farsa - stwierdził przewodniczący SLD Leszek Miller. - Każdy odpowiedzialny polityk polski powinien dążyć do tego, żeby ten pan zniknął z polskiego życia publicznego - przekonywał prezes PiS Jarosław Kaczyński.
Wtórował mu Adam Hofman z PiS. - Sprawa nie jest zamknięta, bo wypowiedź Sikorskiego bardzo zaszkodziła Polsce. To stawia pod znakiem zapytania w ogóle jego obecność w życiu publicznym - powiedział w "Kropce nad i" rzecznik Prawa i Sprawiedliwości.
Odniósł się w ten sposób do słów Grzegorza Schetyny, który uznał chwilę wcześniej, że wyjaśnienia Sikorskiego są wystarczające. - Ta sprawa jest nieszczęśliwa, niefortunna, ale jest zamknięta - komentował w "Faktach po Faktach".
Jak poinformowała „Rz", premier Ewa Kopacz rozmawiała o tym we wtorek wieczorem z szefem PO Donaldem Tuskiem o ewentualnej dymisji Radosława Sikorskiego.
Autor: jl//rzw / Źródło: tvn24