Przypadki uniewinnienia kierowców ukaranych mandatem za przekroczenie prędkości pokazują, że sprzęt, którym dysponuje policja, nie jest bez wad. Sami biegli przyznają, że laserowe mierniki często mierzą prędkość nie tego samochodu, co powinny lub zwyczajnie ją zawyżają. Reporter "Czarno na białym” na własnej skórze sprawdził, jak działa takie urządzenie.
Radca prawny Adrian Wasielewski z portalu AnulujMandat.pl został zatrzymany za przekroczenie prędkości, której - jak twierdzi - nie przekroczył. Sprawa trafiła do sądu.
- Zakończyła się prawomocnym uniewinnieniem przed sądem. Na to uniewinnienie miało wpływ to, że nie można było określić, kto na drodze tę prędkość przekroczył - czy to byłem ja, czy samochody, które jechały za mną, czy mijały mnie z przeciwka. Ponadto okazało się, że funkcjonariusz nie był w ogóle przeszkolony do obsługi takiego urządzenia - wyjaśnił w rozmowie z TVN24. To nie jedyny taki przypadek. Jak relacjonuje reporter "Czarno na białym"Mateusz Wróbel, biegli eksperci od pomiaru prędkości w swoich uzasadnieniach w sprawie uniewinnienia osoby ukaranej mandatem często piszą, że "nie można udowodnić, którego samochodu prędkość została zmierzona”.
Reporter TVN24 mierzy prędkość
Biegli przyznają też, że zdarza się, iż laserowy miernik prędkości UltraLyte zawyża prędkość. Reporter "Czarno na białym" dotarł do takiego rejestratora, którego właścicielem jest jeden z widzów programu.
Dziennikarz poprosił o zmierzenie prędkości, z jaką jechał prowadzony przez niego pojazd. Wróbel poruszał się z tą samą prędkością (blokada ustawiona na 50 km/h) po wyznaczonej trasie. Ale zdarzyło się, że pomiar wskazał prędkość 80 km/h.
Jeszcze bardziej kuriozalne okazały się efekty badania podłogi, która... poruszała się z prędkością 13 mil na godzinę (ok. 20 km/h). Z kolei chodnik przy jednym z pomiarów pędził z prędkością ponad 50 km/h.
Badanie w terenie
W praktyce na drodze problem z pomiarem wynika m.in. z braku wyszkolenia policjantów co do obsługi aparatury - relacjonuje reporter. W radarze policjant widzi czerwony punkt, ale jest też promień lasera, którego nie widać. Jeżeli radar ma przestawiony celownik chociaż o kilka milimetrów w wyniku np. upadku, to policjant nieświadomie może mierzyć prędkość innego pojazdu. Reporter "Czarno na białym" przeprowadził test - zbadał możliwość trafienia w jeden punkt pojazdu z odległości 100, 300, 500 i 1000 metrów. Ze 100 metrów nie stanowiło to większego problemu, ale już przy 500 metrach jest to wręcz niemożliwe. Jak stwierdza sam reporter, przy odległości jednego kilometra nie był pewien, czy w ogóle celował w samochód.
"Ja to bym się nadawał na policjanta"
Dziennikarz zaprosił do udziału w kolejnym teście inżyniera Sławomira Janczewskiego, który projektował tego typu urządzenia w Stanach Zjednoczonych. Janczewski pokazał, jak bardzo policjant może wpłynąć na pomiar. Radar przelicza czas przejazdu konkretnego dystansu. Dziennikarz jechał 50 km/h, a radar pokazał 93 km/h. Kiedy reporter ruszył gwałtownie ze skrzyżowania, rozpędzając się do 50 km/h, radar pokazał 263 km/h. - Ja to bym się nadawał na policjanta, na pewno bym uratował budżet od razu, bo każdemu mógłbym wlepić mandat - żartuje Sławomir Janczewski, inżynier i fizyk. - Mówimy tu o setnych częściach stopnia, małe drgnięcie ręki powoduje, że wiązka radaru pada całkowicie poza samochód - podkreśla. Nieodpowiednie korzystanie z radaru może więc powodować, że mierzona przez policjanta prędkość będzie znacznie wyższa niż w rzeczywistości.
W 2015 roku policja wystawiła 1,6 mln mandatów, w tym samym czasie do internetowej kancelarii prawnej AnulujMandat.pl zgłosiło się około 4 tys. osób, które twierdziły, że zostały ukarane niesłusznie. Połowie z nich sąd przyznał rację.
Autor: kło/ja / Źródło: tvn24