25 lat spędzi w więzieniu Krystian B. za zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem kochanka swojej byłej żony - Dariusza J. Mężczyzna nie przyznał się do winy, a wyrok przyjął ze spokojem. Wyrok nie jest prawomocny, a skazany już zapowiedział, że odwoła się od niego.
Krystian B. jest autorem książki "Amok", w której znalazł się opis zabójstwa podobnego do popełnionego na Dariuszu J. Biegli wcześniej uznali, że istnieją podobieństwa między postacią Chrisa z "Amoku" i Krystianem B. - danych biograficznych, środowiska społecznego, cech osobowości i sposobów reagowania.
Skazany będzie apelować
To drugi wyrok w tej sprawie. We wrześniu 2007 r. sąd skazał B. w poszlakowym procesie na 25 lat więzienia, przyjmując kwalifikację zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem. Oskarżony odwołał się od tamtego wyroku i sprawa ponownie trafiła do sądu okręgowego, który tym razem nie znalazł dowodów, by Dariusz J. został zabity ze szczególnym okrucieństwem. Dzisiejszy wyrok nie jest prawomocny. Krystian B. zapowiada apelację.
Sąd: 14 poszlak wskazuje na Krystiana
Przewodniczący składu sędziowskiego Wiesław Rodziewicz, uzasadniając wyrok, powiedział, że proces co prawda miał charakter poszlakowy, ale wszystkie zgromadzone dowody układają się w logiczną całość i nie budzą żadnych wątpliwości. Sędzia szczegółowo omówił wszystkie 14 poszlak, z których do najważniejszych zaliczył: początkowe przyznanie się do winy w śledztwie, brak alibi oskarżonego na czas zabójstwa, sprzedaż telefonu należącego do zabitego Dariusza J. oraz badanie wariografem.
"Dowód o kapitalnym znaczeniu"
Według sądu "dowód o kapitalnym znaczeniu" to wyjaśnienia, jakie B. złożył w toku procesu. Pytany, co robił i czym się zajmował od 13 do 17 listopada 2000 r. (wtedy Dariusz J. był przetrzymywany, a potem zginął) nie udzielił wiarygodnych wyjaśnień, nie przedstawił wiarygodnego alibi. - Wyjaśnienia, że spał w firmie, są niewiarygodne, bowiem nigdy wcześniej oskarżony nie znikał z domu na trzy dni, nikogo z bliskich nie informując o tym - mówił sędzia.
Silna reakcja fizjologiczna wystąpiła zwłaszcza przy pytaniu "czy pan pozbawił życia Dariusza J." Sędzia o badaniu oskarżonego wariografem
Ponadto - według sądu - kompletnie niewiarygodne są wyjaśnienia oskarżonego dotyczące telefonu komórkowego należącego do Dariusza J., który Krystian B. wystawił na aukcji internetowej. B. tłumaczył w sądzie, że telefon miał z lombardu. Gdy właściciel lombardu nie potwierdził tych informacji, oskarżony twierdził, że telefon znalazł w kawiarni.
Wariograf potwierdza zarzuty
Sędzia przywołał też opinię biegłego, który badał Krystiana B. wariografem. Oskarżony - według biegłego - "najsilniej reagował fizjologicznie" przy pytaniach dotyczących szczegółów więzienia przez trzy dni J. oraz sposobu spętania go linką przed wrzuceniem do rzeki, gdzie mężczyzna ostatecznie się utopił. - Silna reakcja fizjologiczna wystąpiła zwłaszcza przy pytaniu "czy pan pozbawił życia Dariusza J." - mówił sędzia.
Nękał kobietę telefonami w nocy
Jak wynika z uzasadnienia sądowego, Krystian B. - mimo że od dłuższego czasu nie mieszkał ze swoją b. żoną Stanisławą i sam był w różnych związkach z kobietami - wciąż oczekiwał od byłej żony lojalności. Nękał kobietę telefonami w nocy, bywał wobec niej agresywny, wypytywał znajomych o jej związki i dane Dariusza J., zbierał informacje na temat jej kochanka.
Jak ustalił sąd, w listopadzie 2000 r. B. zadzwonił do Dariusza J. Telefon odebrała matka mężczyzny. Krystian B., chciał, aby J. wykonał dwie tablice reklamowe, ale o szczegółach chciał rozmawiać z J. Z tego samego telefonu Krystian B. zadzwonił do J. na telefon komórkowy. J. powiedział koleżance z pracy, że odebrał telefon i musi jechać z klientami, którzy złożyli zamówienie. Potem w rozmowie z matką potwierdził, że jedzie z klientami w sprawie tablic. Wkrótce do firmy J. przyszli dwaj niezidentyfikowani mężczyźni w sprawie tablic reklamowych, z którymi Dariusz J. wyszedł i już nie wrócił.
Sąd: nie ustalono innych sprawców
Jakiś czas później wędkarze zauważyli pływające w rzece ciało spętane "w kołyskę", tak aby ofiara nie mogła się oswobodzić, ani pływać. Później okazało się, że to ciało zaginionego Dariusza J.
Uzasadniając wyrok sędzia przyznał, że w toku procesu nie udało się ustalić innych sprawców, ani udowodnić, że mężczyzna został zabity ze szczególnym okrucieństwem, bowiem nie ma pewności, czy sprawca lub sprawcy wiedzieli, że wrzucają do rzeki żywego Dariusza J.
Książka nie jest dowodem
Jednocześnie sąd nie uwzględnił książki oskarżonego "Amok", w której zostało opisane zabójstwo podobne do zabójstwa Dariusza J. - Lektura tej książki nie wskazuje, aby znalazły się w niej fakty zbieżne z oskarżonym. Są pewne fakty podobne: jak spędzanie pewnego czasu z ofiarą, specjalna pętla, sprzedaż przedmiotów ofiary na aukcji. Nie są to jednak takie podobieństwa, aby mogły być wykorzystane w tym procesie. Książka ta nie ma walorów dowodowych - mówił przewodniczący.
Krystian B.: Jestem spokojny
Krystian B. powiedział po ogłoszeniu wyroku, że jest spokojny, bo będzie wnosić apelację. Natomiast ojciec Dariusza J. powiedział dziennikarzom, że co prawda wyrok nie jest satysfakcjonujący, bowiem jego syn nie żyje, ale dobrze się stało, że B. został skazany.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24