Niedługo dobiegną końca kary zasądzone najgroźniejszym przestępcom czasów PRL. Wskutek amnestii z 1989 roku kary śmierci zamieniono im na 25-letnie wyroki. Tym, czy istnieje prawna możliwość, by zatrzymać ich w zakładach zamkniętych zajmuje się dziś Sejm, gdzie trwa debata nad rządowym projektem. Klub PO jest za projektem ustawy o obligatoryjnym leczeniu najgroźniejszych zbrodniarzy po odbyciu przez nich kary. PiS ma dwie poprawki, a wątpliwości konstytucyjne przypomina Twój Ruch.
Marek Hok z PO mówił, że ustawa będzie dobrym sposobem uchronienia obywateli przed niebezpiecznymi przestępcami. - Posłowie klubu parlamentarnego PO będą głosować za przyjęciem projektu - zadeklarował. Przekonywał, że proponowane przepisy nie naruszają konstytucji. - Z aprobatą przyjęliśmy ten projekt, bo trzeba ochronić społeczeństwo przed sprawcami najgroźniejszych przestępstw. Mamy rozwiązania na dziś i na przyszłość. Chodzi o to, jak rozwiązać problem, który zrodził się wcześniej. Obecny zapis projektu jest taki, że obawiamy się nadużyć i tego, żeby nie była ona podstawą do tego, że niewygodni obywatele mogli być umieszczani w psychuszkach - mówił Stanisław Piotrowicz z PiS.
PiS ma dwie poprawki do rządowego projektu: chce ograniczyć obowiązywanie ustawy do tych właśnie osób i ustalić, że ma ona obowiązywać wobec osób skazanych na karę minimum 10 lat więzienia.
Kolejne "za"
Za uchwaleniem ustawy opowiedziały się kluby PSL i SLD. Piotr Zgorzelski z PSL oświadczył, że jego klub dostrzega wagę problemu wynikającego z tego, że w przyszłym roku na wolność zaczną wychodzić zbrodniarze, którym zamieniono kary śmierci na wyroki 25 lat więzienia.
- Różne mogą być przyczyny tego, że sprawca po odbyciu kary nie może funkcjonować w społeczeństwie. Projekt poprawi sytuację, nasz klub opowiada się za uchwaleniem tej ustawy - powiedział. Jacek Czerniak z SLD zadeklarował, że jego klub popiera intencje rządu - że trzeba chronić społeczeństwo przed groźnymi przestępcami, ale - jak dodał - "nawet student pierwszego roku prawa wie, że prawo nie działa wstecz i że nie można skazywać dwa razy za to samo". Niemniej, jak zadeklarował, doceniając wagę problemu, posłowie SLD zagłosują za uchwaleniem takiej ustawy.
Wątpliwości konstytucyjne
Michał Kabaciński z Twojego Ruchu podkreślił, że "ustawa budzi wątpliwości i daje szerokie pole do nadużyć". - Będzie można wiele osób przenieść do zakładu zamkniętego po wyroku, nie tylko tych, którzy naprawdę powinni tam trafić - mówił Kabaciński. Przekonywał, że ministerstwo sprawiedliwości, przygotowując projekt ustawy, nie posłuchało opinii ekspertów. Zadeklarował, że jego klub wstrzyma się od głosu, bo widzi powagę sytuacji, ale rządowych rozwiązań nie akceptuje. Chce też zwrócić się do prezydenta Bronisława Komorowskiego, aby przed podpisaniem ustawy skierował ją do Trybunału Konstytucyjnego.
Możliwości poparcia projektu rządu nie widzi klub Solidarnej Polski. Arkadiusz Mularczyk z SP zauważył, że rządowy projekt miał jedynie zapobiec powrotowi na wolność wąskiej grupy zbrodniarzy, którzy popełnili najcięższe przestępstwa. - A tymczasem ten projekt przywraca w naszym kraju "psychuszki" znane z czasów komunistycznych - powiedział Mularczyk. - Rządowy projekt może być stosowany wobec sprawców drobnych przestępstw, nie tylko tych najcięższych. Wystarczy, że biegli stwierdzą, że osoba skazana za np. kradzież, ma zaburzenia osobowości - i może do takiego zakładu trafić. Według badań około 13 proc. Polaków ma zaburzenia osobowości. Władza rękami posłów (...) szykuje instrument na niepokornych obywateli - mówił poseł SP.
Zadeklarował, że jego klub poprze projekt, jeśli zostanie on zmieniony. Wcześniej SP zgłosiła swój projekt zmian (w Kodeksie karnym), ale został on odrzucony przez sejmową komisję nadzwyczajną.
Komisja specjalna
Projektem zajmowała się specjalnie powołana komisja. W nowych przepisach chodzi o "osoby z zaburzeniami psychicznymi stwarzające zagrożenie życia, zdrowia lub wolności seksualnej innych osób". Resort sprawiedliwości podkreśla, że przepisy mają dać możliwość wysłania na terapię osób, które odbyły karę, lecz zachodzi obawa, że znów popełnią przestępstwo. - Celem tych rozwiązań jest zapewnienie bezpieczeństwa obywatelom. Dziś mamy lukę prawną - mówiła Elżbieta Radziszewska z PO. Jak podkreśliła, autorzy projektu mieli na uwadze orzecznictwo Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu. Wskazała też na wyrok niemieckiego trybunału konstytucyjnego, który zatwierdził podobne rozwiązanie w prawie niemieckim. - Trudno przewidzieć, jakie może być ewentualne rozstrzygnięcie polskiego Trybunału Konstytucyjnego w tej sprawie - przyznała.
Propozycje rządu
Według rządowej propozycji, osoby o wymienionych wyżej cechach, sąd mógłby umieścić w specjalnie utworzonym Krajowym Ośrodku Terapii Zaburzeń Psychicznych lub zastosować dozór policyjny. Postępowanie byłoby wszczęte na wniosek dyrektora zakładu karnego, gdy konieczność taką wskażą opinie psychiatryczne i psychologiczne. Przed wydaniem decyzji sąd musiałby poznać opinię o sprawcy dwóch biegłych psychiatrów, a w niektórych wypadkach także psychologa i seksuologa. Inni mogliby trafić pod dozór policji. W toku prac nad projektem część prawników zwróciła uwagę na sprzeczność niektórych zapisów z konstytucją, wskazując m.in., że projekt działa wstecz, bo dotyczy osób skazanych w okresie, gdy nie było jeszcze tej ustawy jak również, że jest on próbą ponownego karania za czyn już osądzony oraz pozbawiania wolności za coś, czego skazany jeszcze nie dokonał, a jedynie może dokonać. Zastrzeżenia mieli także eksperci z dziedziny psychiatrii.
Autor: mn//kdj / Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24