Podczas środowego posiedzenia sejmowej komisji sprawiedliwości prokuratorzy przyznali, że niektóre urządzenia biegłych, badających wrak tupolewa w Smoleńsku wykryły cząsteczki trotylu. Podczas konferencji przed ponad miesiącem mówili zaś: - Biegli pracujący w Smoleńsku nie stwierdzili na badanych elementach (wraku TU-154M) jakichkolwiek materiałów wybuchowych, w tym trotylu. Teraz PiS zarzuca prokuratorom kłamstwo.
- Niektóre z detektorów użytych w Smoleńsku wykazały na czytnikach cząsteczki trotylu (TNT), co nie oznacza jednak, że mamy do czynienia z całą pewnością z materiałami wybuchowymi - powiedział w środę, podczas posiedzenia komisji, naczelny prokurator wojskowy, płk Jerzy Artymiak.
Natychmiast jednak zastrzegł, że "te same urządzenia (...) po skalibrowaniu i zbliżeniu do opakowania pasty do butów zareagowały pokazując TNT, co może wskazywać na zbliżony skład chemiczny".
Szef Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie płk Ireneusz Szeląg dodał, że dla prokuratury wyświetlenie się napisu TNT "nie jest równoznaczne ze stwierdzeniem obecności trotylu".
W odpowiedzi PiS zarzucił prokuratorom, że kłamali w październiku, mówiąc o wskazaniach detektorów materiałów wybuchowych w Smoleńsku.
- To redaktor Gmyz (autor tekstu w "Rzeczpospolitej" o trotylu na wraku tupolewa - red.) miał rację, a nie wy, mówiąc że detektory wskazały też m.in. trotyl - powiedział poseł Mariusz Kamiński (PiS). - Nie mieliście prawa tego ukrywać przed opinią publiczną - dodał.
A Antoni Macierewicz pytał płk. Szeląga wprost: - Dlaczego pan kłamał?
Na to Szeląg zwrócił się do szefa komisji Ryszarda Kalisza, by go nie obrażano.
Co prokuratura przekazała 30 października?
Po publikacji "Rzeczpospolitej", w której napisano, że śledczy znaleźli na wraku w Smoleńsku ślady trotylu i nitrogliceryny, prokuratura wojskowa zaprzeczyła tym doniesieniom. - Biegli, pracujący w Smoleńsku, nie stwierdzili na wraku TU-154M trotylu, ani żadnego innego materiału wybuchowego - powiedział wtedy płk Szeląg.
- Nie jest prawdą, że w wyniku przeprowadzonych czynności i badań stwierdzono, że na próbkach zarówno z wnętrza samolotu, jak i poszycia skrzydła znajdują się ślady trotylu, jak i nitrogliceryny. Nie stwierdzono również takich substancji na centropłacie samolotu, w miejscu łączenia kadłuba ze skrzydłem - zapewnił. - Wyników takich nie przyniosło również badanie miejsca katastrofy, gdzie jakoby odkryto wielkogabarytowe szczątki rozbitego samolotu - podał prokurator z WPO w Warszawie.
Zaznaczył natomiast, że znalezione ślady - podczas pobytu biegłych w Smoleńsku - mogą oznaczać obecność tzw. substancji wysokoenergetycznych.
Jak wyjaśniał, urządzenia wykorzystywane w Smoleńsku mogą w taki sam sposób sygnalizować obecność materiału wybuchowego, jak i innych związków np. pestycydów, rozpuszczalników i kosmetyków. - Ostateczną odpowiedź dadzą badania laboratoryjne - dodał wtedy Szeląg.
Prokuratura: dowody nie wskazują na wybuch
Pomimo wskazań detektorów, Artymiak podczas środowej konferencji zapewniał jednak, że liczne opinie polskich i rosyjskich ekspertów nie stwierdziły śladów materiałów wybuchowych we wraku Tu-154M. - Także inne dowody nie pozwalają na przypuszczenia, aby doszło do wybuchu - podkreślił. Artymiak mówił także o próbkach, które dziś przybyły do ze Smoleńska do Polski. - Pomimo że badaniom tych próbek nadano priorytet, to potrwają one co najmniej kilka miesięcy. Wynika to wyłącznie z tego, że badanie każdej próbki może trwać od kilku do kilkudziesięciu godzin - powiedział naczelny prokurator wojskowy. Dodał, że na względzie trzeba mieć także, iż wyniki tych badań będą jednym z elementów składających się na końcową opinię biegłych. Prokurator powiedział też, że próby wypowiadania się na ten temat na przykład "wyłącznie w oparciu o wyniki badań chemicznych bądź opublikowane fotografie świadczą o braku rzetelności lub podstawowej merytorycznej wiedzy".
Po wysłuchaniu opinii prokuratorów przewodniczący komisji Ryszard Kalisz (SLD) zamknął obrady - przeciw czemu protestowali posłowie PiS. Będą chcieli wrócić do sprawy.
Autor: mon//kdj / Źródło: TVN24, PAP