Timmermans będzie starał się przekonać Morawieckiego do podjęcia jakichś działań. Ale w tej chwili, wobec nieuchronności wejścia w życie ustawy o Sądzie Najwyższym, nie bardzo sobie wyobrażam, co Morawiecki mógłby zrobić - mówił w "Faktach po Faktach" były premier Włodzimierz Cimoszewicz.
Wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej Frans Timmermans w poniedziałek przyjedzie do Warszawy. Ma spotkać się z premierem Mateuszem Morawieckim, z którym - jak napisał na Twitterze - będzie "rozmawiać o praworządności", czyli o zmianach w sądownictwie.
"Człowiek numer jeden"
Były premier Włodzimierz Cimoszewicz, poproszony w "Faktach po Faktach" o komentarz do sygnałów ze strony prawicowych mediów, że należałoby "pogonić" wiceszefa KE, odparł: - No proszę bardzo, niech spróbują.
- Jeżeli chcą wymyślić sposób na ostateczne przekonanie Komisji Europejskiej, żeby podjęła dalej idące kroki w realizacji procedury artykułu 7, to proszę bardzo, to jest najlepsza metoda - dodał Cimoszewicz.
Podkreślił, że "nie da się pominąć Timmermansa" w rozmowach o praworządności.
- Chociaż (Jean-Claude) Juncker jest jego przełożonym jako szef Komisji, to każdy ma przypisane swoje kompetencje. Timmermans odpowiada za tego typu zagadnienia i jest człowiekiem numer jeden do kwestii praworządności w państwach członkowskich - wyjaśnił były premier.
"Siekiera już wisi"
Cimoszewicz przyznał, że "nie spodziewa się żadnych zmian" w polskim sądownictwie, do których miałaby doprowadzić wizyta Timmermansa.
- Timmermans będzie starał się przekonać Morawieckiego do podjęcia jakichś działań. Ale w tej chwili, wobec nieuchronności wejścia w życie ustawy o Sądzie Najwyższym, nie bardzo sobie wyobrażam, co Morawiecki mógłby zrobić. Nawet, gdyby chciał. Ta siekiera już wisi i 3 lipca ona spadnie - mówił gość "Faktów po Faktach". Tego właśnie dnia wejdzie w życie ustawa o SN. Były premier tłumaczył, że KE mogłaby "wykonać ruch i wystąpić do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości o zajęcie się tą sprawą i wydanie tymczasowego postanowienia, zawieszającego realizację ustawy o Sądzie Najwyższym".
- Trudno powiedzieć czy Komisja to zrobi. Ale jeśli rozmowy Timmermansa w Warszawie będą wskazywały na wyraźny brak dobrej woli z polskiej strony, to nie wyobrażam sobie, żeby Timmermans mógł cokolwiek innego rekomendować - podkreślił Cimoszewicz.
"Na tym polega zniesienie trójpodziału władzy"
- Znowelizowana ustawa o Sądzie Najwyższym doprowadza do tego, że (...) bardzo duża część obecnych sędziów Sądu Najwyższego będzie musiała odejść w stan spoczynku. Chyba, że poproszą prezydenta o zgodę na dalsze orzekanie, a on się na to zgodzi - tłumaczył Cimoszewicz
Jak ocenił, "na tym polega zniesienie trójpodziału władzy". - Dalsze orzekanie tych sędziów będzie zależało od woli przedstawiciela władzy wykonawczej, prezydenta. Będą musieli się uzależnić od jego woli - wyjaśniał.
Dodał, że wejście w życie ustawy o SN to "koniec dłuższego procesu jaki obserwowaliśmy przez ostatnie dwa lata". - Zaczęło się od Trybunału Konstytucyjnego, potem były sądy powszechne, w tej chwili Sąd Najwyższy - wyliczał gość "Faktów po Faktach".
- Ta ustawa dotyczy też prezesa, czyli profesor (Małgorzaty) Gersdorf, mimo konstytucyjnej gwarancji jej kadencji. Dojdzie do faktycznego, choć bezprawnego skrócenia jej konstytucyjnej kadencji aktem niższej rangi - zaznaczył były premier.
"To jest niegodziwa metoda walki politycznej"
Grupa byłych prezydentów, premierów, szefów MSZ i opozycjonistów z czasów PRL napisała list w sprawie wejścia w życie ustawy o SN, skierowany do Komisji Europejskiej i do polskich władz. Pod listem podpisał się między innymi Cimoszewicz. Prezes PiS Jarosław Kaczyński w odpowiedzi pisał o "kompradorskich" elitach proszących o pomoc "wrogie nam ośrodki zagraniczne".
Do słów tych odniósł się gość "Faktów po Faktach" i zaznaczył, że "ten zarzut jest sformułowany przy pomocy bardziej dyplomatycznego języka, a sygnatariusze listu spotykali się też z inaczej formułowanymi zarzutami".
- Jestem zdumiony, jak łatwo politykom polskiej prawicy i dziennikarzom związanymi z polską prawicą przychodzi obrzucanie ludzi, z którymi się nie zgadzają, najbardziej podłymi insynuacjami. To są zarzuty z reguły wymierzone w godność tych, którzy są postrzegani jako przeciwnicy. Chodzi o moralne niszczenie i zohydzanie ich w oczach opinii publicznej. To jest niegodziwa metoda walki politycznej - przekonywał były premier. Jak mówił Cimoszewicz, "sygnatariusze listu, podobnie jak dziesiątki tysięcy ludzi na ulicach polskich miast, jak tysiące polskich prawników, sędziów i naukowców, którzy przedstawiają podobne poglądy" kierują się "dobrem państwa i społeczeństwa".
- Jesteśmy przekonani, że naruszanie zasad liberalnej demokracji i praworządności jest złe i prowadzi do rozbijania Unii Europejskiej jako wspólnoty narodów wyznających te same zasady i te same wartości. My robimy to, co robimy, zdając sobie doskonale sprawę z tego, że będziemy obrzucani błotem, opluwani. Nie jestem tym zaskoczony - podsumował.
Autor: ads//rzw / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24