W lasach panuje wzmożony ruch, ludzie ruszyli po chrust. Płacą leśnikom za drewno, które zbierają sami. Nadleśnictwa przyznają, że klientów przybywa. Cena chrustu jest atrakcyjna, ale zbiórka kosztuje wiele pracy. Materiał magazynu "Polska i Świat".
Coraz więcej klientów szuka alternatywy dla węgla i coraz więcej nowych osób zgłasza się do Nadleśnictw. - Pojawiają się ludzie, którzy kiedyś drewno jako dodatek do palenia węglem wykorzystywali - mówi nadleśniczy Nadleśnictwa Płońsk Tomasz Jóźwiak. - Dziś, przy wysokich cenach węgla, zakładam, że proporcje się odwróciły, czyli więcej drewna będzie wykorzystywane do opalania domostw, a mniej węgla - ocenia.
Pani Ewa ma już zapasy, drewno przez dwa tygodnie zbierała z mężem. Traci się dużo czasu, ale oszczędza sporo pieniędzy. - Ciężkie czasy są, a drzewo jest tańsze. Oczywiście nie liczymy naszej pracy, bo gdybyśmy policzyli nasze dniówki, to by też to było drogo - przyznaje.
Tomasz Jóźwiak prezentuje towar, który Nadleśnictwo wystawia na sprzedaż. Podkreśla, że leśnicy nie używają określenia chrust. - Mówimy "drewno małowymiarowe" - wyjaśnia.
Zanim się kupi, trzeba skontaktować się z leśnikiem, podpisać dokumenty BHP. Potem leśnik skieruje na miejsce, gdzie można zebrać drewno, które trzeba ułożyć na stos. Następnie przyjeżdża leśnik i mierzy. - Ilość, którą na podstawie obmiaru wyliczę, wciągam na stan, aby móc później w kancelarii już sprzedać - tłumaczy Janusz Chmielewski z Leśnictwa Kępa.
Chrust powinien schnąć przynajmniej rok
Cena zależy od nadleśnictwa. - Najtańszy surowiec opałowy, czyli drewno małowymiarowe, które nabywca pozyskuje własnym kosztem, musi je sam przygotować, zabrać potem z lasu. To jest cena rzędu 50 złotych za metr przestrzenny - tłumaczy rzecznik prasowy Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Warszawie Maciej Pawłowski.
Kto dziś kupuje drewno z lasu na ten sezon grzewczy, może się jednak zawieźć. Chrust prosto z lasu jest wilgotny. Powinien schnąć przynajmniej rok, żeby jak najlepiej ogrzewał dom. Janusz Chmielewski przyznaje, że drewno podczas spalania musi mieć odpowiednią wilgotność. - Niestety obecna wilgotność przekracza normy - mówi.
- Ono będzie się paliło, tylko będzie dawało mniej energii. Więcej energii zostanie zużyte na to, żeby woda, która w nim jest, odparowała, w związku z tym wolniej nas będzie ogrzewało, w efekcie więcej tego drewna spalimy. Będziemy mieli większe straty energetyczne - dodaje.
Źródło: TVN24