Chore krowy trafiają do rzeźni i na nasze stoły. "Ludzie nie świnie, zjedzą wszystko"

[object Object]
"Chore bydło kupię" - reportaż "Superwizjera"Superwizjer
wideo 2/4

W polskich rzeźniach od lat na masową skalę zabija się chore krowy. Jedząc ich mięso narażamy zdrowie i życie. W branży o tym procederze wiedzą wszyscy, ale liczy się tylko biznes. Bardzo opłacalny biznes. Pokazali to w swoim śledztwie dziennikarze "Superwizjera". Jeden z nich zatrudnił się w ubojni, do której trafiało chore bydło.

OSTRZEGAMY, NIEKTÓRE ZDJĘCIA REPORTAŻU MOGĄ BYĆ DRASTYCZNE

W Polsce hoduje się dziś ponad sześć milionów dwieście tysięcy krów, cieląt i byków. Do ubojni można zawieźć i w niej w dopuszczalnych warunkach uśmiercić wyłącznie zwierzęta zdrowe. Takie, które mogą się same poruszać. Najwięcej jest jednak krów ras mlecznych, które z powodu silnej eksploatacji szczególnie podatne są na choroby, a także urazy. Chore bydło w slangu hodowców określa się "leżakami".

Zobacz! Gdzie trafiło chore mięso, jak sprawę z reportażu komentują lekarze, politycy i świat

"Jak sztuka jest leżąca, chłop dzwoni, żeby się jej pozbyć"

Informator "Superwizjera" zna rynek od podszewki. Działa w branży mięsnej od wielu lat, obserwując, co naprawdę dzieje się z chorymi krowami. Tłumaczy, kiedy mamy do czynienia z bydłem leżącym.

- Sztuka na sztukę skoczy, kręgosłup jej złamie. Krowa się cieli, cielak duży, miednicę rozepcha, potem się kości nie schodzą, krowa leży, nie może wstać. Sztuka, która na przykład przy drzwiach stała, zawiało ją - a bydło bardzo nie lubi przewiewu - kataru dostanie, chudnie ta sztuka i się położy - mówi.

Co dzieje się z tysiącami chorych zwierząt, które mimo leczenia nie zdrowieją? Przeprowadzone przez dziennikarzy "Superwizjera" śledztwo dowodzi, że w Polsce od lat istnieje czarny, niezwykle opłacalny rynek handlu chorymi krowami.

- Jak sztuka jest leżąca, chłop dzwoni, żeby się jej pozbyć. Bo on ją leczył, szprycował, pięćset złotych zainwestował w weterynarza. Czasem sam lekarz mówi: "chłopie, weź to gdzieś, opie***l, to przynajmniej jakiś zysk będzie z tego" - mówi informator.

- Z utylizacją jest tak, że niby jest jakaś rekompensata od gminy - dwieście, trzysta złotych. Ale jest jeszcze coś takiego, że krowa żyje, tak? To ani jej udusić, ani jej młotkiem, trzeba weterynarza zamówić, zastrzyk pięćset złotych. Kto będzie ładował pięćset złotych w złom, jak można go sprzedać za tysiąc handlarzowi. Taki chłop dzwoni, gdzie najwięcej dadzą za taki złom, żeby się pozbyć. Przyjeżdża handlarz, otwiera klapę, wyciąga na samochód, i ch*j - dodaje.

"Większość bydła leżącego trafia do sprzedaży"

W internecie i lokalnej prasie można znaleźć setki kierowanych do hodowców bydła ogłoszeń z ofertą skupu chorych krów. Dotyczą całej Polski, a handlarze oferują rolnikom natychmiastową płatność gotówką za "wybrakowany" lub "pourazowy" żywy towar.

- Z tymi handlarzami to taka lipa jest, bo ci kitu nawsadzają, że tysiąc złotych dostaniesz za sztukę, a potem, że waga nie ta, że za długo leży. Czterysta, może pięćset złotych ci dadzą. Rolnik dzwoni i mówi: "Mam sztukę, po witaminach". Po witaminach, wiesz. No, to po antybiotyku. Albo że "kwiatków się najadła". Taka grypsera chodzi - tłumaczy informator. Dodaje, że tak naprawdę chodzi o leczenie krów.

Oficjalnie o losie niedającego się wyleczyć zwierzęcia decydować powinien wezwany przez hodowcę weterynarz. Może uśpić krowę zastrzykiem lub pozwolić na tak zwany ubój z konieczności, w oborze, gdzie leży zwierzę. Tylko w tym drugim przypadku jest szansa, że mięso trafi do sprzedaży, a hodowca uniknie straty. Musi jednak znaleźć rzeźnię, której pracownik przyjedzie i z zachowaniem specjalnych procedur zabije na miejscu cierpiące zwierzę. O sprawie trzeba też powiadomić Agencję Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa, a krowia tusza musi trafić natychmiast do rzeźni i przejść badanie potwierdzające, że mięso nie jest szkodliwe.

- Większość bydła leżącego trafia do sprzedaży - wskazuje informator. Dopytywany, czy do handlarzy trafia też padłe bydło, odpowiada: - Oczywiście. Dodał, że "tak jest w całej Polsce". - Bardzo dużo jest zakładów, które się specjalizują tylko w "leżącym" bydle, bo to jest największy biznes - wyjaśnia.

Dziennikarz zatrudnił się w ubojni

Jeden z zakładów, o których mówi informator, to ubojnia, jakich wiele w całej Polsce. Połączona jest z zakładem przetwórstwa mięsa i wędlin. Rodzinna firma zatrudnia kilkudziesięciu pracowników. Według informacji "Superwizjera" ten typowy zakład w nocy zamienia się w rzeźnię chorych krów. (…) By przeniknąć do wnętrza firmy, dziennikarze użyli fortelu. Jeden z nich poszedł na rozmowę o pracę do ubojni, wcielając się w rolę poszukującego pracy rzeźnika. Pracę rozpoczął już następnego dnia rano.

Nowego pracownika początkowo skierowano na linię rozbioru mięsa, gdzie nie miał do czynienia z zabijaniem krów. O tym, co dzieje się w firmie w nocy, świadczyły jednak cuchnące i sine połacie wołowiny pozostawione przez brygadę zajmującą się ubojem.

Mężczyzna, który instruował dziennikarza "Superwizjera", kazał mu "czyścić wszystkie farfocle". - Ma to wyglądać - mówił.

Z niektórych tusz usunięto znaczną część mięsa. Dlaczego? Mogło to wskazywać na usuwanie ropieni i innych chorych tkanek.

Jedna z pracownic na uwagę, że "tusze są jakieś dziwne" odpowiada: - Coś takiego to więcej idzie na kebaba. Dlatego ja nieraz powiedziałam: "K***a, kebaba już nie".

Inny z pracowników pokazywał mięso z "leżącego" bydła. - Po porodzie na przykład, wiesz, albo nogę złamała. Złamie nogę, to ci już się nie nadaje do chowu, nie? A musisz ją opie****ić, bo co z nią zrobisz? Ale już handlarze dają taniej, bo jest uszkodzona. Dla siebie tego nie biję, bo nie nadaje się. Ale dla zakładu normalnie. Tak, dla zakładu to same pieniądze są - mówi pracownik.

Wskazując na jedną z krów, dodaje: - Coś w szynce miała, jakiś ropień, nie ropień, bo wycięte jest. Dzisiaj to takich nie ma, mało jest. A nieraz jest dużo.

Na pytanie dziennikarza, czy nie ma z tym problemu odpowiada: - Nie pytaj się lepiej.

"Chore bydło kupię" - pierwsza część dyskusji

Elektryczna wyciągarka, krowy przywiązane za kończyny i za rogi

Po dwóch tygodniach, bez szkoleń i oficjalnej umowy szefowie firmy skierowali nowego pracownika na nocną zmianę, która zajmuje się ubojem krów. Mógł się przekonać, jak z żywych zwierząt powstaje mięso.

Przy uboju krów pracuje zaledwie kilku zaufanych pracowników. W opustoszałym o tej porze zakładzie lampy oświetlają tylko jedną z hal na tyłach firmy, graniczący z nią plac i wyładowczą rampę. Wścibskie oczy postronnych nie mają szans dostrzec, co pod osłoną nocy dzieje się we wnętrzu położnej wśród pól na skraju wsi rzeźni.

Po kilkudziesięciu minutach od rozpoczęcia nocnej zmiany na plac wjeżdżają jedna po drugiej ciężarówki do przewozu zwierząt. Pierwszy handlarz szykuje się do rozładunku przywiezionych krów.

Wszystkie krowy we wnętrzu ciężarówki leżą i żadna nie jest w stanie się podnieść. Do wyciągnięcia zwierząt, z których każde waży kilkaset kilogramów, pracownicy używają zamontowanego specjalnie w tym celu wyposażenia ubojni. Uruchamiają przymocowaną do ściany elektryczną wyciągarkę.

Koniec nawiniętego na maszynę powrozu rzeźnicy przywiązują wyćwiczonymi ruchami do nóg, rogów, a nawet pysków chorych krów. Maszyna powoli przez długie minuty wciąga bezwładne zwierzęta, jedno po drugim w głąb rzeźni. Większość krów jest tak wycieńczona, że nie wydaje żadnych dźwięków. O tym, że wciąż żyją i czują, świadczą tylko poruszana oddechem skóra i szeroko otwarte oczy.

"To jest zadanie cierpienia zwierzęciu"

O komentarz do nagranego w zakładzie materiału dziennikarze "Superwizjera" poprosili profesora Romana Kołacza, specjalistę do spraw hodowli i dobrostanu zwierząt, wieloletniego rektora Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu.

- Przyznam szczerze, że jestem poruszony i nawet wstrząśnięty, bo nie wyobrażałem sobie i nie wyobrażam sobie, że w polskiej rzeźni taka sytuacja może mieć miejsce. Pierwszy moment jest już karygodny, to wywlekanie zwierząt z pojazdu. Niedozwolone jest ciągnięcie zwierząt z pojazdu w jakikolwiek sposób, czy to używając podnośników, czy ciągnąc za kończyny, za rogi. To jest niedozwolone prawem - mówi profesor Kołacz.

Męka wciąż żywych zwierząt trwa. Przeciągnięte na koniec hali chore krowy pracownicy ubojni przymocowują do drugiej wyciągarki. Powróz znów przymocowują do nóg, rogów i pysków. W pełni świadome krowy kolejno są podciągane pod sufit, na miejsce, gdzie w końcu ktoś przerwie ich cierpienie.

- To zwierzę jest absolutnie przytomne, podciąga się je na linie. Ten moment jest niedopuszczalny, to jest zadanie cierpienia zwierzęciu - tłumaczy Kołacz.

Nikt się nie spieszy, by skrócić mękę zwierząt. W końcu rzeźnik ogłusza zwierzę przez wbicie w mózg metalowego trzpienia, później podcina krowie gardło.

"Chore bydło kupię" - druga część reportażu

Ciężarne krowy trafiają do ubojni

Kolejne transporty chorych zwierząt podjeżdżają pod rampę. W rozładunku pomagają handlarze, którzy przywieźli krowy do rzeźni. Tworzy się tłok, wciągane do środka zwierzęta przez wiele minut czekają na swoją śmierć, obserwując los towarzyszek. Podciąganie pod sufit, strzały w głowy i podcinanie kolejnych gardeł. Najdłużej czeka na śmierć jedna z niewielu krów, które o własnych siłach wyszły z auta. Wśród zabijanych zwierząt są także krowy ciężarne, z brzucha jednej z nich wraz z wnętrznościami wyjęto płód.

- Jak tam taki cielaczek się trafił większy to co z nim zrobić? - pyta dziennikarz jednego z pracowników.

- Wy**b. Jak nie możesz dać rady sam, to zawołaj, to któryś przyjdzie i ci pomoże - odpowiada.

Jednej z krów nie trzeba zabijać, przywieziono ją martwą.

Praca trwa niemal do rana. W ciągu dwóch nocy do ubojni przywieziono blisko trzydzieści krów, tylko trzy weszły do rzeźni na własnych nogach.

Kluczowe jest to, że w zakładzie ani przez chwilę nie ma lekarza weterynarii, który powinien nadzorować rzeźników i przed ubojem badać każde zwierzę.

- Każda partia zwierząt powinna być zbadana badaniem tak zwanym przedubojowym zwierząt jeszcze żywych, żeby stwierdzić, czy mogą być dopuszczone do uśmiercenia - podkreśla profesor Kołacz.

Dopytywany, czy takie badanie ma związek z bezpieczeństwem mięsa, które pozyskuje się z tych krów, odpowiada: - Oczywiście, że tak. Po to się je prowadzi.

"To mięso może być szkodliwe dla konsumenta"

Rano przygotowane do sprzedaży mięso z chorych krów osobiście sprawdzają szefowie firmy. Wskazują, które fragmenty zepsutych tusz należy jeszcze usunąć.

Dowodem przeprowadzonego przez weterynarza badania jest przystawienie na skórze zabitego zwierzęcia odpowiedniego stempla z identyfikującym zakład numerem. Owalnymi pieczątkami oznaczającymi dopuszczenie mięsa do obrotu i spożycia posługiwali się jednak zamiast weterynarza pracownicy zakładu.

Profesor Kołacz podkreśla, że taka praktyka jest niedopuszczalna. - Po to jest lekarz, żeby po zbadaniu zwierzęcia móc na podstawie swojej wiedzy autorytatywnie stwierdzić, że ta tusza jest zdatna do spożycia i można ją puścić na rynek. Jeżeli tusza nie jest zbadana, to mięso może być szkodliwe dla konsumenta - tłumaczy ekspert.

W teorii stan każdej z zabitych krów opisuje także przechowywany w rzeźni dokument, tak zwany łańcuch żywieniowy. Zaczyna go wypełniać hodowca, który musi podać szereg szczegółowych informacji, między innymi, czy zwierzę chorowało. W praktyce nikt nie kontroluje, czy wpisane dane są prawdziwe, a kolejną osobą, która wypełnia formularz, jest weterynarz badający krowę przez ubojem.

Zysk rośnie kilkukrotnie

Zabijanie chorych krów to niezwykle dochodowy interes. Każdy kilogram wołowego mięsa zakład sprzedaje w hurcie za dziewięć złotych. Za średniej wagi zdrową krowę musi jednak zapłacić hodowcy około 2500 złotych, za krowę leżącą zaledwie 400-500 złotych.

Różnica w cenie przekłada się na czysty zysk ubojni, który w przypadku krowy zdrowej wynosi około 30 groszy za kilogram mięsa. W przypadku tak zwanego leżaka każdy kilogram to aż dwa złote zysku.

W skali roku średniej wielkości rzeźnia, zabijając zdrowe krowy, może zarobić niespełna 350 tysięcy złotych, krowy chore - blisko dwa i pół miliona.

"No co? Kasa w łapę i siup"

Czy jest możliwość, że po wprowadzeniu mięsa do obiegu wyjdzie, że krowa była leczona?

- Teoretycznie. Trzeba by było pójść śladem mięsa. Znaleźć, gdzie to mięso poszło, kupić je z półki, oddać do badania, bo w smaku to nie wyczujesz antybiotyku - wyjaśnia informator "Superwizjera".

A co robią ubojnie, które kupują "leżaki" od handlarzy, żeby mieć weterynarię w kieszeni: - No co? Kasa w łapę i siup - podkreśla.

Jak twierdzi informator, to samo dzieje się z zakładowym lekarzem weterynarii. - Pięćdziesiąt, sto od sztuki. Dwadzieścia sztuk zrobisz w ciągu dnia, to masz dwa tysiące dziennie - zauważa.

"Chore bydło kupię" - pierwsza część dyskusji

Sprawa zabijania "leżaków" pojawiła się już kilka lat temu

Zmowa milczenia między hodowcą, ubojnią i weterynarzem oznacza, że wyjście na jaw procederu zabijania "leżaków" i przetwarzania krów padłych może nastąpić wyłącznie przypadkiem. Pierwsza z takich przypadkowych wpadek zdarzyła się blisko sześć lat temu, gdy policyjny patrol zatrzymał do rutynowej kontroli ciężarówkę wiozącą krowy do ubojni we wsi obok Białej Rawskiej w województwie łódzkim. Uwagę jednego z funkcjonariuszy zwrócił fakt, że wszystkie zwierzęta leżą i nie wydają żadnych dźwięków. Okazało się, że krowy były w stanie agonalnym, a głośna na cały kraj afera wybuchła, gdy w samej ubojni znaleziono ponad sto ton mięsa pochodzącego - jak wykazały badania - z krów chorych i padłych.

- W toku śledztwa ustalono, że do ubojni trafiały krowy pourazowe, krowy, którym podawano produkty lecznicze oraz krowy w stanie agonalnym. Badania zabezpieczonych próbek mięsa wykazały, że w jednej trzeciej próbek stężenie antybiotyków przekraczało dopuszczalne normy. Mięso zawierające antybiotyki ponad wartości dopuszczalne nie nadaje się całkowicie do spożycia przez ludzi - wyjaśnia Kamil Bednarek, zastępca prokuratora rejonowego w Rawie Mazowieckiej.

Dodaje, że "ubój był wykonywany bez nadzoru urzędowych lekarzy weterynarii, nie było badania przedubojowego i poubojowego".

Szybko okazało się, że państwowe służby co najmniej od kilku lat wiedziały, co dzieje się w rodzinnej ubojni należącej do Józefa i Piotra M. Opowiedział o tym Józef Szwed, którego posesja graniczy z ubojnią. Pracował w zakładzie i na własne oczy obserwował proceder. Potem przez kilka lat nakłaniał rozmaite urzędy do zajęcia się sprawą. Bez skutku.

- Dzwoniłem do Rawy, do [powiatowego - przyp. red.] lekarza weterynarii, powiedziałem mu co i jak, a on mówi tak: "Panie, bądź pan cicho, bo on jest pod ochroną". Ja mówię: "Pod pańską ochroną?". A on: "Pod moją też" - relacjonuje Józef Szwed.

Zastępca prokuratora rejonowego w Rawie Mazowieckiej Kamil Bednarek dodaje, że "sąsiedzi alarmowali służby weterynaryjne i sanitarne, na miejscu były przeprowadzone kontrole, ale były to kontrole zapowiedziane zgodnie z prawem".

- Niektóre wykazywały drobne uchybienia, niektóre wykazywały, iż ubojnia działa w sposób prawidłowy - przekazuje.

Dziennikarz "Superwizjera" rozmawiał z kobietą, które mieszkała obok ubojni.

- Ja do dzisiaj wołowiny nie jem, w ogóle, tak sobie obrzydziłam tymi zdechlakami tam. Fetor był, nie to, że smród, ale fetor - opowiada kobieta. - Na traktorze przywiózł padlinę przykrytą, krowa jakaś. Zadzwoniłam do weterynarza i mówię: "Jak pan chce, to niech pan przyjedzie w tej chwili, to pan złapie na gorącym uczynku, bo jak my piszemy, to pan w to nie wierzy, że takie rzeczy się dzieją". Przyjechał, ale za jakieś pół godziny, jak to wszystko było już zdjęte, zrzucone - dodaje.

"Człowieku, ludzie nie świnie, zjedzą wszystko"

Ubojnia leżaków pod Białą Rawską została przez prokuraturę zamknięta, zaś Piotr M. zmienił branżę - dziś prowadzi duży warsztat samochodowy.

W rozmowie z dziennikarzem "Superwizjera" twierdzi, że jest niewinny. Ale jego ojciec, który wcześniej kierował ubojnią, w rozmowach z pracownikami nazywał po imieniu swój pomysł na biznes.

- Podroby, którym lekarz bił trójkąt [niezdatne do spożycia - red.], zrzucał na posadzkę, a Józef brał nóż i te trójkąty zrzynał i do pojemnika. Ja mówię: "Józef, co ty robisz, przecież to się nie nadaje". A on mówi: "Człowieku, ludzie nie świnie, zjedzą wszystko" - zdradza Józef Szwed, były pracownik ubojni M.

W sprawie afery z Białej Rawskiej dwa miesiące temu zapadł pierwszy, choć nieprawomocny wyrok. Piotr M. został skazany na trzy lata bezwzględnego więzienia, a wyroki w zawieszeniu usłyszeli handlarze skupujący chore krowy oraz współpracujący z ubojnią urzędowi lekarze weterynarii. Ci ostatni prowadzą dziś w okolicy własne gabinety.

"Spożycie tego mięsa może stanowić zagrożenie dla zdrowia i życia"

W ponad 60 tomach akt organy ścigania precyzyjnie udokumentowały mechanizm przetwarzania na mięso krów chorych i padłych. Powszechną na rynku praktykę działania hodowców, handlarzy, ubojni i lekarzy weterynarii oraz legalizacji pozyskanego z "leżaków" mięsa. Dzięki zamówionym w trakcie śledztwa ekspertyzom wiemy, czym grozi zjedzenie mięsa pochodzącego z krów chorych i padłych. Biegli stwierdzili, że konsumenci są narażeni między innymi na ciężkie zatrucia pokarmowe, zakażenie pozajelitowe, zapalenie opon mózgowych, stawów, szpiku oraz kości, wrzodziejące zapalenie jelita a także sepsę o ciężkim przebiegu. Wniosek? "Spożycie tego mięsa może stanowić zagrożenie dla zdrowia i życia". Z afery Białej Rawskiej służby odpowiedzialne za bezpieczeństwo żywności i dobrostan zwierząt nie wyciągnęły jednak żadnych wniosków.

W styczniu zeszłego roku kolejną ubojnię leżaków wykryła znów przypadkowo policja na Podlasiu.

- Ujawniono tam pięć krów w stanie wycieńczenia, dlatego właściciel ubojni i jego syn pełniący funkcję kierownika skupu zostali zatrzymani i przedstawiono im zarzuty narażania wielu osób na niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia poprzez próbę wprowadzenia do obrotu szkodliwych dla zdrowia środków spożywczych w postaci mięsa tych zwierząt - informuje Adam Naumczuk, prokurator rejonowy w Bielsku Podlaskim.

Dodaje, że szkodliwe dla zdrowia mięso "trafiało na terytorium całego kraju i poza granicę".

Podejrzani szefowie firmy wyszli na wolność za poręczeniem, a prowadzona przez nich ubojnia dalej działa. Jej pracownicy zareagowali nerwowo na wizytę naszej ekipy.

- To jest prywatny teren, proszę się stąd zabierać. Bo zaj***e w tę kamerę zaraz kopa albo tobie zaj***e w niuch zaraz. Co ty k***o chcesz? Co tu robisz? Co ty k***a mafia jakaś? Z telewizji? To co? To wam wszystko k***a wolno? - wykrzykiwał jeden z nich.

"Chore bydło kupię" - druga część dyskusji

Interwencja policji w ubojni

Po kilku tygodniach dziennikarze "Superwizjera" wrócili do zakładu, w którym pod pretekstem pracy zarejestrowali proceder uboju chorych krów. Kamerą nagrali moment wyciągania krów z ciężarówki za pomocą wyciągarki. Pracownicy ubojni nie odpowiadali na pytania, uciekali z terenu zakładu. Dziennikarz wezwał policję.

- Normalnie się odbywa ubój. Nie "leżaków" - przekonuje jeden z rzeźników.

Dziennikarz wskazuje na leżącą już w ubojni krowę, która nie może wstać.

- A proszę pana zdarzy się, że przewróci się na samochodzie, bardzo często się zdarza - przekonuje pracownik.

Zapewnia, że na miejscu był lekarz: - Jest lekarz, bo… Zawsze jest lekarz przy uboju.

Dopytywany gdzie jest weterynarz mówi: - Ja zaraz pójdę sprawdzę. Wyciąga telefon i dzwoni.

W oczekiwaniu na policję i zakładowego weterynarza, pracownicy zaczynają zacierać ślady nielegalnego uboju. Na miejsce przychodzi też mężczyzna, który podaje się za lekarza weterynarii. Nie chce jednak się przedstawić.

Korzystając z zamieszania, jeden z kierowców próbuje uciec z transportem chorych krów. Na szczęście wtedy pojawił się długo oczekiwany policyjny patrol. Widząc pościg, kierowca porzucił samochód na sąsiednim podwórku, obok drugiego pełnego krów auta. Pozostało zabezpieczyć ślady przestępstwa i zająć się zwierzętami, ale na przyjazd powiatowej lekarz weterynarii i policyjnych ekip śledczych reporterzy "Superwizjera" czekają blisko trzy godziny.

Lekarz pytana, czy były jakieś sygnały, że w tym miejscu ubija się "leżaki" odparła: - Nic nie wiem na ten temat. Jestem powiatowym od roku. Zakład jest pod kontrolą stałą - zapewnia. Dopytywana przyznaje jednak, że "w nocy nie ma kontroli".

"Chore bydło kupię" - dyskusja w studio

Oba samochody są pełne zwierząt, ale nikt nawet nie chce zajrzeć do środka. Kiedy w końcu jedna z ciężarówek zostaje otwarta, w środku widać kilka leżących krów.

- Być może one same zejdą. Wcale nie jest powiedziane, że one są... Być może zejdą - mówi lekarz weterynarii.

Kierowcy kolejnego transportu udało się uciec, tymczasem na podwórku trwa dramat chorych zwierząt. Od kilkudziesięciu minut przygląda się temu powiatowa weterynarz. Zabezpieczanie śladów trwa kolejne godziny. Krowy uśpiono i przekazano do zakładu utylizacyjnego dopiero nad ranem.

Chore krowy trafiają na nasze stoły

W trakcie dziennikarskiego śledztwa dziennikarze "Superwizjera" wykazali, że chore krowy masowo trafiają do rzeźni i na nasze stoły. Odpowiedzialność za to ponoszą nie tylko właściciele ubojni, handlarze i hodowcy zwierząt, ale też instytucje państwa, których zadaniem jest nadzór nad mięsną branżą.

Zaangażowanie w proceder zakładowych weterynarzy, a także bierność organów ścigania oraz inspektorów weterynarii wszystkich szczebli powodują, że w przypadku chorych i padłych krów system kontroli jest fikcją.

Po materiale "Superwizjera" o mięsie chorych krów Główny Lekarz Weterynarii wydał komunikat.

Autor: ads / Źródło: Superwizjer

Źródło zdjęcia głównego: TVN24

Pozostałe wiadomości

Wraz z początkiem 2025 roku roku w gabinetach stomatologicznych obowiązywać zacznie zakaz stosowania plomb z dodatkiem rtęci. Mowa o popularnych kiedyś szarych plombach amalgamatowych. To konsekwencja przyjętego w tym roku przez Unię Europejską rozporządzenia. Na jego mocy państwa członkowskie mają też w kolejnych latach zakazać produkcji, importu i eksportu niektórych lamp z rtęcią.  

Bezwzględny zakaz w gabinetach stomatologicznych. Wchodzi od 1 stycznia   

Bezwzględny zakaz w gabinetach stomatologicznych. Wchodzi od 1 stycznia   

Źródło:
PAP, tvn24.pl

W mojej ocenie sytuacja jest skomplikowana, to budzi moje wątpliwości i bardzo jestem ciekawa, jak do tego podejdzie prezydent - powiedziała w TVN24 konstytucjonalistka dr Monika Haczkowska, odnosząc się do kwestii wyłaniania kandydatów na nowego prezesa Trybunału Konstytucyjnego. Wskazała, że we wtorek kończy się kadencja dwóch sędziów, więc podczas Zgromadzenia Ogólnego Sędziów TK, które ma zostać zwołane na piątek, skład będzie niepełny.

"Kłopotliwa, patowa sytuacja" w Trybunale. Co zrobi prezydent?

"Kłopotliwa, patowa sytuacja" w Trybunale. Co zrobi prezydent?

Źródło:
TVN24, PAP

17-latka poszła na spacer z psem i została zaatakowana przez owczarka, który przeskoczył płot posesji. Dziewczyna odniosła obrażenia, jej pies nie przeżył tego starcia. Okoliczności zdarzenia badają policjanci z Pisza.

Przeskoczył przez płot, pogryzł nastolatkę, a jej psa zagryzł

Przeskoczył przez płot, pogryzł nastolatkę, a jej psa zagryzł

Źródło:
TVN24

Prezydent Andrzej Duda w listopadzie ułaskawił osobę skazaną za ciężkie przestępstwo narkotykowe. Jak czytamy w uzasadnieniu prezydent między innymi "miał na uwadze względy humanitarne - szczególnie trudną sytuację rodzinną osoby skazanej". "Rzeczpospolita" przypomina, że to nie pierwszy raz, gdy Duda zdecydował się wypuścić z więzienia osobę z takim wyrokiem.

Prezydent ułaskawił przestępcę skazanego za handel narkotykami i jazdę pod wpływem

Prezydent ułaskawił przestępcę skazanego za handel narkotykami i jazdę pod wpływem

Źródło:
tvn24.pl, "Rzeczpospolita"

Marka Kontigo kończy swoją działalność w Polsce. Sklep internetowy będzie działał do 15 grudnia. Wcześniej sieć drogerii, należąca do holdingu Eurocash, poinformowała o likwidacji wszystkich placówek stacjonarnych nad Wisłą.

To koniec sieci drogerii. "Czas się pożegnać"

To koniec sieci drogerii. "Czas się pożegnać"

Źródło:
tvn24.pl

Jamie Lee Komoroski, która pod wpływem alkoholu wsiadła za kierownicę i wjechała we wracających z własnego wesela nowożeńców, została skazana na karę 25 lat pozbawienia wolności. W chwili zderzenia 27-latka dwukrotnie przekroczyła dopuszczalną prędkość. W wypadku zginęła panna młoda. Komoroski przyznała się do winy.

Zginęła panna młoda wracająca z wesela. Sprawczyni usłyszała wyrok

Zginęła panna młoda wracająca z wesela. Sprawczyni usłyszała wyrok

Źródło:
The Guardian, tvn24.pl

Stołeczni policjanci zatrzymali 41-latka, który wsiadał właśnie do kradzionego porsche. - Luksusowe auto było poszukiwane przez funkcjonariuszy z Komendy Miejskiej Policji w Lublinie - informuje Komenda Stołeczna Policji.

Wsiadał właśnie do kradzionego porsche...

Wsiadał właśnie do kradzionego porsche...

Źródło:
tvnwarszawa.pl

- Opłaca się, tu jest taniej niż u nas - przyznają Czesi, którzy szturmują polskie targowisko w Kudowie-Zdroju. Dziennikarze czeskiego portalu CNN Prima News odwiedzili polsko-czeskie pogranicze, by dowiedzieć się, co najchętniej kupują u nas sąsiedzi przed świętami.

Czesi szturmują polskie targowiska. Oto co kupują

Czesi szturmują polskie targowiska. Oto co kupują

Źródło:
CNN Prima News, PAP, tvn24.pl

AccorInvest, właściciel Orbis S.A. ogłosił w poniedziałek sprzedaż hotelu Sofitel Grand Sopot spółce Sinfam Investments - podała przedstawicielka spółki. W komunikacie nie podano wartości transakcji. Według serwisu trojmiasto.pl opiewa ona na 125 milionów złotych. Ekspert do spraw rynku nieruchomości Grupy Morizon-Gratka Marcin Drogomirecki w rozmowie z redakcją biznesową portalu tvn24.pl wyjaśnia, że w przypadku wyceny takich nieruchomości bierze się pod uwagę nie tylko wartość gruntu czy budynku, ale również prognozy dotyczące przewidywanych przychodów z działalności biznesowej.

Jest nowy właściciel legendarnego hotelu

Jest nowy właściciel legendarnego hotelu

Źródło:
PAP

W całym kraju rozpoczęły się we wtorek protesty ostrzegawcze rolników. Oczekują od rządu zablokowania umowy Mercosur, wstrzymania Zielonego Ładu oraz prac nad nową wersją tak zwanej piątki dla zwierząt. Największy protest odbywa się w Elblągu.

Ciągniki wyjechały na ulice. Trwają "protesty ostrzegawcze" rolników

Ciągniki wyjechały na ulice. Trwają "protesty ostrzegawcze" rolników

Źródło:
PAP/TVN24

Zablokowany prawy pas i 13-kilometrowy zator w kierunku Katowic - z takimi utrudnieniami mierzyli się kierowcy na trasie A4 między węzłami Kraków Bielany i Kraków Balice. Rano zderzyło się tam dziesięć pojazdów.

Zderzenie dziesięciu pojazdów na A4. Korek w kierunku Katowic miał 13 kilometrów

Zderzenie dziesięciu pojazdów na A4. Korek w kierunku Katowic miał 13 kilometrów

Źródło:
TVN24

Sąd w Ho Chi Minh w Wietnamie utrzymał we wtorek wyrok śmierci dla Truong My Lan, szefowej dużej firmy z branży nieruchomości, po odrzuceniu jej apelacji w postępowaniu dotyczącym oszustw na łączną kwotę 304 bln dongów (12 mld dolarów) - podały lokalne media. Sprawa ta jest uznawana za największy skandal finansowy w historii kraju.

Wyrok śmierci po największym skandalu finansowym w historii tego kraju

Wyrok śmierci po największym skandalu finansowym w historii tego kraju

Źródło:
PAP

Ukrócone działania dewelopera. Jeden z nich przegrał w sądzie o sposób podawania metrażu mieszkania. Sprawa toczyła się o to, by nie wliczać metrów pod ścianami działowymi do całości. W kolejce do postępowań sądowych ustawia się już duże grono chętnych, bo gra idzie o spore sumy. Materiał Ewy Wagner z magazynu "Polska i Świat".

Naliczanie metrażu mieszkań. Porażka dewelopera w sądzie

Naliczanie metrażu mieszkań. Porażka dewelopera w sądzie

Źródło:
TVN24

W komorze transformatorowej na terenie Huty Łaziska pojawił się ogień. Na miejscu pracuje 25 zastępów straży pożarnej. Przed godziną 11 pożar udało się opanować, ale akcja gaśnicza wciąż trwa.

Pożar transformatora na terenie huty, są poszkodowani

Pożar transformatora na terenie huty, są poszkodowani

Źródło:
tvn24.pl/PAP

Szczecińska policjantka zauważyła przy jednym z wpłatomatów małżeństwo. Kobieta rozmawiała z kimś przez telefon, a mężczyzna trzymał w dłoni dużą ilość gotówki. Po rozmowie z parą, zorientowała się, że są właśnie oszukiwani. Pomogła im uratować część pieniędzy.

Ona przed wpłatomatem rozmawiała przez telefon, on stał z gotówką. Pomogła im ocalić pieniądze

Ona przed wpłatomatem rozmawiała przez telefon, on stał z gotówką. Pomogła im ocalić pieniądze

Źródło:
tvn24.pl, KMP Szczecin

Elon Musk nie otrzyma rekordowego pakietu wynagrodzeń w wysokości aż 56 miliardów dolarów - wynika z decyzji sądu w Delaware. To już kolejny wyrok w tej sprawie. Pakiet wynagrodzeń przewidywał przyznanie Muskowi opcji na akcje, jeśli firma osiągnie założone cele w zakresie wyników i wyceny.

Złe wieści dla Elona Muska. Miliarder nie dostanie rekordowej wypłaty

Złe wieści dla Elona Muska. Miliarder nie dostanie rekordowej wypłaty

Źródło:
BBC, Reuters

Szczecińska prokuratura wydała postanowienie o przedstawieniu zarzutów 80-latkowi, który miał doprowadzić do pożaru w szpitalu, poprzez zapalenie papierosa w swojej sali. Mężczyzna nie został jeszcze przesłuchany, ale śledztwo jest już prowadzone przeciwko niemu. Może mu grozić do 10 lat więzienia.

Papieros w szpitalu, ogromne straty i zarzuty dla 80-letniego pacjenta

Papieros w szpitalu, ogromne straty i zarzuty dla 80-letniego pacjenta

Źródło:
TVN24, tvn24.pl

Leśniczy podczas obchodu zauważył w koronie drzewa, na wysokości kilkunastu metrów, ciało. Jak się okazało, był to mężczyzna. Śledczy ustalają teraz jego tożsamość, przeszukując między innymi bazę osób zaginionych. Nie wiadomo też, jak i kiedy zmarł.

Ciało mężczyzny w koronie drzewa na wysokości kilkunastu metrów. Zauważył je leśniczy

Ciało mężczyzny w koronie drzewa na wysokości kilkunastu metrów. Zauważył je leśniczy

Źródło:
TVN24

Zdejmowanie krzyży w warszawskich urzędach stało się tematem w prekampanii. Rafał Trzaskowski na spotkaniach z sympatykami tłumaczy się z wydanego przez siebie zarządzania i powtarza: "nie został zdjęty żaden krzyż". Jednak był przypadek, gdy krzyż w miejskim urzędzie na krótko zdjęto.

Trzaskowski: "nie został zdjęty żaden krzyż". Został, ale wrócił

Trzaskowski: "nie został zdjęty żaden krzyż". Został, ale wrócił

Źródło:
Konkret24

Studenci uniwersytetów w Belgradzie i Nowym Sadzie zajęli budynki swoich uczelni. Protestujący domagają się ujawnienia umowy na renowację dworca w Nowym Sadzie, gdzie w wyniku zawalenia się dachu na początku listopada zginęło 15 osób. Chcą również uwolnienia aktywistów zatrzymanych podczas protestów oraz zwiększenia wydatków państwa na edukację.

Po tragedii studenci okupują uniwersytety. Postawili szereg żądań

Po tragedii studenci okupują uniwersytety. Postawili szereg żądań

Źródło:
PAP

Prokuratura Rejonowa w Przasnyszu prowadzi śledztwo po wypadku w miejscowości Mącice (Mazowieckie). W piątek zderzyły się tam dwa auta, a jedno z nich stanęło w płomieniach. Zginęły cztery osoby, a jedna w ciężkim stanie trafiła do szpitala.

Auto spłonęło, cztery osoby nie żyją. Ustalenia prokuratury po tragicznym wypadku

Auto spłonęło, cztery osoby nie żyją. Ustalenia prokuratury po tragicznym wypadku

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Śródmiejscy policjanci zatrzymali osoby podejrzane o oszustwo metodą "na policjanta". 26-latek obiecał zapłacić 17-latkowi trzy średnie krajowe za odebranie od starszej kobiety koperty z dużą sumą pieniędzy. Mózgiem operacji miał być 18-latek. Decyzją sądu wszyscy podejrzani zostali tymczasowo aresztowani.

Miał dostać trzy średnie krajowe za pomoc w oszustwie. 17-letni "odbierak" zatrzymany

Miał dostać trzy średnie krajowe za pomoc w oszustwie. 17-letni "odbierak" zatrzymany

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Największe złoża złota odkryto w prowincji Hunan w środkowych Chinach. Jego wartość szacuje się na ponad 80 miliardów dolarów - przekazał w poniedziałek portal Pengpai. Jak podaje lokalny Instytut Geologiczny, na poziomie do 3 tysięcy metrów pod ziemią znajduje się ponad tysiąc ton kruszcu.

Znaleziono największe złoża złota na świecie

Znaleziono największe złoża złota na świecie

Źródło:
PAP

Były minister sprawiedliwości, poseł Prawa i Sprawiedliwości Zbigniew Ziobro poinformował, że stawi się we wtorek na posiedzeniu sejmowej komisji regulaminowej, spraw poselskich i immunitetowych, która ma zająć się wnioskiem w sprawie jego zatrzymania i doprowadzenia przed komisję śledczą do spraw Pegasusa.

Ziobro "pojawi się" na komisji regulaminowej. Posiedzenie we wtorek

Ziobro "pojawi się" na komisji regulaminowej. Posiedzenie we wtorek

Źródło:
PAP

Trzech wspinaczy zaginęło podczas zdobywania najwyższego szczytu Nowej Zelandii - Góry Cooka. Ekipy ratunkowe znalazły sprzęt, który najprawdopodobniej należał do mężczyzn - podała we wtorek nowozelandzka policja.

Chcieli zdobyć najwyższy szczyt. Trzech wspinaczy zaginęło

Chcieli zdobyć najwyższy szczyt. Trzech wspinaczy zaginęło

Źródło:
Reuters

Prezydent elekt USA Donald Trump napisał w mediach społecznościowych, że odpowiedzialni za porwanie zakładników na Bliskim Wschodzie zapłacą "piekielną cenę", jeśli nie uwolnią więźniów przed objęciem przez niego urzędu. Na rozmowy o zakładnikach przyleciał do USA izraelski minister spraw strategicznych Ron Dermer.

Trump stawia warunki, grozi zapłatą "piekielnej ceny". Wyznaczył datę

Trump stawia warunki, grozi zapłatą "piekielnej ceny". Wyznaczył datę

Źródło:
PAP

Makabryczne zakończenie andrzejkowej imprezy pod Kaliszem. Dwóch młodych mężczyzn nie żyje. Zmarli zaraz po przyjściu z imprezy do swoich domów. Policja sprawdza teraz, czy to przez alkohol, który pili, czy przez dopalacze.

Wrócili z imprezy i zmarli. Co wiadomo o tajemniczych zgonach w andrzejki?

Wrócili z imprezy i zmarli. Co wiadomo o tajemniczych zgonach w andrzejki?

Źródło:
Fakty TVN

Stacja TVN24 w listopadzie była najchętniej oglądanym kanałem informacyjnym w kraju z 5,45 procent udziału w widowni w grupie ogólnej (widzowie powyżej 4. roku życia) - wynika z danych Nielsen TV Audience Measurement. "Fakty" TVN były najchętniej wybieranym serwisem informacyjnym, a portal tvn24.pl najczęściej czytanym portalem newsowych stacji telewizyjnych.

Świetne wyniki TVN24, tvn24.pl i "Faktów" TVN. Dziękujemy!

Świetne wyniki TVN24, tvn24.pl i "Faktów" TVN. Dziękujemy!

Źródło:
tvn24.pl

W nowym odcinku "Milionerów" TVN pan Wojciech Przybyszewski z Warszawy odpowiadał między innymi na pytanie dotyczące współrzędnych geograficznych. Było warte 10 tysięcy złotych.

Przez które miasta przebiega południk 20 stopni długości geograficznej wschodniej? Pytanie w "Milionerach"

Przez które miasta przebiega południk 20 stopni długości geograficznej wschodniej? Pytanie w "Milionerach"

Źródło:
TVN

Prezydent Warszawy, kandydat KO na prezydenta Polski Rafał Trzaskowski udzielił wywiadu amerykańskiej stacji informacyjnej CNN. Odpowiadał na pytania o sytuację w Ukrainie, ale też o politykę krajową i jego ewentualne relacje z przyszłym prezydentem USA Donaldem Trumpem.

Trzaskowski w CNN: mam nadzieję, że w wielu kwestiach będziemy z Trumpem zgodni 

Trzaskowski w CNN: mam nadzieję, że w wielu kwestiach będziemy z Trumpem zgodni 

Źródło:
TVN24, CNN

W trakcie World Tourism Film Awards w Walencji, film miasta Wrocław otrzymał nagrodę za najlepszy na świecie spot w kategorii "Promocja Miasta".

Wrocław z nagrodą za najlepszy na świecie spot promujący miasto

Wrocław z nagrodą za najlepszy na świecie spot promujący miasto

Źródło:
tvn24.pl

Słowem Roku 2024 według "Oxford English Dictionary" zostało "brain rot". W dosłownym tłumaczeniu zwrot ten oznacza "gnicie mózgu". Eksperci zauważają, że choć pierwsze użycie terminu odnotowano już w 1854 roku, niezwykle trafnie oddaje ono obawy związane z coraz większym wpływem strefy wirtualnej na nasze życia. - Nic dziwnego, że tak wielu głosujących wskazało na to właśnie określenie - zauważa Casper Grathwohl, prezes Oxford Languages.

Ogłosili Słowo Roku 2024. "Nic dziwnego, że tak wielu je wskazało"

Ogłosili Słowo Roku 2024. "Nic dziwnego, że tak wielu je wskazało"

Źródło:
Oxford University Press, tvn24.pl