Chore krowy trafiają do rzeźni i na nasze stoły. "Ludzie nie świnie, zjedzą wszystko"

[object Object]
"Chore bydło kupię" - reportaż "Superwizjera"Superwizjer
wideo 2/4

W polskich rzeźniach od lat na masową skalę zabija się chore krowy. Jedząc ich mięso narażamy zdrowie i życie. W branży o tym procederze wiedzą wszyscy, ale liczy się tylko biznes. Bardzo opłacalny biznes. Pokazali to w swoim śledztwie dziennikarze "Superwizjera". Jeden z nich zatrudnił się w ubojni, do której trafiało chore bydło.

OSTRZEGAMY, NIEKTÓRE ZDJĘCIA REPORTAŻU MOGĄ BYĆ DRASTYCZNE

W Polsce hoduje się dziś ponad sześć milionów dwieście tysięcy krów, cieląt i byków. Do ubojni można zawieźć i w niej w dopuszczalnych warunkach uśmiercić wyłącznie zwierzęta zdrowe. Takie, które mogą się same poruszać. Najwięcej jest jednak krów ras mlecznych, które z powodu silnej eksploatacji szczególnie podatne są na choroby, a także urazy. Chore bydło w slangu hodowców określa się "leżakami".

Zobacz! Gdzie trafiło chore mięso, jak sprawę z reportażu komentują lekarze, politycy i świat

"Jak sztuka jest leżąca, chłop dzwoni, żeby się jej pozbyć"

Informator "Superwizjera" zna rynek od podszewki. Działa w branży mięsnej od wielu lat, obserwując, co naprawdę dzieje się z chorymi krowami. Tłumaczy, kiedy mamy do czynienia z bydłem leżącym.

- Sztuka na sztukę skoczy, kręgosłup jej złamie. Krowa się cieli, cielak duży, miednicę rozepcha, potem się kości nie schodzą, krowa leży, nie może wstać. Sztuka, która na przykład przy drzwiach stała, zawiało ją - a bydło bardzo nie lubi przewiewu - kataru dostanie, chudnie ta sztuka i się położy - mówi.

Co dzieje się z tysiącami chorych zwierząt, które mimo leczenia nie zdrowieją? Przeprowadzone przez dziennikarzy "Superwizjera" śledztwo dowodzi, że w Polsce od lat istnieje czarny, niezwykle opłacalny rynek handlu chorymi krowami.

- Jak sztuka jest leżąca, chłop dzwoni, żeby się jej pozbyć. Bo on ją leczył, szprycował, pięćset złotych zainwestował w weterynarza. Czasem sam lekarz mówi: "chłopie, weź to gdzieś, opie***l, to przynajmniej jakiś zysk będzie z tego" - mówi informator.

- Z utylizacją jest tak, że niby jest jakaś rekompensata od gminy - dwieście, trzysta złotych. Ale jest jeszcze coś takiego, że krowa żyje, tak? To ani jej udusić, ani jej młotkiem, trzeba weterynarza zamówić, zastrzyk pięćset złotych. Kto będzie ładował pięćset złotych w złom, jak można go sprzedać za tysiąc handlarzowi. Taki chłop dzwoni, gdzie najwięcej dadzą za taki złom, żeby się pozbyć. Przyjeżdża handlarz, otwiera klapę, wyciąga na samochód, i ch*j - dodaje.

"Większość bydła leżącego trafia do sprzedaży"

W internecie i lokalnej prasie można znaleźć setki kierowanych do hodowców bydła ogłoszeń z ofertą skupu chorych krów. Dotyczą całej Polski, a handlarze oferują rolnikom natychmiastową płatność gotówką za "wybrakowany" lub "pourazowy" żywy towar.

- Z tymi handlarzami to taka lipa jest, bo ci kitu nawsadzają, że tysiąc złotych dostaniesz za sztukę, a potem, że waga nie ta, że za długo leży. Czterysta, może pięćset złotych ci dadzą. Rolnik dzwoni i mówi: "Mam sztukę, po witaminach". Po witaminach, wiesz. No, to po antybiotyku. Albo że "kwiatków się najadła". Taka grypsera chodzi - tłumaczy informator. Dodaje, że tak naprawdę chodzi o leczenie krów.

Oficjalnie o losie niedającego się wyleczyć zwierzęcia decydować powinien wezwany przez hodowcę weterynarz. Może uśpić krowę zastrzykiem lub pozwolić na tak zwany ubój z konieczności, w oborze, gdzie leży zwierzę. Tylko w tym drugim przypadku jest szansa, że mięso trafi do sprzedaży, a hodowca uniknie straty. Musi jednak znaleźć rzeźnię, której pracownik przyjedzie i z zachowaniem specjalnych procedur zabije na miejscu cierpiące zwierzę. O sprawie trzeba też powiadomić Agencję Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa, a krowia tusza musi trafić natychmiast do rzeźni i przejść badanie potwierdzające, że mięso nie jest szkodliwe.

- Większość bydła leżącego trafia do sprzedaży - wskazuje informator. Dopytywany, czy do handlarzy trafia też padłe bydło, odpowiada: - Oczywiście. Dodał, że "tak jest w całej Polsce". - Bardzo dużo jest zakładów, które się specjalizują tylko w "leżącym" bydle, bo to jest największy biznes - wyjaśnia.

Dziennikarz zatrudnił się w ubojni

Jeden z zakładów, o których mówi informator, to ubojnia, jakich wiele w całej Polsce. Połączona jest z zakładem przetwórstwa mięsa i wędlin. Rodzinna firma zatrudnia kilkudziesięciu pracowników. Według informacji "Superwizjera" ten typowy zakład w nocy zamienia się w rzeźnię chorych krów. (…) By przeniknąć do wnętrza firmy, dziennikarze użyli fortelu. Jeden z nich poszedł na rozmowę o pracę do ubojni, wcielając się w rolę poszukującego pracy rzeźnika. Pracę rozpoczął już następnego dnia rano.

Nowego pracownika początkowo skierowano na linię rozbioru mięsa, gdzie nie miał do czynienia z zabijaniem krów. O tym, co dzieje się w firmie w nocy, świadczyły jednak cuchnące i sine połacie wołowiny pozostawione przez brygadę zajmującą się ubojem.

Mężczyzna, który instruował dziennikarza "Superwizjera", kazał mu "czyścić wszystkie farfocle". - Ma to wyglądać - mówił.

Z niektórych tusz usunięto znaczną część mięsa. Dlaczego? Mogło to wskazywać na usuwanie ropieni i innych chorych tkanek.

Jedna z pracownic na uwagę, że "tusze są jakieś dziwne" odpowiada: - Coś takiego to więcej idzie na kebaba. Dlatego ja nieraz powiedziałam: "K***a, kebaba już nie".

Inny z pracowników pokazywał mięso z "leżącego" bydła. - Po porodzie na przykład, wiesz, albo nogę złamała. Złamie nogę, to ci już się nie nadaje do chowu, nie? A musisz ją opie****ić, bo co z nią zrobisz? Ale już handlarze dają taniej, bo jest uszkodzona. Dla siebie tego nie biję, bo nie nadaje się. Ale dla zakładu normalnie. Tak, dla zakładu to same pieniądze są - mówi pracownik.

Wskazując na jedną z krów, dodaje: - Coś w szynce miała, jakiś ropień, nie ropień, bo wycięte jest. Dzisiaj to takich nie ma, mało jest. A nieraz jest dużo.

Na pytanie dziennikarza, czy nie ma z tym problemu odpowiada: - Nie pytaj się lepiej.

"Chore bydło kupię" - pierwsza część dyskusji

Elektryczna wyciągarka, krowy przywiązane za kończyny i za rogi

Po dwóch tygodniach, bez szkoleń i oficjalnej umowy szefowie firmy skierowali nowego pracownika na nocną zmianę, która zajmuje się ubojem krów. Mógł się przekonać, jak z żywych zwierząt powstaje mięso.

Przy uboju krów pracuje zaledwie kilku zaufanych pracowników. W opustoszałym o tej porze zakładzie lampy oświetlają tylko jedną z hal na tyłach firmy, graniczący z nią plac i wyładowczą rampę. Wścibskie oczy postronnych nie mają szans dostrzec, co pod osłoną nocy dzieje się we wnętrzu położnej wśród pól na skraju wsi rzeźni.

Po kilkudziesięciu minutach od rozpoczęcia nocnej zmiany na plac wjeżdżają jedna po drugiej ciężarówki do przewozu zwierząt. Pierwszy handlarz szykuje się do rozładunku przywiezionych krów.

Wszystkie krowy we wnętrzu ciężarówki leżą i żadna nie jest w stanie się podnieść. Do wyciągnięcia zwierząt, z których każde waży kilkaset kilogramów, pracownicy używają zamontowanego specjalnie w tym celu wyposażenia ubojni. Uruchamiają przymocowaną do ściany elektryczną wyciągarkę.

Koniec nawiniętego na maszynę powrozu rzeźnicy przywiązują wyćwiczonymi ruchami do nóg, rogów, a nawet pysków chorych krów. Maszyna powoli przez długie minuty wciąga bezwładne zwierzęta, jedno po drugim w głąb rzeźni. Większość krów jest tak wycieńczona, że nie wydaje żadnych dźwięków. O tym, że wciąż żyją i czują, świadczą tylko poruszana oddechem skóra i szeroko otwarte oczy.

"To jest zadanie cierpienia zwierzęciu"

O komentarz do nagranego w zakładzie materiału dziennikarze "Superwizjera" poprosili profesora Romana Kołacza, specjalistę do spraw hodowli i dobrostanu zwierząt, wieloletniego rektora Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu.

- Przyznam szczerze, że jestem poruszony i nawet wstrząśnięty, bo nie wyobrażałem sobie i nie wyobrażam sobie, że w polskiej rzeźni taka sytuacja może mieć miejsce. Pierwszy moment jest już karygodny, to wywlekanie zwierząt z pojazdu. Niedozwolone jest ciągnięcie zwierząt z pojazdu w jakikolwiek sposób, czy to używając podnośników, czy ciągnąc za kończyny, za rogi. To jest niedozwolone prawem - mówi profesor Kołacz.

Męka wciąż żywych zwierząt trwa. Przeciągnięte na koniec hali chore krowy pracownicy ubojni przymocowują do drugiej wyciągarki. Powróz znów przymocowują do nóg, rogów i pysków. W pełni świadome krowy kolejno są podciągane pod sufit, na miejsce, gdzie w końcu ktoś przerwie ich cierpienie.

- To zwierzę jest absolutnie przytomne, podciąga się je na linie. Ten moment jest niedopuszczalny, to jest zadanie cierpienia zwierzęciu - tłumaczy Kołacz.

Nikt się nie spieszy, by skrócić mękę zwierząt. W końcu rzeźnik ogłusza zwierzę przez wbicie w mózg metalowego trzpienia, później podcina krowie gardło.

"Chore bydło kupię" - druga część reportażu

Ciężarne krowy trafiają do ubojni

Kolejne transporty chorych zwierząt podjeżdżają pod rampę. W rozładunku pomagają handlarze, którzy przywieźli krowy do rzeźni. Tworzy się tłok, wciągane do środka zwierzęta przez wiele minut czekają na swoją śmierć, obserwując los towarzyszek. Podciąganie pod sufit, strzały w głowy i podcinanie kolejnych gardeł. Najdłużej czeka na śmierć jedna z niewielu krów, które o własnych siłach wyszły z auta. Wśród zabijanych zwierząt są także krowy ciężarne, z brzucha jednej z nich wraz z wnętrznościami wyjęto płód.

- Jak tam taki cielaczek się trafił większy to co z nim zrobić? - pyta dziennikarz jednego z pracowników.

- Wy**b. Jak nie możesz dać rady sam, to zawołaj, to któryś przyjdzie i ci pomoże - odpowiada.

Jednej z krów nie trzeba zabijać, przywieziono ją martwą.

Praca trwa niemal do rana. W ciągu dwóch nocy do ubojni przywieziono blisko trzydzieści krów, tylko trzy weszły do rzeźni na własnych nogach.

Kluczowe jest to, że w zakładzie ani przez chwilę nie ma lekarza weterynarii, który powinien nadzorować rzeźników i przed ubojem badać każde zwierzę.

- Każda partia zwierząt powinna być zbadana badaniem tak zwanym przedubojowym zwierząt jeszcze żywych, żeby stwierdzić, czy mogą być dopuszczone do uśmiercenia - podkreśla profesor Kołacz.

Dopytywany, czy takie badanie ma związek z bezpieczeństwem mięsa, które pozyskuje się z tych krów, odpowiada: - Oczywiście, że tak. Po to się je prowadzi.

"To mięso może być szkodliwe dla konsumenta"

Rano przygotowane do sprzedaży mięso z chorych krów osobiście sprawdzają szefowie firmy. Wskazują, które fragmenty zepsutych tusz należy jeszcze usunąć.

Dowodem przeprowadzonego przez weterynarza badania jest przystawienie na skórze zabitego zwierzęcia odpowiedniego stempla z identyfikującym zakład numerem. Owalnymi pieczątkami oznaczającymi dopuszczenie mięsa do obrotu i spożycia posługiwali się jednak zamiast weterynarza pracownicy zakładu.

Profesor Kołacz podkreśla, że taka praktyka jest niedopuszczalna. - Po to jest lekarz, żeby po zbadaniu zwierzęcia móc na podstawie swojej wiedzy autorytatywnie stwierdzić, że ta tusza jest zdatna do spożycia i można ją puścić na rynek. Jeżeli tusza nie jest zbadana, to mięso może być szkodliwe dla konsumenta - tłumaczy ekspert.

W teorii stan każdej z zabitych krów opisuje także przechowywany w rzeźni dokument, tak zwany łańcuch żywieniowy. Zaczyna go wypełniać hodowca, który musi podać szereg szczegółowych informacji, między innymi, czy zwierzę chorowało. W praktyce nikt nie kontroluje, czy wpisane dane są prawdziwe, a kolejną osobą, która wypełnia formularz, jest weterynarz badający krowę przez ubojem.

Zysk rośnie kilkukrotnie

Zabijanie chorych krów to niezwykle dochodowy interes. Każdy kilogram wołowego mięsa zakład sprzedaje w hurcie za dziewięć złotych. Za średniej wagi zdrową krowę musi jednak zapłacić hodowcy około 2500 złotych, za krowę leżącą zaledwie 400-500 złotych.

Różnica w cenie przekłada się na czysty zysk ubojni, który w przypadku krowy zdrowej wynosi około 30 groszy za kilogram mięsa. W przypadku tak zwanego leżaka każdy kilogram to aż dwa złote zysku.

W skali roku średniej wielkości rzeźnia, zabijając zdrowe krowy, może zarobić niespełna 350 tysięcy złotych, krowy chore - blisko dwa i pół miliona.

"No co? Kasa w łapę i siup"

Czy jest możliwość, że po wprowadzeniu mięsa do obiegu wyjdzie, że krowa była leczona?

- Teoretycznie. Trzeba by było pójść śladem mięsa. Znaleźć, gdzie to mięso poszło, kupić je z półki, oddać do badania, bo w smaku to nie wyczujesz antybiotyku - wyjaśnia informator "Superwizjera".

A co robią ubojnie, które kupują "leżaki" od handlarzy, żeby mieć weterynarię w kieszeni: - No co? Kasa w łapę i siup - podkreśla.

Jak twierdzi informator, to samo dzieje się z zakładowym lekarzem weterynarii. - Pięćdziesiąt, sto od sztuki. Dwadzieścia sztuk zrobisz w ciągu dnia, to masz dwa tysiące dziennie - zauważa.

"Chore bydło kupię" - pierwsza część dyskusji

Sprawa zabijania "leżaków" pojawiła się już kilka lat temu

Zmowa milczenia między hodowcą, ubojnią i weterynarzem oznacza, że wyjście na jaw procederu zabijania "leżaków" i przetwarzania krów padłych może nastąpić wyłącznie przypadkiem. Pierwsza z takich przypadkowych wpadek zdarzyła się blisko sześć lat temu, gdy policyjny patrol zatrzymał do rutynowej kontroli ciężarówkę wiozącą krowy do ubojni we wsi obok Białej Rawskiej w województwie łódzkim. Uwagę jednego z funkcjonariuszy zwrócił fakt, że wszystkie zwierzęta leżą i nie wydają żadnych dźwięków. Okazało się, że krowy były w stanie agonalnym, a głośna na cały kraj afera wybuchła, gdy w samej ubojni znaleziono ponad sto ton mięsa pochodzącego - jak wykazały badania - z krów chorych i padłych.

- W toku śledztwa ustalono, że do ubojni trafiały krowy pourazowe, krowy, którym podawano produkty lecznicze oraz krowy w stanie agonalnym. Badania zabezpieczonych próbek mięsa wykazały, że w jednej trzeciej próbek stężenie antybiotyków przekraczało dopuszczalne normy. Mięso zawierające antybiotyki ponad wartości dopuszczalne nie nadaje się całkowicie do spożycia przez ludzi - wyjaśnia Kamil Bednarek, zastępca prokuratora rejonowego w Rawie Mazowieckiej.

Dodaje, że "ubój był wykonywany bez nadzoru urzędowych lekarzy weterynarii, nie było badania przedubojowego i poubojowego".

Szybko okazało się, że państwowe służby co najmniej od kilku lat wiedziały, co dzieje się w rodzinnej ubojni należącej do Józefa i Piotra M. Opowiedział o tym Józef Szwed, którego posesja graniczy z ubojnią. Pracował w zakładzie i na własne oczy obserwował proceder. Potem przez kilka lat nakłaniał rozmaite urzędy do zajęcia się sprawą. Bez skutku.

- Dzwoniłem do Rawy, do [powiatowego - przyp. red.] lekarza weterynarii, powiedziałem mu co i jak, a on mówi tak: "Panie, bądź pan cicho, bo on jest pod ochroną". Ja mówię: "Pod pańską ochroną?". A on: "Pod moją też" - relacjonuje Józef Szwed.

Zastępca prokuratora rejonowego w Rawie Mazowieckiej Kamil Bednarek dodaje, że "sąsiedzi alarmowali służby weterynaryjne i sanitarne, na miejscu były przeprowadzone kontrole, ale były to kontrole zapowiedziane zgodnie z prawem".

- Niektóre wykazywały drobne uchybienia, niektóre wykazywały, iż ubojnia działa w sposób prawidłowy - przekazuje.

Dziennikarz "Superwizjera" rozmawiał z kobietą, które mieszkała obok ubojni.

- Ja do dzisiaj wołowiny nie jem, w ogóle, tak sobie obrzydziłam tymi zdechlakami tam. Fetor był, nie to, że smród, ale fetor - opowiada kobieta. - Na traktorze przywiózł padlinę przykrytą, krowa jakaś. Zadzwoniłam do weterynarza i mówię: "Jak pan chce, to niech pan przyjedzie w tej chwili, to pan złapie na gorącym uczynku, bo jak my piszemy, to pan w to nie wierzy, że takie rzeczy się dzieją". Przyjechał, ale za jakieś pół godziny, jak to wszystko było już zdjęte, zrzucone - dodaje.

"Człowieku, ludzie nie świnie, zjedzą wszystko"

Ubojnia leżaków pod Białą Rawską została przez prokuraturę zamknięta, zaś Piotr M. zmienił branżę - dziś prowadzi duży warsztat samochodowy.

W rozmowie z dziennikarzem "Superwizjera" twierdzi, że jest niewinny. Ale jego ojciec, który wcześniej kierował ubojnią, w rozmowach z pracownikami nazywał po imieniu swój pomysł na biznes.

- Podroby, którym lekarz bił trójkąt [niezdatne do spożycia - red.], zrzucał na posadzkę, a Józef brał nóż i te trójkąty zrzynał i do pojemnika. Ja mówię: "Józef, co ty robisz, przecież to się nie nadaje". A on mówi: "Człowieku, ludzie nie świnie, zjedzą wszystko" - zdradza Józef Szwed, były pracownik ubojni M.

W sprawie afery z Białej Rawskiej dwa miesiące temu zapadł pierwszy, choć nieprawomocny wyrok. Piotr M. został skazany na trzy lata bezwzględnego więzienia, a wyroki w zawieszeniu usłyszeli handlarze skupujący chore krowy oraz współpracujący z ubojnią urzędowi lekarze weterynarii. Ci ostatni prowadzą dziś w okolicy własne gabinety.

"Spożycie tego mięsa może stanowić zagrożenie dla zdrowia i życia"

W ponad 60 tomach akt organy ścigania precyzyjnie udokumentowały mechanizm przetwarzania na mięso krów chorych i padłych. Powszechną na rynku praktykę działania hodowców, handlarzy, ubojni i lekarzy weterynarii oraz legalizacji pozyskanego z "leżaków" mięsa. Dzięki zamówionym w trakcie śledztwa ekspertyzom wiemy, czym grozi zjedzenie mięsa pochodzącego z krów chorych i padłych. Biegli stwierdzili, że konsumenci są narażeni między innymi na ciężkie zatrucia pokarmowe, zakażenie pozajelitowe, zapalenie opon mózgowych, stawów, szpiku oraz kości, wrzodziejące zapalenie jelita a także sepsę o ciężkim przebiegu. Wniosek? "Spożycie tego mięsa może stanowić zagrożenie dla zdrowia i życia". Z afery Białej Rawskiej służby odpowiedzialne za bezpieczeństwo żywności i dobrostan zwierząt nie wyciągnęły jednak żadnych wniosków.

W styczniu zeszłego roku kolejną ubojnię leżaków wykryła znów przypadkowo policja na Podlasiu.

- Ujawniono tam pięć krów w stanie wycieńczenia, dlatego właściciel ubojni i jego syn pełniący funkcję kierownika skupu zostali zatrzymani i przedstawiono im zarzuty narażania wielu osób na niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia poprzez próbę wprowadzenia do obrotu szkodliwych dla zdrowia środków spożywczych w postaci mięsa tych zwierząt - informuje Adam Naumczuk, prokurator rejonowy w Bielsku Podlaskim.

Dodaje, że szkodliwe dla zdrowia mięso "trafiało na terytorium całego kraju i poza granicę".

Podejrzani szefowie firmy wyszli na wolność za poręczeniem, a prowadzona przez nich ubojnia dalej działa. Jej pracownicy zareagowali nerwowo na wizytę naszej ekipy.

- To jest prywatny teren, proszę się stąd zabierać. Bo zaj***e w tę kamerę zaraz kopa albo tobie zaj***e w niuch zaraz. Co ty k***o chcesz? Co tu robisz? Co ty k***a mafia jakaś? Z telewizji? To co? To wam wszystko k***a wolno? - wykrzykiwał jeden z nich.

"Chore bydło kupię" - druga część dyskusji

Interwencja policji w ubojni

Po kilku tygodniach dziennikarze "Superwizjera" wrócili do zakładu, w którym pod pretekstem pracy zarejestrowali proceder uboju chorych krów. Kamerą nagrali moment wyciągania krów z ciężarówki za pomocą wyciągarki. Pracownicy ubojni nie odpowiadali na pytania, uciekali z terenu zakładu. Dziennikarz wezwał policję.

- Normalnie się odbywa ubój. Nie "leżaków" - przekonuje jeden z rzeźników.

Dziennikarz wskazuje na leżącą już w ubojni krowę, która nie może wstać.

- A proszę pana zdarzy się, że przewróci się na samochodzie, bardzo często się zdarza - przekonuje pracownik.

Zapewnia, że na miejscu był lekarz: - Jest lekarz, bo… Zawsze jest lekarz przy uboju.

Dopytywany gdzie jest weterynarz mówi: - Ja zaraz pójdę sprawdzę. Wyciąga telefon i dzwoni.

W oczekiwaniu na policję i zakładowego weterynarza, pracownicy zaczynają zacierać ślady nielegalnego uboju. Na miejsce przychodzi też mężczyzna, który podaje się za lekarza weterynarii. Nie chce jednak się przedstawić.

Korzystając z zamieszania, jeden z kierowców próbuje uciec z transportem chorych krów. Na szczęście wtedy pojawił się długo oczekiwany policyjny patrol. Widząc pościg, kierowca porzucił samochód na sąsiednim podwórku, obok drugiego pełnego krów auta. Pozostało zabezpieczyć ślady przestępstwa i zająć się zwierzętami, ale na przyjazd powiatowej lekarz weterynarii i policyjnych ekip śledczych reporterzy "Superwizjera" czekają blisko trzy godziny.

Lekarz pytana, czy były jakieś sygnały, że w tym miejscu ubija się "leżaki" odparła: - Nic nie wiem na ten temat. Jestem powiatowym od roku. Zakład jest pod kontrolą stałą - zapewnia. Dopytywana przyznaje jednak, że "w nocy nie ma kontroli".

"Chore bydło kupię" - dyskusja w studio

Oba samochody są pełne zwierząt, ale nikt nawet nie chce zajrzeć do środka. Kiedy w końcu jedna z ciężarówek zostaje otwarta, w środku widać kilka leżących krów.

- Być może one same zejdą. Wcale nie jest powiedziane, że one są... Być może zejdą - mówi lekarz weterynarii.

Kierowcy kolejnego transportu udało się uciec, tymczasem na podwórku trwa dramat chorych zwierząt. Od kilkudziesięciu minut przygląda się temu powiatowa weterynarz. Zabezpieczanie śladów trwa kolejne godziny. Krowy uśpiono i przekazano do zakładu utylizacyjnego dopiero nad ranem.

Chore krowy trafiają na nasze stoły

W trakcie dziennikarskiego śledztwa dziennikarze "Superwizjera" wykazali, że chore krowy masowo trafiają do rzeźni i na nasze stoły. Odpowiedzialność za to ponoszą nie tylko właściciele ubojni, handlarze i hodowcy zwierząt, ale też instytucje państwa, których zadaniem jest nadzór nad mięsną branżą.

Zaangażowanie w proceder zakładowych weterynarzy, a także bierność organów ścigania oraz inspektorów weterynarii wszystkich szczebli powodują, że w przypadku chorych i padłych krów system kontroli jest fikcją.

Po materiale "Superwizjera" o mięsie chorych krów Główny Lekarz Weterynarii wydał komunikat.

Autor: ads / Źródło: Superwizjer

Źródło zdjęcia głównego: TVN24

Pozostałe wiadomości

Po wycofaniu się prezydenta Joe Bidena z wyścigu o Biały Dom, wszystko wskazuje na to, że kampania w wyborach prezydenckich w 2024 roku między wiceprezydentką Kamalą Harris a byłym prezydentem Donaldem Trumpem rozpoczyna się bez wyraźnego lidera - donosi stacja CNN, która opublikowała wyniki najnowszego sondażu wyborczego.

"Drastyczna zmiana". Nowy sondaż przed wyborami w USA

"Drastyczna zmiana". Nowy sondaż przed wyborami w USA

Źródło:
CNN

Prezydent USA Joe Biden ocenił w przemówieniu do narodu, że USA są "w punkcie zwrotnym". Powiedział, że planuje spędzić następne sześć miesięcy na wykonywaniu swojej pracy, koncentrując się na obniżeniu kosztów życia rodzin, rozwoju gospodarki, obronie wolności osobistych i praw obywatelskich, od prawa do głosowania po prawo wyboru.

Joe Biden: Ameryka jest w punkcie zwrotnym, demokracja jest w waszych rękach

Joe Biden: Ameryka jest w punkcie zwrotnym, demokracja jest w waszych rękach

Źródło:
PAP

883 dni temu rozpoczęła się inwazja Rosji na Ukrainę. - Otrzymaliśmy wyraźny sygnał, że Chiny popierają integralność terytorialną i suwerenność Ukrainy oraz potwierdzenie, że nie dostarczają Rosji uzbrojenia - oświadczył prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski, komentując wizytę szefa MSZ swego kraju Dmytra Kułeby w Chinach. Oto, co wydarzyło się w Ukrainie i wokół niej w ciągu ostatniej doby.

"Jasny sygnał" z Chin. "Dmytro Kułeba poinformował mnie o wynikach spotkania"

"Jasny sygnał" z Chin. "Dmytro Kułeba poinformował mnie o wynikach spotkania"

Źródło:
PAP

Roman Giertych zapowiada wystąpienie kolejnego sygnalisty na posiedzeniu zespołu do spraw rozliczenia rządów PiS. Kampania Kamali Harris bije rekordy pod względem zgromadzonych środków. Premier Izraela Benjamin Netanjahu apelował w amerykańskich Kongresie o powołanie nowego sojuszu przeciwko Teheranowi. Oto sześć rzeczy, które warto wiedzieć w czwartek 25 lipca.

Zapowiedź Giertycha, rekord Kamali, twarde stanowisko Netanjahu. Sześć rzeczy, które warto wiedzieć w czwartek

Zapowiedź Giertycha, rekord Kamali, twarde stanowisko Netanjahu. Sześć rzeczy, które warto wiedzieć w czwartek

Źródło:
PAP, TVN24

Lokalne władze poprosiły mieszkańców wyspy Santorini w Grecji o ograniczenie przemieszczania się. To ze względu na bardzo duży napływ turystów. Tylko jednego dnia - we wtorek - na zamieszkaną przez około 15 tysięcy osób wyspę przypłynęło 11 tysięcy gości.

Wyspa dla turystów, dla mieszkańców lockdown. W sieci słowa oburzenia

Wyspa dla turystów, dla mieszkańców lockdown. W sieci słowa oburzenia

Źródło:
PAP

W poniedziałek hiszpański sąd wezwał premiera Pedro Sancheza do złożenia zeznań w charakterze świadka w sprawie korupcyjnej dotyczącej jego żony Begony Gomez. Szef rządu zapowiedział, że przedstawi swoje zeznania, ale na piśmie.

Premier będzie zeznawać w sprawie żony, ale postawił warunek

Premier będzie zeznawać w sprawie żony, ale postawił warunek

Źródło:
PAP

Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej ostrzega przed burzami, które możliwe są już wczesnych godzin porannych. Synoptycy prognozują również silne opady deszczu.

Niebezpiecznie na wschodzie Polski. IMGW ostrzega

Niebezpiecznie na wschodzie Polski. IMGW ostrzega

Źródło:
tvnmeteo.pl

W czwartek o godzinie 16 zostanie przedstawiony raport z prac komisji śledczej w sprawie wyborów kopertowych - przekazał były przewodniczący tej komisji, europoseł Koalicji Obywatelskiej Dariusz Joński. Mówił, że złożonych zostanie kilkanaście zawiadomień do prokuratury, które będą dotyczyć między innymi byłego premiera Mateusza Morawieckiego i prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego. Dodał, że tym politykom grozi "do 10 lat pozbawienia wolności". W ich kontekście przytoczył dwa artykuły Kodeksu karnego, o których ma być mowa w zawiadomieniach.

Joński: będą zawiadomienia do prokuratury na Kaczyńskiego i Morawieckiego. Wskazuje na dwa artykuły 

Joński: będą zawiadomienia do prokuratury na Kaczyńskiego i Morawieckiego. Wskazuje na dwa artykuły 

Źródło:
TVP Info, tvn24.pl, PAP

Premier Donald Tusk powiedział w środę, że będzie rozmawiał z wicepremierem Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem o Funduszu Kościelnym, bo nie widzi "jakiegoś dynamicznego procesu" w tej sprawie, a "wiadomo, że ten sposób finansowania Kościoła nie jest najlepszy".

Co z likwidacją Funduszu Kościelnego? Zapowiedź premiera

Co z likwidacją Funduszu Kościelnego? Zapowiedź premiera

Źródło:
PAP

Od czterech do sześciu brytyjskich myśliwców Eurofighter będzie pełnić służbę w Polsce w 2025 roku w ramach misji Baltic Air Policing. Na wschodnią granicę trafią zaś żołnierze Zjednoczonego Królestwa z jednostki inżynieryjno-technicznej, by ocenić jak wesprzeć Polskę przy budowie Tarczy Wschód - przekazał szef MON po rozmowach ze swoim brytyjskim odpowiednikiem.

Brytyjskie myśliwce będą pełnić u nas misję, a na wschodniej granicy Polski pojawi się brytyjska jednostka

Brytyjskie myśliwce będą pełnić u nas misję, a na wschodniej granicy Polski pojawi się brytyjska jednostka

Źródło:
PAP

- Pan prezydent nie był o tym poinformowany ani nikt z Kancelarii Prezydenta. To są decyzje ambasadora Marka Magierowskiego - powiedział w "Faktach po Faktach" w TVN24 Marcin Mastalerek, szef gabinetu prezydenta. Odniósł się w ten sposób do żądania, jakie ambasador w USA postawił w związku z tym, że MSZ wzywa go do kraju.

Sprawa "rekompensaty" Magierowskiego. Mastalerek: prezydent nie był o tym poinformowany

Sprawa "rekompensaty" Magierowskiego. Mastalerek: prezydent nie był o tym poinformowany

Źródło:
TVN24

- Prezydent Andrzej Duda ma jedną z ostatnich szans naprawienia swojej reputacji i reputacji urzędu prezydenckiego po tym, co robił przez lata z Trybunałem Konstytucyjnym i z całym wymiarem sprawiedliwości w Polsce - powiedział premier Donald Tusk, pytany o to, jak zamierza przekonać prezydenta do podpisania ustaw dotyczących TK. Prezes PiS Jarosław Kaczyński stwierdził, że przyjęcie tych ustaw to "próba zniesienia Trybunału Konstytucyjnego".

Tusk o "jednej z ostatnich szans" prezydenta, Kaczyński o "próbie zniesieniu Trybunału"

Tusk o "jednej z ostatnich szans" prezydenta, Kaczyński o "próbie zniesieniu Trybunału"

Źródło:
PAP

Do tragicznego zdarzenia doszło na plaży w Dziwnówku. Nie żyje 48-latek, który wszedł do wody mimo czerwonej flagi.

Była czerwona flaga, wszedł do wody, by się ochłodzić. Nie żyje

Była czerwona flaga, wszedł do wody, by się ochłodzić. Nie żyje

Źródło:
tvn24.pl

W Parku Narodowym Yellowstone w USA wybuchł gejzer, gdy w pobliżu stała grupa ludzi. Na dużą wysokość z ziemi wystrzeliła gorąca para i fragmenty skał. Świadkowie zarejestrowali ten moment na nagraniu. Według służb nikomu nic się nie stało. Obszar w pobliżu gejzeru jest tymczasowo zamknięty.

Nagła eksplozja w parku narodowym. Ludzie rzucili się do ucieczki

Nagła eksplozja w parku narodowym. Ludzie rzucili się do ucieczki

Źródło:
CNN, volcanoes.usgs.gov, tvnmeteo.pl

W Sejmie przepadł pierwszy z projektów aborcyjnych. Ministra do spraw równości Katarzyna Kotula mówiła w "Faktach po Faktach", że trzeba teraz "mierzyć siły na zamiary i wiedzieć, co jest możliwe, a co nie". - Dzisiaj jeszcze sięgnęłam do umowy koalicyjnej, bo tą umową niektórzy politycy wewnątrz koalicji 15 października się zasłaniają, a tam mamy jasno zapisane, że kobiety mają prawo decydować - dodała.

Kotula o projektach aborcyjnych: trzeba mierzyć siły na zamiary i wiedzieć, co jest możliwe

Kotula o projektach aborcyjnych: trzeba mierzyć siły na zamiary i wiedzieć, co jest możliwe

Źródło:
TVN24

Senat chce uwzględnić tak zwane prawo Romea i Julii w zmieniającej definicję zgwałcenia nowelizacji Kodeksu karnego. Chodzi o relację seksualną między małoletnimi, których wiek jest zbliżony do tak zwanego wieku zgody, czyli do 15 lat. - Sprzeciw musi budzić stworzenie pola dla choćby potencjalnej odpowiedzialności dzieci jak za zbrodnię za czyny związane z wzajemnymi relacjami seksualnymi w wieku zbliżonym do tak zwanego wieku zgody - podkreślała rzeczniczka praw dziecka Monika Horna-Cieślak.

Prace nad zmianą definicji gwałtu. Senat chce uwzględnić prawo Romea i Julii

Prace nad zmianą definicji gwałtu. Senat chce uwzględnić prawo Romea i Julii

Źródło:
PAP

- Znam swoje miejsce w szeregu, w przeciwieństwie do wielu liderów Prawa i Sprawiedliwości pamiętam, dzięki komu nastąpiła dobra zmiana w 2015 roku - mówił w "Faktach po Faktach" w TVN24 Marcin Mastalerek, szef gabinetu prezydenta. Zapytany o to, jak reaguje, kiedy niektórzy nazywają go "wiceprezydentem", odparł: - To jest raczej mówione po to, żeby mi zaszkodzić.

Mastalerek "wiceprezydentem"? "Znam swoje miejsce w szeregu"

Mastalerek "wiceprezydentem"? "Znam swoje miejsce w szeregu"

Źródło:
TVN24

Roman Giertych zapowiada, że "jeżeli nie zdarzy się nic niespodziewanego", to w czwartek na posiedzeniu zespołu do spraw rozliczenia rządów PiS wystąpi "kolejny sygnalista". "Wiele już rzeczy o PiS słyszałem, ale ta opowieść zmroziła mi krew w żyłach" - napisał Giertych na platformie X.

Giertych zapowiada kolejnego sygnalistę. "Ta opowieść zmroziła mi krew w żyłach"

Giertych zapowiada kolejnego sygnalistę. "Ta opowieść zmroziła mi krew w żyłach"

Źródło:
tvn24.pl

Z Korei Północnej do Rosji wysłano ponad pięć milionów pocisków artyleryjskich na potrzeby inwazji na Ukrainę - powiedział południowokoreański minister obrony Szin Won Sik. Zaznaczył, że to początek zacieśniania stosunków.

Gigantyczna przesyłka pocisków z Korei Północnej do Rosji. "Sprawy nabrały tempa"

Gigantyczna przesyłka pocisków z Korei Północnej do Rosji. "Sprawy nabrały tempa"

Źródło:
PAP

Senat przyjął z poprawkami ustawę o zmianie ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych. Zgodnie z przyjętymi poprawkami to prezes Urzędu Komunikacji Elektronicznej będzie mediatorem w sporach między wydawcami a big techami. Wcześniej wydawcy i redakcje apelowały, by wyższa izba zmieniła uchwalone w Sejmie niekorzystne przepisy tak, by łatwiej było negocjować z platformami cyfrowymi.

Zmiany w prawie autorskim. Jest decyzja Senatu

Zmiany w prawie autorskim. Jest decyzja Senatu

Źródło:
PAP

"Religia", "kolejna ideologia" - tak poseł PiS Piotr Kaleta przedstawiał problem dziury ozonowej. Sugerował, że został on wymyślony, a na dowód pytał ironicznie: "co się z nią stało?". Otóż dziura wciąż jest.

Poseł Kaleta: "co się stało z dziurą ozonową"? Odpowiadamy

Poseł Kaleta: "co się stało z dziurą ozonową"? Odpowiadamy

Źródło:
Konkret24

Premier Izraela Benjamin Netanjahu przemówił w środę przed amerykańskim Kongresem. - Irańska "oś terroru" zagraża cywilizowanemu światu, USA i Izrael muszą się jej wspólnie przeciwstawić, dlatego powinny utworzyć nowy antyirański sojusz - oświadczył. W związku z wizytą polityka w Waszyngtonie wzmocniono środki bezpieczeństwa. Podczas jednego z protestów użyto gazu łzawiącego.

Netanjahu w Kongresie. Premier Izraela zapowiada powołanie nowego sojuszu przeciwko Teheranowi

Netanjahu w Kongresie. Premier Izraela zapowiada powołanie nowego sojuszu przeciwko Teheranowi

Źródło:
PAP, Reuters
"Uśpione NATO" i pokój dla Ukrainy?

"Uśpione NATO" i pokój dla Ukrainy?

Źródło:
tvn24.pl
Premium

"Brawo uśmiechnięta Polska", "Tusk przysłany przez Niemców wykończy Polskę" - piszą internauci, komentując upadłość Browaru Kościerzyna. Tylko że historia ta działa się za poprzedniego rządu. Wyjaśniamy.

Browar Kościerzyna upadł "po pół roku rządów Tuska"? Co to za historia

Browar Kościerzyna upadł "po pół roku rządów Tuska"? Co to za historia

Źródło:
Konkret24

"W pokoju obok" - anglojęzyczny debiut Pedro Almodovara, "Queer" Luki Guadagnino, "Maria" Pablo Larraina, a nade wszystko druga część filmu, który triumfował w Wenecji w 2019 roku - "Joker: Folie à Deux" Todda Phillipsa, znajdą się w Konkursie Głównym zbliżającego się festiwalu filmowego w Wenecji. Na czele jury, w którym zasiada między innymi Agnieszka Holland, stanie francuska gwiazda kina Isabelle Huppert.

Nowe filmy Pedro Almodovara i Luki Guadagnino w Konkursie Głównym. Ale Wenecja najbardziej czeka na "Jokera 2"

Nowe filmy Pedro Almodovara i Luki Guadagnino w Konkursie Głównym. Ale Wenecja najbardziej czeka na "Jokera 2"

Źródło:
Biennale Cinema 2024, "Variety", "IndieWire", tvn24.pl

Ceny hoteli idą w górę o sto procent, restauracje są gotowe na najazd, sklepy szykują pasujące ubrania i bransoletki przyjaźni, a piekarnia sprzedaje ciastka "inspirowane Taylor". Jedna z najpopularniejszych wokalistek na świecie przyjeżdża na trzy koncerty do Warszawy.

Taylor Swift i gospodarka. "Kto powiedział, że pieniądze szczęścia nie dają, ten nie był Swiftie"

Taylor Swift i gospodarka. "Kto powiedział, że pieniądze szczęścia nie dają, ten nie był Swiftie"

Źródło:
tvn24.pl

- Chciałam przede wszystkim zrobić płytę o Warszawie. Podejść do powstania w humanistyczny sposób, mówiący o emocjach - mówiła o swoim nowym albumie Monika Brodka. Krążek powstał z okazji 80. rocznicy Powstania Warszawskiego. Premierowy koncert pokaże TVN24.

Warszawa według Brodki. "Od nadziei po upadek"

Warszawa według Brodki. "Od nadziei po upadek"

Źródło:
tvnwarszawa.pl