Chore krowy trafiają do rzeźni i na nasze stoły. "Ludzie nie świnie, zjedzą wszystko"

[object Object]
"Chore bydło kupię" - reportaż "Superwizjera"Superwizjer
wideo 2/4

W polskich rzeźniach od lat na masową skalę zabija się chore krowy. Jedząc ich mięso narażamy zdrowie i życie. W branży o tym procederze wiedzą wszyscy, ale liczy się tylko biznes. Bardzo opłacalny biznes. Pokazali to w swoim śledztwie dziennikarze "Superwizjera". Jeden z nich zatrudnił się w ubojni, do której trafiało chore bydło.

OSTRZEGAMY, NIEKTÓRE ZDJĘCIA REPORTAŻU MOGĄ BYĆ DRASTYCZNE

W Polsce hoduje się dziś ponad sześć milionów dwieście tysięcy krów, cieląt i byków. Do ubojni można zawieźć i w niej w dopuszczalnych warunkach uśmiercić wyłącznie zwierzęta zdrowe. Takie, które mogą się same poruszać. Najwięcej jest jednak krów ras mlecznych, które z powodu silnej eksploatacji szczególnie podatne są na choroby, a także urazy. Chore bydło w slangu hodowców określa się "leżakami".

Zobacz! Gdzie trafiło chore mięso, jak sprawę z reportażu komentują lekarze, politycy i świat

"Jak sztuka jest leżąca, chłop dzwoni, żeby się jej pozbyć"

Informator "Superwizjera" zna rynek od podszewki. Działa w branży mięsnej od wielu lat, obserwując, co naprawdę dzieje się z chorymi krowami. Tłumaczy, kiedy mamy do czynienia z bydłem leżącym.

- Sztuka na sztukę skoczy, kręgosłup jej złamie. Krowa się cieli, cielak duży, miednicę rozepcha, potem się kości nie schodzą, krowa leży, nie może wstać. Sztuka, która na przykład przy drzwiach stała, zawiało ją - a bydło bardzo nie lubi przewiewu - kataru dostanie, chudnie ta sztuka i się położy - mówi.

Co dzieje się z tysiącami chorych zwierząt, które mimo leczenia nie zdrowieją? Przeprowadzone przez dziennikarzy "Superwizjera" śledztwo dowodzi, że w Polsce od lat istnieje czarny, niezwykle opłacalny rynek handlu chorymi krowami.

- Jak sztuka jest leżąca, chłop dzwoni, żeby się jej pozbyć. Bo on ją leczył, szprycował, pięćset złotych zainwestował w weterynarza. Czasem sam lekarz mówi: "chłopie, weź to gdzieś, opie***l, to przynajmniej jakiś zysk będzie z tego" - mówi informator.

- Z utylizacją jest tak, że niby jest jakaś rekompensata od gminy - dwieście, trzysta złotych. Ale jest jeszcze coś takiego, że krowa żyje, tak? To ani jej udusić, ani jej młotkiem, trzeba weterynarza zamówić, zastrzyk pięćset złotych. Kto będzie ładował pięćset złotych w złom, jak można go sprzedać za tysiąc handlarzowi. Taki chłop dzwoni, gdzie najwięcej dadzą za taki złom, żeby się pozbyć. Przyjeżdża handlarz, otwiera klapę, wyciąga na samochód, i ch*j - dodaje.

"Większość bydła leżącego trafia do sprzedaży"

W internecie i lokalnej prasie można znaleźć setki kierowanych do hodowców bydła ogłoszeń z ofertą skupu chorych krów. Dotyczą całej Polski, a handlarze oferują rolnikom natychmiastową płatność gotówką za "wybrakowany" lub "pourazowy" żywy towar.

- Z tymi handlarzami to taka lipa jest, bo ci kitu nawsadzają, że tysiąc złotych dostaniesz za sztukę, a potem, że waga nie ta, że za długo leży. Czterysta, może pięćset złotych ci dadzą. Rolnik dzwoni i mówi: "Mam sztukę, po witaminach". Po witaminach, wiesz. No, to po antybiotyku. Albo że "kwiatków się najadła". Taka grypsera chodzi - tłumaczy informator. Dodaje, że tak naprawdę chodzi o leczenie krów.

Oficjalnie o losie niedającego się wyleczyć zwierzęcia decydować powinien wezwany przez hodowcę weterynarz. Może uśpić krowę zastrzykiem lub pozwolić na tak zwany ubój z konieczności, w oborze, gdzie leży zwierzę. Tylko w tym drugim przypadku jest szansa, że mięso trafi do sprzedaży, a hodowca uniknie straty. Musi jednak znaleźć rzeźnię, której pracownik przyjedzie i z zachowaniem specjalnych procedur zabije na miejscu cierpiące zwierzę. O sprawie trzeba też powiadomić Agencję Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa, a krowia tusza musi trafić natychmiast do rzeźni i przejść badanie potwierdzające, że mięso nie jest szkodliwe.

- Większość bydła leżącego trafia do sprzedaży - wskazuje informator. Dopytywany, czy do handlarzy trafia też padłe bydło, odpowiada: - Oczywiście. Dodał, że "tak jest w całej Polsce". - Bardzo dużo jest zakładów, które się specjalizują tylko w "leżącym" bydle, bo to jest największy biznes - wyjaśnia.

Dziennikarz zatrudnił się w ubojni

Jeden z zakładów, o których mówi informator, to ubojnia, jakich wiele w całej Polsce. Połączona jest z zakładem przetwórstwa mięsa i wędlin. Rodzinna firma zatrudnia kilkudziesięciu pracowników. Według informacji "Superwizjera" ten typowy zakład w nocy zamienia się w rzeźnię chorych krów. (…) By przeniknąć do wnętrza firmy, dziennikarze użyli fortelu. Jeden z nich poszedł na rozmowę o pracę do ubojni, wcielając się w rolę poszukującego pracy rzeźnika. Pracę rozpoczął już następnego dnia rano.

Nowego pracownika początkowo skierowano na linię rozbioru mięsa, gdzie nie miał do czynienia z zabijaniem krów. O tym, co dzieje się w firmie w nocy, świadczyły jednak cuchnące i sine połacie wołowiny pozostawione przez brygadę zajmującą się ubojem.

Mężczyzna, który instruował dziennikarza "Superwizjera", kazał mu "czyścić wszystkie farfocle". - Ma to wyglądać - mówił.

Z niektórych tusz usunięto znaczną część mięsa. Dlaczego? Mogło to wskazywać na usuwanie ropieni i innych chorych tkanek.

Jedna z pracownic na uwagę, że "tusze są jakieś dziwne" odpowiada: - Coś takiego to więcej idzie na kebaba. Dlatego ja nieraz powiedziałam: "K***a, kebaba już nie".

Inny z pracowników pokazywał mięso z "leżącego" bydła. - Po porodzie na przykład, wiesz, albo nogę złamała. Złamie nogę, to ci już się nie nadaje do chowu, nie? A musisz ją opie****ić, bo co z nią zrobisz? Ale już handlarze dają taniej, bo jest uszkodzona. Dla siebie tego nie biję, bo nie nadaje się. Ale dla zakładu normalnie. Tak, dla zakładu to same pieniądze są - mówi pracownik.

Wskazując na jedną z krów, dodaje: - Coś w szynce miała, jakiś ropień, nie ropień, bo wycięte jest. Dzisiaj to takich nie ma, mało jest. A nieraz jest dużo.

Na pytanie dziennikarza, czy nie ma z tym problemu odpowiada: - Nie pytaj się lepiej.

"Chore bydło kupię" - pierwsza część dyskusji

Elektryczna wyciągarka, krowy przywiązane za kończyny i za rogi

Po dwóch tygodniach, bez szkoleń i oficjalnej umowy szefowie firmy skierowali nowego pracownika na nocną zmianę, która zajmuje się ubojem krów. Mógł się przekonać, jak z żywych zwierząt powstaje mięso.

Przy uboju krów pracuje zaledwie kilku zaufanych pracowników. W opustoszałym o tej porze zakładzie lampy oświetlają tylko jedną z hal na tyłach firmy, graniczący z nią plac i wyładowczą rampę. Wścibskie oczy postronnych nie mają szans dostrzec, co pod osłoną nocy dzieje się we wnętrzu położnej wśród pól na skraju wsi rzeźni.

Po kilkudziesięciu minutach od rozpoczęcia nocnej zmiany na plac wjeżdżają jedna po drugiej ciężarówki do przewozu zwierząt. Pierwszy handlarz szykuje się do rozładunku przywiezionych krów.

Wszystkie krowy we wnętrzu ciężarówki leżą i żadna nie jest w stanie się podnieść. Do wyciągnięcia zwierząt, z których każde waży kilkaset kilogramów, pracownicy używają zamontowanego specjalnie w tym celu wyposażenia ubojni. Uruchamiają przymocowaną do ściany elektryczną wyciągarkę.

Koniec nawiniętego na maszynę powrozu rzeźnicy przywiązują wyćwiczonymi ruchami do nóg, rogów, a nawet pysków chorych krów. Maszyna powoli przez długie minuty wciąga bezwładne zwierzęta, jedno po drugim w głąb rzeźni. Większość krów jest tak wycieńczona, że nie wydaje żadnych dźwięków. O tym, że wciąż żyją i czują, świadczą tylko poruszana oddechem skóra i szeroko otwarte oczy.

"To jest zadanie cierpienia zwierzęciu"

O komentarz do nagranego w zakładzie materiału dziennikarze "Superwizjera" poprosili profesora Romana Kołacza, specjalistę do spraw hodowli i dobrostanu zwierząt, wieloletniego rektora Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu.

- Przyznam szczerze, że jestem poruszony i nawet wstrząśnięty, bo nie wyobrażałem sobie i nie wyobrażam sobie, że w polskiej rzeźni taka sytuacja może mieć miejsce. Pierwszy moment jest już karygodny, to wywlekanie zwierząt z pojazdu. Niedozwolone jest ciągnięcie zwierząt z pojazdu w jakikolwiek sposób, czy to używając podnośników, czy ciągnąc za kończyny, za rogi. To jest niedozwolone prawem - mówi profesor Kołacz.

Męka wciąż żywych zwierząt trwa. Przeciągnięte na koniec hali chore krowy pracownicy ubojni przymocowują do drugiej wyciągarki. Powróz znów przymocowują do nóg, rogów i pysków. W pełni świadome krowy kolejno są podciągane pod sufit, na miejsce, gdzie w końcu ktoś przerwie ich cierpienie.

- To zwierzę jest absolutnie przytomne, podciąga się je na linie. Ten moment jest niedopuszczalny, to jest zadanie cierpienia zwierzęciu - tłumaczy Kołacz.

Nikt się nie spieszy, by skrócić mękę zwierząt. W końcu rzeźnik ogłusza zwierzę przez wbicie w mózg metalowego trzpienia, później podcina krowie gardło.

"Chore bydło kupię" - druga część reportażu

Ciężarne krowy trafiają do ubojni

Kolejne transporty chorych zwierząt podjeżdżają pod rampę. W rozładunku pomagają handlarze, którzy przywieźli krowy do rzeźni. Tworzy się tłok, wciągane do środka zwierzęta przez wiele minut czekają na swoją śmierć, obserwując los towarzyszek. Podciąganie pod sufit, strzały w głowy i podcinanie kolejnych gardeł. Najdłużej czeka na śmierć jedna z niewielu krów, które o własnych siłach wyszły z auta. Wśród zabijanych zwierząt są także krowy ciężarne, z brzucha jednej z nich wraz z wnętrznościami wyjęto płód.

- Jak tam taki cielaczek się trafił większy to co z nim zrobić? - pyta dziennikarz jednego z pracowników.

- Wy**b. Jak nie możesz dać rady sam, to zawołaj, to któryś przyjdzie i ci pomoże - odpowiada.

Jednej z krów nie trzeba zabijać, przywieziono ją martwą.

Praca trwa niemal do rana. W ciągu dwóch nocy do ubojni przywieziono blisko trzydzieści krów, tylko trzy weszły do rzeźni na własnych nogach.

Kluczowe jest to, że w zakładzie ani przez chwilę nie ma lekarza weterynarii, który powinien nadzorować rzeźników i przed ubojem badać każde zwierzę.

- Każda partia zwierząt powinna być zbadana badaniem tak zwanym przedubojowym zwierząt jeszcze żywych, żeby stwierdzić, czy mogą być dopuszczone do uśmiercenia - podkreśla profesor Kołacz.

Dopytywany, czy takie badanie ma związek z bezpieczeństwem mięsa, które pozyskuje się z tych krów, odpowiada: - Oczywiście, że tak. Po to się je prowadzi.

"To mięso może być szkodliwe dla konsumenta"

Rano przygotowane do sprzedaży mięso z chorych krów osobiście sprawdzają szefowie firmy. Wskazują, które fragmenty zepsutych tusz należy jeszcze usunąć.

Dowodem przeprowadzonego przez weterynarza badania jest przystawienie na skórze zabitego zwierzęcia odpowiedniego stempla z identyfikującym zakład numerem. Owalnymi pieczątkami oznaczającymi dopuszczenie mięsa do obrotu i spożycia posługiwali się jednak zamiast weterynarza pracownicy zakładu.

Profesor Kołacz podkreśla, że taka praktyka jest niedopuszczalna. - Po to jest lekarz, żeby po zbadaniu zwierzęcia móc na podstawie swojej wiedzy autorytatywnie stwierdzić, że ta tusza jest zdatna do spożycia i można ją puścić na rynek. Jeżeli tusza nie jest zbadana, to mięso może być szkodliwe dla konsumenta - tłumaczy ekspert.

W teorii stan każdej z zabitych krów opisuje także przechowywany w rzeźni dokument, tak zwany łańcuch żywieniowy. Zaczyna go wypełniać hodowca, który musi podać szereg szczegółowych informacji, między innymi, czy zwierzę chorowało. W praktyce nikt nie kontroluje, czy wpisane dane są prawdziwe, a kolejną osobą, która wypełnia formularz, jest weterynarz badający krowę przez ubojem.

Zysk rośnie kilkukrotnie

Zabijanie chorych krów to niezwykle dochodowy interes. Każdy kilogram wołowego mięsa zakład sprzedaje w hurcie za dziewięć złotych. Za średniej wagi zdrową krowę musi jednak zapłacić hodowcy około 2500 złotych, za krowę leżącą zaledwie 400-500 złotych.

Różnica w cenie przekłada się na czysty zysk ubojni, który w przypadku krowy zdrowej wynosi około 30 groszy za kilogram mięsa. W przypadku tak zwanego leżaka każdy kilogram to aż dwa złote zysku.

W skali roku średniej wielkości rzeźnia, zabijając zdrowe krowy, może zarobić niespełna 350 tysięcy złotych, krowy chore - blisko dwa i pół miliona.

"No co? Kasa w łapę i siup"

Czy jest możliwość, że po wprowadzeniu mięsa do obiegu wyjdzie, że krowa była leczona?

- Teoretycznie. Trzeba by było pójść śladem mięsa. Znaleźć, gdzie to mięso poszło, kupić je z półki, oddać do badania, bo w smaku to nie wyczujesz antybiotyku - wyjaśnia informator "Superwizjera".

A co robią ubojnie, które kupują "leżaki" od handlarzy, żeby mieć weterynarię w kieszeni: - No co? Kasa w łapę i siup - podkreśla.

Jak twierdzi informator, to samo dzieje się z zakładowym lekarzem weterynarii. - Pięćdziesiąt, sto od sztuki. Dwadzieścia sztuk zrobisz w ciągu dnia, to masz dwa tysiące dziennie - zauważa.

"Chore bydło kupię" - pierwsza część dyskusji

Sprawa zabijania "leżaków" pojawiła się już kilka lat temu

Zmowa milczenia między hodowcą, ubojnią i weterynarzem oznacza, że wyjście na jaw procederu zabijania "leżaków" i przetwarzania krów padłych może nastąpić wyłącznie przypadkiem. Pierwsza z takich przypadkowych wpadek zdarzyła się blisko sześć lat temu, gdy policyjny patrol zatrzymał do rutynowej kontroli ciężarówkę wiozącą krowy do ubojni we wsi obok Białej Rawskiej w województwie łódzkim. Uwagę jednego z funkcjonariuszy zwrócił fakt, że wszystkie zwierzęta leżą i nie wydają żadnych dźwięków. Okazało się, że krowy były w stanie agonalnym, a głośna na cały kraj afera wybuchła, gdy w samej ubojni znaleziono ponad sto ton mięsa pochodzącego - jak wykazały badania - z krów chorych i padłych.

- W toku śledztwa ustalono, że do ubojni trafiały krowy pourazowe, krowy, którym podawano produkty lecznicze oraz krowy w stanie agonalnym. Badania zabezpieczonych próbek mięsa wykazały, że w jednej trzeciej próbek stężenie antybiotyków przekraczało dopuszczalne normy. Mięso zawierające antybiotyki ponad wartości dopuszczalne nie nadaje się całkowicie do spożycia przez ludzi - wyjaśnia Kamil Bednarek, zastępca prokuratora rejonowego w Rawie Mazowieckiej.

Dodaje, że "ubój był wykonywany bez nadzoru urzędowych lekarzy weterynarii, nie było badania przedubojowego i poubojowego".

Szybko okazało się, że państwowe służby co najmniej od kilku lat wiedziały, co dzieje się w rodzinnej ubojni należącej do Józefa i Piotra M. Opowiedział o tym Józef Szwed, którego posesja graniczy z ubojnią. Pracował w zakładzie i na własne oczy obserwował proceder. Potem przez kilka lat nakłaniał rozmaite urzędy do zajęcia się sprawą. Bez skutku.

- Dzwoniłem do Rawy, do [powiatowego - przyp. red.] lekarza weterynarii, powiedziałem mu co i jak, a on mówi tak: "Panie, bądź pan cicho, bo on jest pod ochroną". Ja mówię: "Pod pańską ochroną?". A on: "Pod moją też" - relacjonuje Józef Szwed.

Zastępca prokuratora rejonowego w Rawie Mazowieckiej Kamil Bednarek dodaje, że "sąsiedzi alarmowali służby weterynaryjne i sanitarne, na miejscu były przeprowadzone kontrole, ale były to kontrole zapowiedziane zgodnie z prawem".

- Niektóre wykazywały drobne uchybienia, niektóre wykazywały, iż ubojnia działa w sposób prawidłowy - przekazuje.

Dziennikarz "Superwizjera" rozmawiał z kobietą, które mieszkała obok ubojni.

- Ja do dzisiaj wołowiny nie jem, w ogóle, tak sobie obrzydziłam tymi zdechlakami tam. Fetor był, nie to, że smród, ale fetor - opowiada kobieta. - Na traktorze przywiózł padlinę przykrytą, krowa jakaś. Zadzwoniłam do weterynarza i mówię: "Jak pan chce, to niech pan przyjedzie w tej chwili, to pan złapie na gorącym uczynku, bo jak my piszemy, to pan w to nie wierzy, że takie rzeczy się dzieją". Przyjechał, ale za jakieś pół godziny, jak to wszystko było już zdjęte, zrzucone - dodaje.

"Człowieku, ludzie nie świnie, zjedzą wszystko"

Ubojnia leżaków pod Białą Rawską została przez prokuraturę zamknięta, zaś Piotr M. zmienił branżę - dziś prowadzi duży warsztat samochodowy.

W rozmowie z dziennikarzem "Superwizjera" twierdzi, że jest niewinny. Ale jego ojciec, który wcześniej kierował ubojnią, w rozmowach z pracownikami nazywał po imieniu swój pomysł na biznes.

- Podroby, którym lekarz bił trójkąt [niezdatne do spożycia - red.], zrzucał na posadzkę, a Józef brał nóż i te trójkąty zrzynał i do pojemnika. Ja mówię: "Józef, co ty robisz, przecież to się nie nadaje". A on mówi: "Człowieku, ludzie nie świnie, zjedzą wszystko" - zdradza Józef Szwed, były pracownik ubojni M.

W sprawie afery z Białej Rawskiej dwa miesiące temu zapadł pierwszy, choć nieprawomocny wyrok. Piotr M. został skazany na trzy lata bezwzględnego więzienia, a wyroki w zawieszeniu usłyszeli handlarze skupujący chore krowy oraz współpracujący z ubojnią urzędowi lekarze weterynarii. Ci ostatni prowadzą dziś w okolicy własne gabinety.

"Spożycie tego mięsa może stanowić zagrożenie dla zdrowia i życia"

W ponad 60 tomach akt organy ścigania precyzyjnie udokumentowały mechanizm przetwarzania na mięso krów chorych i padłych. Powszechną na rynku praktykę działania hodowców, handlarzy, ubojni i lekarzy weterynarii oraz legalizacji pozyskanego z "leżaków" mięsa. Dzięki zamówionym w trakcie śledztwa ekspertyzom wiemy, czym grozi zjedzenie mięsa pochodzącego z krów chorych i padłych. Biegli stwierdzili, że konsumenci są narażeni między innymi na ciężkie zatrucia pokarmowe, zakażenie pozajelitowe, zapalenie opon mózgowych, stawów, szpiku oraz kości, wrzodziejące zapalenie jelita a także sepsę o ciężkim przebiegu. Wniosek? "Spożycie tego mięsa może stanowić zagrożenie dla zdrowia i życia". Z afery Białej Rawskiej służby odpowiedzialne za bezpieczeństwo żywności i dobrostan zwierząt nie wyciągnęły jednak żadnych wniosków.

W styczniu zeszłego roku kolejną ubojnię leżaków wykryła znów przypadkowo policja na Podlasiu.

- Ujawniono tam pięć krów w stanie wycieńczenia, dlatego właściciel ubojni i jego syn pełniący funkcję kierownika skupu zostali zatrzymani i przedstawiono im zarzuty narażania wielu osób na niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia poprzez próbę wprowadzenia do obrotu szkodliwych dla zdrowia środków spożywczych w postaci mięsa tych zwierząt - informuje Adam Naumczuk, prokurator rejonowy w Bielsku Podlaskim.

Dodaje, że szkodliwe dla zdrowia mięso "trafiało na terytorium całego kraju i poza granicę".

Podejrzani szefowie firmy wyszli na wolność za poręczeniem, a prowadzona przez nich ubojnia dalej działa. Jej pracownicy zareagowali nerwowo na wizytę naszej ekipy.

- To jest prywatny teren, proszę się stąd zabierać. Bo zaj***e w tę kamerę zaraz kopa albo tobie zaj***e w niuch zaraz. Co ty k***o chcesz? Co tu robisz? Co ty k***a mafia jakaś? Z telewizji? To co? To wam wszystko k***a wolno? - wykrzykiwał jeden z nich.

"Chore bydło kupię" - druga część dyskusji

Interwencja policji w ubojni

Po kilku tygodniach dziennikarze "Superwizjera" wrócili do zakładu, w którym pod pretekstem pracy zarejestrowali proceder uboju chorych krów. Kamerą nagrali moment wyciągania krów z ciężarówki za pomocą wyciągarki. Pracownicy ubojni nie odpowiadali na pytania, uciekali z terenu zakładu. Dziennikarz wezwał policję.

- Normalnie się odbywa ubój. Nie "leżaków" - przekonuje jeden z rzeźników.

Dziennikarz wskazuje na leżącą już w ubojni krowę, która nie może wstać.

- A proszę pana zdarzy się, że przewróci się na samochodzie, bardzo często się zdarza - przekonuje pracownik.

Zapewnia, że na miejscu był lekarz: - Jest lekarz, bo… Zawsze jest lekarz przy uboju.

Dopytywany gdzie jest weterynarz mówi: - Ja zaraz pójdę sprawdzę. Wyciąga telefon i dzwoni.

W oczekiwaniu na policję i zakładowego weterynarza, pracownicy zaczynają zacierać ślady nielegalnego uboju. Na miejsce przychodzi też mężczyzna, który podaje się za lekarza weterynarii. Nie chce jednak się przedstawić.

Korzystając z zamieszania, jeden z kierowców próbuje uciec z transportem chorych krów. Na szczęście wtedy pojawił się długo oczekiwany policyjny patrol. Widząc pościg, kierowca porzucił samochód na sąsiednim podwórku, obok drugiego pełnego krów auta. Pozostało zabezpieczyć ślady przestępstwa i zająć się zwierzętami, ale na przyjazd powiatowej lekarz weterynarii i policyjnych ekip śledczych reporterzy "Superwizjera" czekają blisko trzy godziny.

Lekarz pytana, czy były jakieś sygnały, że w tym miejscu ubija się "leżaki" odparła: - Nic nie wiem na ten temat. Jestem powiatowym od roku. Zakład jest pod kontrolą stałą - zapewnia. Dopytywana przyznaje jednak, że "w nocy nie ma kontroli".

"Chore bydło kupię" - dyskusja w studio

Oba samochody są pełne zwierząt, ale nikt nawet nie chce zajrzeć do środka. Kiedy w końcu jedna z ciężarówek zostaje otwarta, w środku widać kilka leżących krów.

- Być może one same zejdą. Wcale nie jest powiedziane, że one są... Być może zejdą - mówi lekarz weterynarii.

Kierowcy kolejnego transportu udało się uciec, tymczasem na podwórku trwa dramat chorych zwierząt. Od kilkudziesięciu minut przygląda się temu powiatowa weterynarz. Zabezpieczanie śladów trwa kolejne godziny. Krowy uśpiono i przekazano do zakładu utylizacyjnego dopiero nad ranem.

Chore krowy trafiają na nasze stoły

W trakcie dziennikarskiego śledztwa dziennikarze "Superwizjera" wykazali, że chore krowy masowo trafiają do rzeźni i na nasze stoły. Odpowiedzialność za to ponoszą nie tylko właściciele ubojni, handlarze i hodowcy zwierząt, ale też instytucje państwa, których zadaniem jest nadzór nad mięsną branżą.

Zaangażowanie w proceder zakładowych weterynarzy, a także bierność organów ścigania oraz inspektorów weterynarii wszystkich szczebli powodują, że w przypadku chorych i padłych krów system kontroli jest fikcją.

Po materiale "Superwizjera" o mięsie chorych krów Główny Lekarz Weterynarii wydał komunikat.

Autor: ads / Źródło: Superwizjer

Źródło zdjęcia głównego: TVN24

Pozostałe wiadomości

Słychać było rechot prawej strony sali na dość oczywiste stwierdzenia, że Niemcy są naszym bardzo ważnym partnerem - mówił szef MSZ Radosław Sikorski w "Faktach po Faktach", komentując reakcje na jego wystąpienie o celach polityki zagranicznej. Przyznał, że "zdziwiła" go reakcja prezydenta. Sikorski przekazał też, że "pierwsze wnioski" o zmiany na stanowiskach ambasadorów poszły już do Andrzeja Dudy. - Zobaczymy, co pan prezydent zrobi - dodał.

Radosław Sikorski o reakcji Andrzeja Dudy na jego wystąpienie. "Zdziwiła mnie"

Radosław Sikorski o reakcji Andrzeja Dudy na jego wystąpienie. "Zdziwiła mnie"

Źródło:
TVN24

Lekarz ze szpitala w Gorzowie Wielkopolskim został aresztowany pod zarzutem zabójstwa. Chodzi o odmowę podjęcia uporczywej terapii po stwierdzeniu u pacjenta śmierci mózgu. Komisja medyków, którą powołał szpital, ustaliła, że lekarz nie jest winny, ale do prokuratury zwrócił się inny lekarz z tego samego szpitala.

Lekarz z Ukrainy usłyszał zarzut zabójstwa 86-latka. Zawiadomienie złożył jego kolega z pracy

Lekarz z Ukrainy usłyszał zarzut zabójstwa 86-latka. Zawiadomienie złożył jego kolega z pracy

Źródło:
Fakty TVN

W Kirgistanie jest coraz mniej czasu, żeby uniknąć katastrofy, której skala może być tak duża jak wybuch elektrowni w Czarnobylu. Przez dekady Sowieci wydobywali z tamtejszych kopalni uran, odpady wyrzucali wokół miasta, a potem problem spadał na lokalne władze. Tamy, które trzymają w ryzach radioaktywne błoto, mogą puścić, jeśli tylko ten teren nawiedzi trzęsienie ziemi. Wtedy promieniotwórcze śmieci zaleją kotlinę, gdzie żyje 16 milionów ludzi.

Tykająca bomba w Kirgistanie. Tony radioaktywnych odpadów zagrażają milionom ludzi

Tykająca bomba w Kirgistanie. Tony radioaktywnych odpadów zagrażają milionom ludzi

Źródło:
Fakty po Południu TVN24

Brazylijskie służby, w czasie poszukiwań zaginionego żołnierza, odnalazły siedem ciał w ukrytych grobach. Mogą to być ofiary lokalnych gangów zajmujących się między innymi handlem narkotykami. Nie potwierdzono dotąd, by któreś z ciał należało do wojskowego.

Szukali zaginionego żołnierza, odnaleźli siedem ciał

Szukali zaginionego żołnierza, odnaleźli siedem ciał

Źródło:
PAP

Rosja zaatakowała w sobotę 34 rakietami w kilku ukraińskich obwodach. Jak przekazał prezydent Wołodymyr Zełenski, celem były obiekty infrastruktury energetycznej. Dodał, że Rosja skupiła swoją uwagę na obiektach istotnych dla dostaw gazu do Unii Europejskiej.

Zełenski: Rosja zaatakowała infrastrukturę kluczową dla zapewnienia bezpiecznych dostaw do Unii Europejskiej

Zełenski: Rosja zaatakowała infrastrukturę kluczową dla zapewnienia bezpiecznych dostaw do Unii Europejskiej

Źródło:
Reuters, PAP

W dniu urodzin Melanii Trump, mąż złożył jej życzenia z sądu - w krótkiej rozmowie z reporterami, między ustawionymi bramkami. Na sali zaś kolejni świadkowie zeznawali tego dnia w sprawie opłacania przez Donalda Trumpa aktorki porno Stormy Daniels, by ta nie ujawniała prawdy o ich romansie.

Donald Trump złożył Melanii Trump życzenia urodzinowe z sądu przed rozprawą o płacenie aktorce porno

Donald Trump złożył Melanii Trump życzenia urodzinowe z sądu przed rozprawą o płacenie aktorce porno

Źródło:
CNN, PAP

PiS zarejestrowało kandydatów do Parlamentu Europejskiego z okręgu numer 13, czyli województw zachodniopomorskiego i lubuskiego. Na pierwszym miejscu znalazł się europoseł Joachim Brudziński, drugie miejsce zajęła Elżbieta Rafalska, trzecie Małgorzata Golińska, czwarty jest Jerzy Materna, a piąty Artur Szałabawka.

"Mamy to!" Brudziński "jedynką" w wyborach do europarlamentu

"Mamy to!" Brudziński "jedynką" w wyborach do europarlamentu

Źródło:
PAP

Tornada przetoczyły się w piątek przez amerykańskie stany Nebraska i Iowa. Wiele domów zostało uszkodzonych, są doniesienia o osobach lekko rannych. Żywioł spowodował też przerwy w dostawie prądu. Przed zagrożeniem ostrzegały syreny alarmowe.

"Cała okolica jest teraz dość płaska"

"Cała okolica jest teraz dość płaska"

Aktualizacja:
Źródło:
Reuters, PAP, CNN

Rosyjska "flota widmo" przewozi na oczach Zachodu ropę naftową i broń omijając sankcje - pisze w sobotę włoski dziennik "Corriere della Sera". Transportowane przez statki uzbrojenie trafia na front ukraiński.

Transporty pod nosem Zachodu. "To znak, że na pokładzie był wrażliwy ładunek"

Transporty pod nosem Zachodu. "To znak, że na pokładzie był wrażliwy ładunek"

Źródło:
PAP

Po czterech dniach intensywnych poszukiwań udało się odnaleźć ciało nurka, który zaginął w środę podczas ćwiczeń w okolicach Westerplatte w Gdańsku. Poinformowało o tym Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych.

Tragiczny finał poszukiwań nurka z jednostki GROM

Tragiczny finał poszukiwań nurka z jednostki GROM

Źródło:
TVN24, PAP

W piątek w Alejach Jerozolimskich w korku utknęła karetka pogotowia. Zator powstał w wyniku blokady jezdni przez aktywistów z Ostatniego Pokolenia. Stołeczna policja opublikowała nagranie z tego zdarzenia i zapowiada, że zostanie przekazane do oceny prawno-karnej przez prokuraturę.

Aktywiści usiedli na jezdni, w korku stała karetka. Policja publikuje nagranie

Aktywiści usiedli na jezdni, w korku stała karetka. Policja publikuje nagranie

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Po ośmiu latach od postawienia zarzutów dotyczących szpiegostwa, umorzono śledztwo wobec generałów Janusza Noska, Piotra Pytla oraz pułkownika Krzysztofa Duszy - przekazał adwokat jednego z oficerów. Dochodzenie, jak wynika z informacji tvn24.pl, trzykrotnie próbowano zakończyć jeszcze w czasach rządów Zjednoczonej Prawicy.

Koniec ośmioletniego śledztwa wobec generałów podejrzanych o szpiegostwo

Koniec ośmioletniego śledztwa wobec generałów podejrzanych o szpiegostwo

Źródło:
tvn24.pl, PAP

Jarosław Kaczyński na warszawskiej konwencji PiS-u dotyczącej nadchodzących wyborów do Parlamentu Europejskiego, mówił między innymi o - jak oceniał - zagrożeniach związanych z Europejskim Zielonym Ładem, paktem migracyjnym, proponowanymi zmianami w traktatach i walutą euro. Przekazał, że kandydatem jego partii na unijnego komisarza będzie Jacek Saryusz-Wolski.

Jarosław Kaczyński o celach PiS-u w eurowyborach. "Idziemy tam, żeby to powstrzymać"

Jarosław Kaczyński o celach PiS-u w eurowyborach. "Idziemy tam, żeby to powstrzymać"

Źródło:
TVN24, PAP

Kristi Noem - która jest poważnie rozważana do funkcji wiceprezydentki USA, gdyby Donald Trump wygrał wybory - opisała w książce, jak zastrzeliła swoją suczkę po nieudanym polowaniu na bażanty - podał "Guardian" po zapoznaniu się z treścią publikacji, która niebawem ma się ukazać w USA. Republikańska polityczka przekonuje w niej, że to dowód, iż w razie potrzeby jest zdolna zrobić wszystko, co "trudne, brudne i brzydkie".

Zastrzeliła swoją suczkę, która "zrujnowała polowanie". Gubernatorka może zostać wiceprezydentką przy Trumpie

Zastrzeliła swoją suczkę, która "zrujnowała polowanie". Gubernatorka może zostać wiceprezydentką przy Trumpie

Źródło:
PAP, The Guardian, Reuters

Niecodzienna sytuacja w gospodarstwie rolnym w Łęce pod Łęczycą (woj. łódzkie). Pod maską ciągnika sikorki założyły gniazdo. - Orałam pole, bo mąż był w szpitalu i ten ptak siedział na tych jajkach i nic a nic się nie bał - opisuje właścicielka gospodarstwa. Przedstawiciel łódzkiego ogrodu zoologicznego przyznaje, że pierwszy raz słyszy o takiej sytuacji.

Założyła gniazdo pod maską ciągnika i "bierze udział w pracach polowych"

Założyła gniazdo pod maską ciągnika i "bierze udział w pracach polowych"

Źródło:
tvn24.pl

W Bogocie, stolicy Kolumbii, w domu mieszka rodzina z ponad 20 krowami. Warunki, w jakich są przetrzymywane, pozostawiają wiele do życzenia. Sprawą zainteresowały się lokalne władze oraz organizacje ochrony praw zwierząt.

Mieszkają w stolicy z ponad 20 krowami w domu

Mieszkają w stolicy z ponad 20 krowami w domu

Źródło:
noticiascaracol.com, El Pais, tvnmeteo.pl

Pogoda na majówkę 2024. Do Polski zmierza powietrze z południa, dzięki któremu przez kilka dni temperatura miejscami będzie przekraczać 25 stopni. Zrobi się gorąco, jednak zawita do nas także więcej chmur, z których część może okazać się burzowa. Sprawdź najnowszą szczegółową prognozę pogody na majówkę przygotowaną przez synoptyk tvnmeteo.pl Arletę Unton-Pyziołek.

Najnowsza pogoda na majówkę. Wybuch gorąca, ale i ryzyko gwałtownych zjawisk

Najnowsza pogoda na majówkę. Wybuch gorąca, ale i ryzyko gwałtownych zjawisk

Aktualizacja:
Źródło:
tvnmeteo.pl

Życie za 20 złotych dziennie to rzeczywistość blisko dwóch milionów Polaków. Najnowszy raport Szlachetnej Paczki pokazuje, jak ogromna jest skala ubóstwa w naszym kraju, a także zwraca uwagę na rosnące nierówności i dysproporcje w największych miastach. Jednocześnie uczula na to, że bieda nie zawsze jest widoczna na pierwszy rzut oka.

Blisko 2 miliony Polaków żyje w ubóstwie. "Biednymi są również te osoby, które bardzo uczciwie pracują"

Blisko 2 miliony Polaków żyje w ubóstwie. "Biednymi są również te osoby, które bardzo uczciwie pracują"

Źródło:
Fakty po południu TVN24

Koncern paliwowy Galp odkrył u brzegów Namibii, na południu Afryki, złoże ropy naftowej uważane za jedno z największych na świecie. Według wstępnych szacunków portugalskiej firmy zasobność złoża to co najmniej 10 miliardów baryłek ropy naftowej.

Odkryto potężne złoże ropy. Jedno z największych na świecie

Odkryto potężne złoże ropy. Jedno z największych na świecie

Źródło:
PAP
Nie zważa na wiek ani na płeć. "Lekarka powiedziała, że przyjemność wróci za kilka miesięcy"

Nie zważa na wiek ani na płeć. "Lekarka powiedziała, że przyjemność wróci za kilka miesięcy"

Źródło:
tvn24.pl
Premium

"Rada Polskich Mediów stanowczo sprzeciwia się bezprawnym i szkodliwym społecznie działaniom podejmowanym przez Przewodniczącego Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji wobec niezależnych mediów" - brzmi treść uchwały RPM. Sprawa dotyczy decyzji oraz wypowiedzi Macieja Świrskiego wymierzonych w redakcje TVN24, TOK FM.

Rada Polskich Mediów: działalność przewodniczącego KRRiT godzi w wolność słowa

Rada Polskich Mediów: działalność przewodniczącego KRRiT godzi w wolność słowa

Źródło:
tvn24.pl

Stacja informacyjna TVN24, należąca do globalnego koncernu medialnego Warner Bros. Discovery, była najbardziej opiniotwórczym medium w Polsce w marcu 2024 roku - wynika z najnowszego raportu Instytutu Monitorowania Mediów. Na informacje przekazywane na antenie TVN24 powoływano się ponad 4,2 tysiąca razy.

TVN24 liderem rankingu najbardziej opiniotwórczych mediów w Polsce

TVN24 liderem rankingu najbardziej opiniotwórczych mediów w Polsce

Źródło:
tvn24.pl

W Polsce rządzący skazani są na megalomanię. Do takiego wniosku doszedłem, słuchając rozmowy Pawła Kowala z Moniką Olejnik. Kowal przekonywająco opowiadał o swoich rozległych kontaktach zagranicznych. Z opowieści tych wynikało, że jego rozmówcy przypisują nam kluczową rolę w rozgrywającym się na teranie Ukrainy konflikcie Rosja-Zachód. Piszę "konflikt Rosja-Zachód" z rozmysłem - nie żebym chciał pomniejszyć dzielność Ukraińców. Chodzi mi tylko o to, byśmy widzieli świat takim, jakim jest. Przychodzą mi te myśli do głowy, bo w tych dniach minęła 110. rocznica urodzin Jana Karskiego, a to on właśnie w czasie drugiej wojny światowej doszedł do przekonania, że Polacy nie chcą widzieć rzeczywistości takiej, jaką ona jest.

Mikromaniak Jan Karski 

Mikromaniak Jan Karski 

Źródło:
tvn24.pl

W najnowszym "Kadrze na kino" Ewelina Witenberg opowiedziała o "miłosnym dramacie w sportowym świecie", czyli o filmie "Challengers" z Zendayą, który wszedł właśnie do kin. Na wielkim ekranie można też obejrzeć film "Back to Black. Historia Amy Winehouse" - pierwszą fabularną biografię wokalistki. Z kolei do księgarń trafiła książka o legendarnym zespole ABBA. Muzycy ujawnili niepublikowane wcześniej szczegóły z ich życia zawodowego i prywatnego. W programie nie zabrakło też nowinek ze świata gwiazd.

Co warto obejrzeć. Ewelina Witenberg podsumowuje. "Kadr na kino" w TVN24

Co warto obejrzeć. Ewelina Witenberg podsumowuje. "Kadr na kino" w TVN24

Źródło:
tvn24.pl

Rozmowa na filmowo-sportowym szczycie. Iga Świątek zapytała aktorkę Zendayę o jej rolę w filmie "Challengers". Hollywoodzka gwiazda wcieliła się w nim utalentowaną tenisistkę. Film, za którego dystrybucję w Europie odpowiada Warner Bros. Pictures, od piątku można oglądać w kinach w Polsce.

Sportowe emocje i uczuciowy trójkąt. "Challengers" wchodzi na ekrany kin

Sportowe emocje i uczuciowy trójkąt. "Challengers" wchodzi na ekrany kin

Źródło:
"Fakty po Południu" TVN24

Z okazji jubileuszu Ogólnopolskiego Konkursu Fotografii Reporterskiej - Grand Press Photo internauci mogą wskazać Zdjęcie XX-lecia. Głosować można do 10 maja. Wyboru można dokonać spośród 19 Zdjęć Roku z poprzednich edycji konkursu.

Internauci wybiorą Zdjęcie XX-lecia konkursu Grand Press Photo

Internauci wybiorą Zdjęcie XX-lecia konkursu Grand Press Photo

Źródło:
TVN24