"Chcieli powrotu do sytuacji sprzed 20-30 lat"

Wicepremier nie ma rządowi nic do zarzucenia
Wicepremier nie ma rządowi nic do zarzucenia
Źródło: TVN 24

- Warunki, które postawili związkowcy, były de facto nie do przyjęcia - powiedział w "Jeden na jeden" w TVN24 wicepremier Janusz Piechociński, który uczestniczył w rozmowach ze związkowcami na Śląsku. Minister gospodarki dodał, że strajkujący w kwestii emerytur pomostowych "chcieli powrotu do sytuacji sprzed 20-30 lat".

- To jest porażka dialogu i tego, że nie udało nam się nawiązać porozumienia, mimo, że spełniliśmy wiele postulatów związkowców - mówił szef PSL.

"Chcieli powrotu do sytuacji sprzed 20-30 lat"

Piechociński przypomniał, że od lutego w rozmowach trójstronnych na Śląsku brało udział sześć zespołów rządowych, które "dały z siebie wszystko". - Z naszej strony zrobiliśmy wszystko, by protest nie przebiegał w uciążliwej formie - wyjaśnił.

Dodał, że niektóre postulaty strajkujących związkowców "przekreślały wszystko, co w ostatnich latach zrobiliśmy". Chodziło m.in. o powrót w ustawie o emeryturach pomostowych "do sytuacji sprzed 20-30 lat".

- Spełniliśmy sześć z dziewięciu postulatów w najważniejszej ustawie, o podtrzymywaniu miejsc pracy - wyliczał szef PS, ale zauważył: - Związkowcy chcieli przeprowadzić ten protest i czuliśmy to w trakcie naszych rozmów.

"Nie stygmatyzować związkowców"

Janusz Piechociński mówił, że zdaje sobie sprawę z tego, że "kryzys jest obowiązkiem polityków, menedżerów i bankierów", a obywatele mogą tylko oczekiwać, że "będzie się żyło dobrze i zawsze lepiej".

Dodał jednak, że "nie tylko po stronie władzy, ale także reprezentacji społecznej należy dzisiaj wezwać do wielkiej odpowiedzialności" i prowadzenia kolejnych rozmów, by "nie radykalizować" sytuacji w kraju.

- Związkowcy zawsze mają prawo do strajku. Pytanie, czy z tego prawa korzystają racjonalnie - zauważył.

Dodał jednak, że nie chce, by w obecnej atmosferze "stygmatyzowano związkowców", bo Polska jest wielkim rynkiem napływu inwestycji zagranicznych i nie może wysyłać takiego sygnału o swoich pracownikach w świat.

We wtorek rano na Śląsku trwa strajk generalny. Związkowcy szacują, że w proteście bierze udział ok. 100 tys. osób. Dodatkowo w Katowicach, Jastrzębiu-Zdroju, Rybniku, Siemianowicach Śląskich, Świętochłowicach i Sosnowcu odbędą się pikiety. Protest nie obejmuje całego woj. śląskiego, ale teren działania śląsko-dąbrowskiego regionu związku, czyli dawne województwo katowickie.

Autor: adso/tr/k / Źródło: TVN 24

Czytaj także: