Agenci Centralnego Biura Antykorupcyjnego zatrzymali jednego z czołowych biznesmenów działających w branży automatów do hazardu. Prokuratorzy zarzucają mu, że wynajął dwie inne osoby, aby za łapówkę pomogły mu zmienić decyzję sądu. Biznesmen chciał w ten sposób uniknąć aresztu.
Daniel G. został zatrzymany w swojej okazałej willi w podwarszawskim Konstancinie w miniony piątek. W tym samym czasie funkcjonariusze służby antykorupcyjnej zatrzymali dwie inne osoby. Wszyscy zostali przewiezieni do Gdańska, gdzie w prokuratorskim pionie przestępczości zorganizowanej i korupcji trwa śledztwo.
- Sprawa dotyczy artykułu 230 kodeksu karnego, który przewiduje osiem lat więzienia dla osób powołujących się na wpływy w wymiarze sprawiedliwości - usłyszeliśmy w prokuraturze.
Wyrok za 80 tysięcy złotych?
Według naszych informacji Danielowi G. groziło, że trafi za kratki w związku z wyrokiem, jaki usłyszał wiosną 2015 roku w sądzie w Bydgoszczy. Skazano go wtedy na rok pozbawienia wolności w związku z posiadaniem znacznej ilości narkotyków - około kilograma amfetaminy. Najpierw biznesmen walczył w sądzie, by odbyć karę w "systemie dozoru elektronicznego".
- Sąd Okręgowy w Warszawie odmówił mu wstrzymania kary pozbawienia wolności - wyjaśnia jeden z naszych rozmówców.
Agenci CBA ustalili, że wtedy Daniel G. rozpoczął poszukiwania innego rozwiązania. Zwrócił się do znajomego twierdzącego, że ma "dojścia w sądzie". Była to m.in. Hanna M., która prowadzi firmę doradztwa inwestycyjnego. W przeszłości już dwukrotnie odpowiadała za "powoływanie się na wpływy". A także Artur M., który w stolicy prowadzi firmę wypożyczającą luksusowe auta.
Śledczy ustalili, że na załatwienie sprawy wręczył kobiecie ponad 80 tysięcy złotych w gotówce.
- To raczej nie był duży dla niego wydatek. Gdy był zatrzymywany w garażu stały dwa rolls-royce'y oraz ferrari - mówi jeden z naszych rozmówców.
Zmiana decyzji sądu
Dotychczas śledczy nie zdobyli dowodów, że Daniel G., przekazując ponad 80 tysięcy zł, zmienił decyzję sądu. Jednak jak prokuratorzy i agenci CBA sprawdzili, udało mu się uzyskać dwie pozytywne decyzje.
Najpierw sąd w Bydgoszczy zgodził się z wnioskiem obrońcy Daniela G. i odroczył wykonanie kary. Później Sąd Apelacyjny zmienił wcześniejszą decyzję Sądu Okręgowego i zezwolił jednak na odbywanie kary w systemie dozoru elektronicznego.
- To może być przypadek. Dotychczas nie mamy dowodu, że za korzystne dla biznesmena decyzje sędziowie wzięli łapówki - mówi nam osoba zaangażowana w śledztwo.
Po zapoznaniu się z materiałami zgromadzonymi w tym śledztwie sąd zgodził się z wnioskiem prokuratury i uznał, że Daniel G. wraz ze swoimi pomocnikami na najbliższe miesiące trafi do aresztu tymczasowego.
W tym czasie prokuratorzy i agenci chcą zbadać, czy "pomocnicy" biznesmena nie kontaktowali się z sędziami podejmującymi decyzje w jego sprawie. Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, badają również wątek dotyczący udziału w uzyskiwaniu korzystnych decyzji dwóch znanych warszawskich prawników.
Autor: Robert Zieliński (r.zielinski@tvn.pl) / Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24