Krakowski sąd apelacyjny utrzymał w mocy wyrok 25 lat więzienia dla byłego policjanta Jerzego K., oskarżonego o zlecenie zabójstwa i kierowanie nim - poinformowano w czwartek w sądzie. Ofiarą był ojczym dziewczynki, którą policjant chciał się opiekować.
Jerzy K. został uznany również za winnego zorganizowania i kierowania kilkoma napadami rabunkowymi na rodzinę ofiary i namawiania do zabójstwa matki dziecka. O warunkowe przedterminowe zwolnienie będzie mógł się ubiegać po odsiedzeniu 20 lat.
Czwartkowy proces był drugim w tej sprawie. W poprzednim były policjant został skazany na dożywocie, jednak w wyniku apelacji wyrok ten uchylono, a sprawę przekazano do ponownego rozpoznania. W drugim procesie skazano go na 25 lat więzienia, a sąd apelacyjny utrzymał ten wyrok.
Chciał się opiekować 10-latką
Na karę 25 lat pozbawienia wolności skazano również drugiego oskarżonego Tomasza K. - wykonawcę zabójstwa, zleconego przez Jerzego K. Pozostałym dwóm oskarżonym, którym przypisano udział w zabójstwie lub napadach zlecanych na rodzinę ofiary przez byłego policjanta, sąd podwyższył kary do 15 lat pozbawienia wolności.
Jak ustalono, motywem działania 53-letniego nadkom. Jerzego K., biegłego sądowego i pracownika laboratorium kryminalistycznego KWP w Krakowie, była chęć przejęcia przez niego opieki nad 10-letnią pasierbicą zamordowanego mężczyzny. Kiedy nie udało mu się tego zrealizować "po dobroci", policjant osaczał rodzinę, organizując napady rabunkowe. W końcu wydał polecenie zabójstwa ojczyma dziecka, kierował tym zabójstwem oraz namawiał do zabicia matki dziewczynki.
Skrępowali i wrzucili ofiarę do zbiornika wodnego
Pod koniec czerwca 2004 roku trzej mężczyźni, kierowani przez b. policjanta, porwali z przystanku Jacka F., pobili go, uwięzili w bagażniku samochodu i podjechali pod siedzibę Wojewódzkiej Komendy Policji. Tam zszedł do nich Jerzy K., sprawdził bagażnik, odgrażał się Jackowi F., po czym wrócił do pracy.
Przebieg porwania oraz późniejsze wyjście na policyjny parking prokuratura udokumentowała m.in. billingami telefonicznymi, ponieważ wspólnicy kontaktowali się telefonicznie. Śledczy mieli także wydruk z pobliskiego bankomatu, w którym Jerzy K. pobrał 1500 zł dla dwóch uczestników zabójstwa, a także rejestry jego wejść i wyjść z komendy policji.
Zwłoki Jacka F., skrępowane drutem i obciążone pustakami, wyłowiono na początku lipca 2004 r. ze zbiornika w Rożnowie.
Jerzy K., który w toku śledztwa przeszedł na policyjną emeryturę, przed sądem nie przyznawał się do zarzucanych mu czynów.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24