Moje uczucie było silne, ale historia trwała bardzo krótko i zakończyła się boleśnie. Mówiąc krótko, zostałem zaszantażowany – mówi były ksiądz Jan Oko w szczerej rozmowie z Katarzyną Zdanowicz.
Niełatwo było się z nim spotkać. Nie chciał opowiadać o swoich przeżyciach, ale udało mi się go przekonać. Nie dziwię się jego obawom, bo w Polsce nie jest łatwo publicznie powiedzieć: jestem gejem, byłem księdzem.
Jan Oko sutannę zrzucił trzy lata temu. Zrobił to po cichu. Dziś jest szczęśliwy ze swoim wyborem. Poukładał życie na nowo i w Katowicach prowadzi antykwariat, o którym zawsze marzył.
Katarzyna Zdanowicz: Co pomyślałeś, kiedy zobaczyłeś coming out księdza Charamsy?
Jan Oko: Może to dziwnie zabrzmi, ale nic. Nie zrobiło to na mnie żadnego wrażenia. Bardziej widziałem w tym starannie przemyślane i przygotowane show niż osobistą tragedię tego mężczyzny.
Nie odczułeś ulgi?
A powinienem?
Nie udaję, nie robię niczego na pokaz, nie próbuję zwrócić na siebie uwagi Jan Oko
Być może, jeśli pomyślałbyś, że jego ujawnienie się da siłę innym księżom wyjść z ukrycia?
Rozczaruję cię, ale ani nie spadł mi kamień z serca, ani nie poczułem ulgi. Może dlatego, że nie jestem już księdzem. Pozamykałem pewne rozdziały i staram się żyć normalnie. Nie udaję, nie robię niczego na pokaz, nie próbuję zwrócić na siebie uwagi.
Ks. Charamsa wybrał inną drogę. Stanął w świetle kamer i przyznał się do czegoś, czego Kościół nie chciałby usłyszeć. Przysłużył się sprawie?
To historia go oceni. Dla mnie jego szumne medialne ujawnienie niczego w Kościele nie zmieni. Pytanie, co chciał osiągnąć? Jeśli tylko zrzucić sutannę, to nie potrzeba do tego kamer i dziesiątek wywiadów. Wyjście po cichu jest mniej spektakularne, ale czy rewolucja przynosi zawsze zamierzony efekt? Jeśli chciał reformować Kościół, to według mnie wybrał złą drogę i zły czas.
Dlaczego?
Charamsa nie jest przeciętnym księdzem z jakieś małej parafii na południu Polski. To ksiądz od wielu lat mieszkający w Watykanie, zajmujący wysokie stanowisko w strukturze kościelnej. Miał biskupów na wyciągniecie ręki. Łatwiej zacząć rozmowę z nimi na miejscu niż publicznie stawiać ich pod ścianą. Jeżeli coś go bolało, jeżeli chciał dokonać radykalnego kroku, mógł to najpierw powiedzieć wewnątrz Kościoła, np. na synodzie.
Przegrał?
Na pewno nie pomoże tym, o których tak mówi, że walczy. Mówienie, że była to jego spontaniczna decyzja, jest mało przekonywujące. To była pięknie przygotowana retorycznie wypowiedź, dlatego wyczuwam w tym sztuczność. Może jeden czy drugi ksiądz pójdzie za jego przykładem, odejdzie z Kościoła, ale nie rozwiąże to problemu, bo nie ma konstruktywnego apelu do Kościoła.
Ty odszedłeś z kapłaństwa po cichu.
Musiałem przyznać się przed sobą do błędu i odejść – po cichu Jan Oko
Uznałem, że chcę żyć inaczej. To była szalenie trudna decyzja, ale droga, którą wcześniej wybrałem, nie była dla mnie. Musiałem przyznać się przed sobą do błędu i odejść – po cichu. To nie było łatwe. Nie była to decyzja, którą podejmujesz z dnia na dzień. Długo się nad tym zastanawiałem. Gdy jednak budzisz się codziennie i czujesz, że coś jest nie tak, że okłamujesz innych, nie jesteś fair, to taki tryb życia jest frustrujący. Czułem, że nie mam sił z tym walczyć.
Kiedy poczułeś powołanie?
Dosyć późno. Byłem w czwartej klasie liceum, w klasie maturalnej. To uczucie we mnie narastało. Zresztą od dziecka byłem mocno związany z Kościołem – wyjazdy na pielgrzymki, spotkania w parafii. Kościół zawsze odgrywał ważną rolę w moim życiu, dlatego zostanie księdzem było dla mnie po części czymś naturalnym.
Kiedy wstąpiłeś do seminarium, nie miałeś żadnych rozterek?
Miałem, wielokrotnie, ale tych wątpliwości nie udało mi się wtedy rozwiać. Seminarium to czas rozpoznania powołania. Z perspektywy czasu uważam, że do seminarium nie powinni być przyjmowani 19-latkowie. Nie chodzi wcale o dojrzałość, ale o poznanie prawdziwego życia, zmierzenie się z pokusami czy sprawdzenie siły własnego charakteru. Pamiętam, że do momentu otrzymania święceń kapłańskich w mojej głowie toczyła się walka – co wybrać.
To dlaczego nie spróbowałeś innego życia?
Usłyszałem: jeśli czujesz powołanie, idź tą drogą. I tak wyszło Jan Oko
Chciałem, ale zabrakło mi odwagi. Miałem ochotę przez rok studiować zupełnie coś innego, ale wyszło inaczej. Usłyszałem: jeśli czujesz powołanie, idź tą drogą. I tak wyszło.
Rodzice naciskali?
Nie. Owszem, byli zadowoleni z mojej decyzji, ale nigdy nie wywierali na mnie żadnego nacisku. To był wyłącznie mój wybór.
To co się stało, że nie wytrwałeś w tym wyborze?
Zakochałem się. W mężczyźnie. Uczucie było tak mocne, że nie potrafiłem nad tym zapanować. Nie dość, że przyszło niespodziewanie, to jeszcze z ogromną siłą. Nie widziałem świata poza nim.
Nigdy wcześniej nie byłeś zakochany?
Aż tak nie. Wcześniej podobali mi się mężczyźni, ale pierwsza prawdziwa miłość przyszła dopiero, kiedy byłem już księdzem. Nie sądziłem, że można tak mocno się zaangażować. W pewnym momencie wchodzisz w uczucie tak bardzo, że nie potrafisz już zrobić kroku do tyłu. Zastanawiasz się, jak to możliwe, analizujesz swoje zachowanie, ale jest za późno.
Jesteście dziś razem?
Już nie – moje uczucie było silne, ale historia trwała bardzo krótko i zakończyła się boleśnie. Poczułem się oszukany. Nie bardzo lubię o tym opowiadać. Mówiąc krótko, zostałem zaszantażowany. Grożono mi, że jeśli nie zapłacę, o wszystkim dowiedzą się media.
Zapłaciłeś?
Nie, to nie byłoby rozsądne wyjście. A nawet gdybym chciał, to nie miałbym z czego. Historii w mediach w końcu nie było, a ja mam czyste sumienie, że nie uległem szantażowi.
To dlatego zdecydowałeś się odejść z kapłaństwa?
Na pewno ta sytuacja dała mi wiele do myślenia. Nie zrzuciłem sutanny od razu. Chciałem spróbować być księdzem na sto procent, ale z upływem czasu było mi coraz trudniej. Coś się we mnie kłóciło, a nie chciałem żyć podwójnym życiem. Decyzję podjąłem dopiero po czterech latach. Musiałem do tego dojrzeć. Nie jest łatwo zostawić swoje dotychczasowe życie.
Jakie argumenty zwyciężyły?
Skoro raz się zakochałem, to nie miałem pewności, że nie zakocham się po raz drugi Jan Oko
Bałem się żyć w obłudzie. Skoro raz się zakochałem, to nie miałem pewności, że nie zakocham się po raz drugi. Doświadczyłem bardzo bliskiej i intymnej relacji, z której trudno byłoby mi zrezygnować do końca życia. Jeśli zostałbym dalej księdzem, być może prowadziłbym podwójne życie, a to prędzej czy później wykończyłoby mnie, doprowadziło do frustracji , która mogłaby dotknąć innych. Postawiłem na szczerość i na bycie fair. Choć niektórzy myślą, że skoro chcę być fair, to powinienem zostać w kościele, bo składałem śluby.
Z kim po raz pierwszy o tym rozmawiałeś?
Z przyjaciółmi. To nie byli księża, ale osoby blisko związane z Kościołem. Trudno się przyznać: jestem księdzem gejem, byłem zakochany i chcę zrzucić sutannę. Potrzebowałem czasu, bo nie wiedziałem, jak zareagują. Stanęli jednak na wysokości zadania, wysłuchali mnie, zrozumieli i co najważniejsze, nie potępili. Zdanie, które do dziś pamiętam, to: musisz podjąć decyzję sam, bo nikt za ciebie życia nie przeżyje.
Dlaczego nie byli to księża?
Może trochę bałem się reakcji. Przełożonych poinformowałem dopiero, kiedy podjąłem ostateczną decyzję. Kościół ma oczywiście swoje mechanizmy. Można iść do biskupa, rozmawiać, szukać wsparcia, ale ja uporałem się z tym sam.
Co usłyszałeś, kiedy powiedziałeś: chcę rzucić kapłaństwo?
Nie naciskano na mnie, bym został. Nie próbowano za wszelką cenę mnie zatrzymać. Powiedziałem, że nie chcę żyć w samotności, ale nie wchodziłem w szczegóły. Nie usłyszeli ode mnie: jestem gejem. W tamtym momencie nie było mnie stać na taką szczerość. Za dużo emocji.
Kiedy zorientowałeś się, że wolisz mężczyzn?
Podobali mi się chłopcy, ale wtedy nie myślałem, czy jestem hetero czy homo. To było dla mnie naturalne Jan Oko
Jeszcze w szkole podstawowej. Podobali mi się chłopcy, ale wtedy nie myślałem, czy jestem hetero, czy homo. To było dla mnie naturalne.
Wiedziałeś, że jesteś gejem. Wiedziałeś, że Kościół tego nie akceptuje. A jednak przyjąłeś święcenia.
Nie podchodziłem do tego w ten sposób. Dla mnie nie miało znaczenia, czy jestem gejem czy nie, bo i tak złożyłem śluby czystości. Życie w celibacie miało jeszcze jeden plus. Nie narażałem się na pytania typu "kiedy będziesz miał żonę", "dlaczego nie masz dziewczyny".
Kościół nie potępia gejów. Akceptuje każdego człowieka, bo wychodzi z założenia, że jest dobry. Oczywiście skłonności homoseksualne odbiegają od nauczania kościoła, dlatego takie osoby powinny nad sobą pracować. Nie znam jednak kościoła, który walczy, niszczy, potępia i jest wrogo nastawiony do nas.
A ja znam księży, którzy nie przebierają w słowach. Daleko szukać nie trzeba. Ks. Dariusz Oko i jego liczne wypowiedzi, że to choroba psychiczna, że gej to prawie zawsze pedofil… Nie boli cię to?
Gdybym miał się obrażać na każde słowo, to chodziłbym ciągle poirytowany i obrażony Jan Oko
Tyle różnych słów mówi się w przestrzeni publicznej, że gdybym miał się obrażać na każde słowo, to chodziłbym ciągle poirytowany i obrażony.
Ale to księża głoszą Ewangelię, która mówi nam, jak żyć i jak ważna jest miłość do drugiego. Dlatego od księży wymagamy więcej.
Pamiętajmy, że księża to też ludzie, że czasami też błądzą. Ważne, żeby umieli przyznać się błędu. Dopóki ktoś nie robi mi krzywdy fizycznej, osądami się nie przejmuję.
Tylko że słowa czasami potrafią bardziej zranić niż przemoc fizyczna. Nie każdy ma taką odporność jak ty.
Każdy jest tak ważny, jak bardzo się go słucha. Jeśli ktoś znajduje posłuch dla tych słów, a nie powinien, to warto się zastanowić, czy sami nie napędzamy negatywnego przekazu. Ksiądz i wierny nie są ludźmi doskonałymi. Moim utopijnym marzeniem jest odnalezienie chrześcijańskiej miłości.
Według badań prof. Baniaka 60 proc. księży jest w związkach z kobietami. 12-15 proc. ma z nimi dziecko. Wielu jest też homoseksualistów. Te statystyki zmieniają obraz Kościoła, bo okazuje się, że księża często prowadzą podwójne życie. Spotkałeś się z tym?
Nie bardzo mnie to interesowało. Słyszałem czasami, że ktoś z kimś, ale zawsze było to w sferze plotki. Jedno jest pewne – przytoczone statystyki nie pokrywają się z moim doświadczeniem. Nie oznacza to jednak, że Kościół nie ma z tym problemu. On istnieje, ale potrzeba czasu, by umiejętnie go rozwiązać. Pośpiech jest złym doradcą.
Rozwiązaniem jest zniesienie celibatu?
Pamiętajmy, że kościół istnieje od 2 tysięcy lat i na pewno się nie rozpadnie Jan Oko
Nie chcę dawać jednoznacznej rady. Pamiętajmy, że kościół istnieje od 2 tysięcy lat i na pewno się nie rozpadnie. Zniesienie celibatu mogłoby uzdrowić Kościół, przerwać frustrację niektórych księży i wyprostować sytuacje gorszące, ale z drugiej strony założenie rodziny powoduje, że kurczy się czas na posługę duszpasterską. Patrząc na kościół greckokatolicki, wyraźnie widzimy, że każde rozwiązanie ma swoje wady i zalety, ale warto próbować i nie wydawać przedwcześnie ostatecznego osądu. Może byłoby więcej powołań.
Gdyby nie celibat, byłbyś księdzem?
Nie myślę o tym w tych kategoriach. Zrzuciłem sutannę i na nowo ułożyłem sobie życie. Było mi łatwiej, bo start nie był tak trudny. Szybko znalazłem pracę, wynająłem mieszkanie.
Nie oczekiwałem, że Kościół dopasuje się do mnie, bo wiedziałem, w jakie struktury wszedłem i jakie zasady tam obowiązują. To tak jak ze związkiem filatelistów. W regulaminie jasno jest określone, że co tydzień są zebrania. Nie chodzę na nie, nie zbieram znaczków, to nie oczekuję, że związek dopasuje się do mnie i zmieni swoje zasady.
Jesteś wierzący?
Gdybym wcześniej przeżył prawdziwą miłość, prawdopodobnie nie zostałbym księdzem Jan Oko
Tak. Moja wiara na tym nie ucierpiała. Nie mam do nikogo żalu, pretensji. Gdybym wcześniej przeżył prawdziwą miłość, prawdopodobnie nie zostałbym księdzem. Widocznie musiałem mieć takie doświadczenie później, żeby dowiedzieć się prawdy o sobie.
Chodzisz do kościoła, zostałeś rozgrzeszony?
Chodzę do kościoła, ale nie mam rozgrzeszenia, bo musiałbym zmienić swoje życie. Nie stać mnie na to.
Mając swoje doświadczenie, co dziś powiedziałbyś gejom z ambony?
Jest taka anegdotka: przychodzi człowiek do Jezusa i pokazuje mu ręce. "Proszę zobaczyć, jakie czyste". Jezus odpowiada: "owszem, ale one są puste". Inny z kolei ma ubłocone, ale dobre. To nie nasza wina, że urodziliśmy się homoseksualistami. Ważniejsze jest nie to, jaką słabość mamy, ale to, ile dobrego zrobimy tu na ziemi. Jeśli od tego nie zaczniemy, nie ma sensu iść dalej.
Autor: Katarzyna Zdanowicz / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: tvn24