- Zjeżdżaliśmy wzdłuż szałasów i zauważyliśmy, że coś tutaj mignęło, jakiś czerwony kolor. Weszliśmy, żeby sprawdzić i w szałasie zauważyliśmy pana, który był wciśnięty w kąt, pod samą strzechą - relacjonował w TVN24 podleśniczy Tatrzańskiego Parku Narodowego Jan Polak, który znalazł w piątek w Tatrach przemarzniętego mężczyznę. Trzydziestolatek przebywa w szpitalu w Zakopanem. Na razie nie udało się ustalić jego tożsamości.
Jak wspomina Polak, mężczyzna zaraz po znalezieniu "nie odpowiadał na pytania skąd jest i jak się znalazł w górach". - Zauważyliśmy, że jest wygłodzony i zdezorientowany, i podjęliśmy decyzję, że trzeba go stąd jak najszybciej ewakuować - podkreślił podleśniczy.
I dodaje: - Gdyby mężczyzna był w mieście, na dole, to był normalnie ubrany - miał polar, kurtkę, buty. Jednak w tamtym miejscu, przy takich temperaturach nie był dobrze przygotowany. Tym bardziej, że nie miał ze sobą żadnej żywności. Na pewno nie był przygotowany, żeby tam dłuższy okres przebywać - zaznaczył Polak.
Zdarza się
Z kolei zastępca komendanta straży Tatrzańskiego Parku Narodowego Grzegorz Lorek zauważa, że podobne przypadki nieraz zdarzają się w górach.
- Może nie są to bardzo często przypadki, ale przez to, że służby terenowe chodzą po terenie to czasami się zdarza, że w tych szałasach można znaleźć kogoś, komu uda się uratować życie. Czasami zdarzają się jakieś osoby bezdomne, z problemami, które uciekają właśnie w Tatry - zaznaczył Lorek.
Nie ma kontaktu
Mężczyznę w wieku około 30-35 lat odnalazł w piątek patrol leśniczych. Był w szałasie pasterskim w rejonie Doliny Olczyskiej. Śmigłowcem przetransportowano go do szpitala im. Tytusa Chałubińskiego w Zakopanem.
Obecnie mężczyzna jest przytomny, ale nie ma z nim kontaktu. Prawdopodobnie jest Polakiem. - Nie wiemy, czy ten człowiek jest niepełnosprawny, czy to trauma związana z odmrożeniami. Mężczyzna reaguje na polskie słowa i czasem coś wypowie, ale bardzo niewyraźnie. Zakładamy więc, że w 99 proc. jest z naszego kraju - mówił w poniedziałek rzecznik zakopiańskiej policji Kazimierz Pietruch.
W rozmowie z tvn24.pl dr Marian Papież, dyrektor szpitala im. Tytusa Chałubińskiego w Zakopanem powiedział z kolei, że stan stan ogólny mężczyzny jest dobry, a miejscowe odmrożenia też nie są poważne. - Przez większość czasu nie ma kontaktu. Nie mówi, a jedynie wodzi oczami. Jednak na jedno z pierwszych pytań odpowiedział po polsku, że go boli - mówił dyrektor zakopiańskiego szpitala.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24