Funkcjonariusze bydgoskiej policji przerwali w sobotę manifestację solidarności z Białorusinami represjonowanymi przez reżim Alaksandra Łukaszenki. Powodem interwencji miał być brak rejestracji wydarzenia. - Znowu interwencja policji, znowu represje, znowu kara - mówił w TVN24 jeden z uczestników pikiety. O wyciągnięcie konsekwencji po incydencie zwrócił się do premiera Mateusza Morawieckiego prezydent Bydgoszczy Rafał Bruski.
W sobotę po południu grupa kilkunastu osób zebrała się na bydgoskim Starym Rynku, by zamanifestować poparcie dla białoruskiej opozycji i sprzeciw wobec reżimu Alaksandra Łukaszenki. Gdy pikieta rozpoczęła się, do akcji wkroczyli policjanci, którzy próbowali wylegitymować zebrane osoby i nakazali przerwać zgromadzenie.
- W poniedziałek policja w Bydgoszczy wydała komunikat, z którego wynika, że sobotnia manifestacja była nielegalna. Według policji demonstracja nie została skutecznie zarejestrowana w urzędzie miasta w Bydgoszczy - tłumaczył reporter TVN24 Mariusz Sidorkiewicz. Brak rejestracji wydarzenia potwierdzili bydgoscy urzędnicy, według których organizatorzy wiecu zgłosili się w tej sprawie zbyt późno. Urzędnicy utrzymują jednak, że niedochowanie tego wymogu formalnego nie powoduje, że pikieta była nielegalna, gdyż mogła się odbyć jako wydarzenie spontaniczne. Policja prowadzi postępowanie wyjaśniające sprawę.
"Bałem się, ale uznałem, że musimy robić swoje"
Zdaniem osób zebranych na bydgoskim Starym Rynku zachowanie policji było nieadekwatne do sytuacji. Według Hleba Vajklua, uczestnika sobotniej pikiety, interwencja funkcjonariuszy wywołała u niego "lęk, że nie jest w wolnym kraju, a znowu na Białorusi". - Znowu interwencja policji, znowu represje, znowu kara. Chociaż się bałem, uznałem, że musimy robić swoje - mówił.
W obronie demonstrujących stanął Robert Langowski, bydgoski radny z ramienia Koalicji Obywatelskiej. - Pierwotnymi organizatorami mieli być przedstawiciele Białorusi, ale oni się przestraszyli. W poczuciu solidarności z nimi, by chronić ich przed odpowiedzialnością, zgłosiłem się, że mogę być uznany za organizatora tego zgromadzenia - tłumaczył radny.
- Zostało powiedziane, że wszyscy zostaną wylegitymowani. Później się okazało, że nie wszyscy, tylko kilka osób. Po raz kolejny było widać, że decyzje są niespójne - dodał Langowski.
"Nie wierzyłem, gdy to usłyszałem"
"Państwowa Policja legitymowała Białorusinów protestujących przeciwko reżimowi Łukaszenki i kazała się rozejść zgromadzonym. Nie wierzyłem, gdy to usłyszałem, a jednak to prawda" - napisał w mediach społecznościowych prezydent Bydgoszczy Rafał Bruski. Jak dodał, skierował do premiera Mateusza Morawieckiego pismo z prośbą "o wyciągnięcie konsekwencji".
"Rząd wprowadza niezgodne z Konstytucją rozporządzenia, wg. których można kibicować na stadionach, chodzić do kina, restauracji, a nie można spontanicznie wspierać wolnej Białorusi. Nie rozumiem tego i nie zrozumiem" - dodał samorządowiec.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24