Na razie Ukraina tę wojnę wygrywa i rzadko się na świecie zdarzało, żeby przegrane państwo rozpoczynało następną wojnę z całym światem, w tym przypadku z NATO - ocenił w sobotnim "Jeden na jeden" były prezydent Bronisław Komorowski, nawiązując do słów rzecznika rządu sprzed paru dni o "scenariuszu wybuchu wojny również w Polsce". - Nie wiem, co pan Piotr Mueller miał na myśli, ale wydaje mi się to intelektualną ekstrawagancją - stwierdził Komorowski.
Gdy w środowej "Rozmowie Piaseckiego" pojawiło się pytanie, na jaki procent rząd i jego fundusze są gotowe pożyczać pieniądze, Piotr Mueller tłumaczył, że zależy to od sytuacji geopolitycznej. - Jeżeli wybuchnie wojna, zostaniemy zaatakowani, to pan sobie wyobraża, że ja powiem teraz sztywną cenę? - zwrócił się rzecznik rządu do Konrada Piaseckiego. Dopytywany, przyznał, że przewiduje "scenariusz wybuchu wojny również w Polsce, w perspektywie kilku lat". - Dlatego się zbroimy - powiedział. - Wszyscy uważają, że ta wojna, która toczy się kilkaset kilometrów od nas, to jest jakiś odległy temat i nie może dotyczyć Polski. Może dotyczyć Polski - ocenił.
O jego słowa pytany był w sobotę w programie "Jeden na jeden" były prezydent RP Bronisław Komorowski.
Komorowski o "intelektualnej ekstrawagancji" rzecznika rządu
- Mówienie, że przewiduje (scenariusz), to znaczy że jest jakoś pewien, że będzie wojna. Ja nie wiem, skąd ta pewność. Na razie Ukraina tę wojnę wygrywa i rzadko się na świecie zdarzało, żeby przegrane państwo rozpoczynało następną wojnę z całym światem, w tym przypadku z NATO. Nie wiem, co pan Mueller miał na myśli, ale wydaje mi się to intelektualną ekstrawagancją - powiedział Komorowski.
Pytany, czy jego zdaniem jest oczywiste, że Rosja przegra wojnę z Ukrainą, były prezydent odparł: - Oczywiste nic nie jest, ale jest duża szansa, że Rosja przegra.
- Wypowiedź pana Muellera raczej świadczyłaby o tym, że on jest pewien, że Rosja wygra tę wojnę i dlatego będzie groźna, również dla Polski - stwierdził gość TVN24. W jego ocenie takie oświadczenia świadczą o "braku zdrowego rozsądku".
Na granicy z Kaliningradem ma powstać zapora. Komorowski komentuje
Wicepremier i szef MON Mariusz Błaszczak poinformował, że w związku z uruchomieniem lotów z Bliskiego Wschodu i Afryki północnej do Kaliningradu zdecydował o podjęciu działań, które wzmocnią bezpieczeństwo na granicy Polski z obwodem kaliningradzkim "poprzez uszczelnienie jej". Szef MSWiA Mariusz Kamiński oświadczył zaś, że od dawna planowano "bardzo poważne zabezpieczenie granicy z Rosją".
- On dysponuje jakimiś danymi, jakimiś informacjami, one nie są jasne dla opinii publicznej, także dla mnie. Zakładam, że są jakieś przesłanki, ale ja nie mam pewności, że pan Kamiński nie blefuje, nie konfabuluje. Jeżeli Polska zamierza wydać grube miliony złotych z tytułu chęci zrobienia wrażenia na polskiej opinii publicznej, to bym się tego obawiał. Ale jakoś staram się znaleźć w sobie przekonanie, że minister odpowiedzialny za bezpieczeństwo wewnętrzne mimo wszystko wie, co robi - stwierdził Komorowski.
- Jeżeli to jest prawda, powinno to oznaczać wzmożony stan czujności - powiedział Komorowski. W jego ocenie "jakaś reakcja na tego rodzaju informacje o planowanych lotach z Bliskiego Wschodu do Królewca w Kaliningradzie powinna niewątpliwie mieć miejsce". - Trochę jestem nieufny w stosunku do tej władzy, bo wielokrotnie wykazała się zdolnością do przesadnego reagowania - dodał jednak.
Komorowski: nie gra mi w sercu pokazywanie się z funkcjonariuszami PiS
Bronisław Komorowski nie był obecny na piątkowych centralnych uroczystościach państwowych na placu Piłsudskiego z udziałem prezydenta Andrzeja Dudy.
- Ja sobie świętowałem nad Czarną Hańczą. Każdy obchodzi według tego, co mu w sercu gra, a mi specjalnie w sercu nie gra pokazywanie się razem z funkcjonariuszami Prawa i Sprawiedliwości - oznajmił były prezydent.
I przypomniał: - Wszystkie święta państwowe organizowane podczas mojej prezydentury były bojkotowane przez PiS.
Komorowski o współpracy opozycji
- Z punktu widzenia PO mówienie o pełnej jedności opozycji jest w pełni uzasadnione - stwierdził Komorowski, komentując słowa Donalda Tuska, który mówił o konieczności stworzenia wspólnej listy wyborczej opozycji. - Ludzie chcą jedności - podkreślił.
Zwrócił uwagę, że "dokonując zwrotu ideowego w kwestiach światopoglądowych, takich jak aborcja, Tusk ma szanse przyciągnięcia dodatkowych głosów, tyle, że będą to głosy wyborców orientacji liberalno-lewicowej, czyli kosztem Lewicy".
- Marzę o tym, aby opozycja zaczęła zabierać głosy PiS-owi, a nie tylko sobie nawzajem - wyznał były prezydent.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24