Nagrody przyznawane są na podstawie regulaminu wynagradzania, który obowiązuje od wielu lat. Również w rządzie Donalda Tuska wypłacano je urzędnikom - mówił w "Faktach po Faktach" poseł PiS Marcin Horała. Skomentował w ten sposób fakt przyznania sobie nagrody przez Beatę Szydło w czasie, kiedy była premierem. Poseł Borys Budka (PO) odpowiedział mu, że Szydło wielokrotnie mówiła o pracy i pokorze, a jednocześnie "w niespotykany dotąd sposób sama siebie nagrodziła".
Z opublikowanej w poniedziałek na Twitterze przez posła PO Krzysztofa Brejzę odpowiedzi na jego interpelację złożoną do Kancelarii Prezesa Rady Ministrów wynika, że decyzję o przyznaniu premii członkom rządu podjęła w zeszłym roku ówczesna premier Beata Szydło.
Według posła oznacza to, że była premier przyznała nagrodę m.in. samej sobie (65 100 zł).
"Premier nie ma przełożonego"
Marcin Horała z PiS zauważył, że to nie powinno zaskakiwać, bo premier nie ma przełożonego. - Trzeba by wymyślić jakieś dodatkowe mechanizmy, w których być może prezydent by funkcjonował albo ktoś taki - dodał.
Poseł zaznaczył, że "nagrody nie są wynalazkiem czy wymysłem rządu Prawa i Sprawiedliwości".
- Są (przyznawane - red.) na podstawie regulaminu wynagradzania, który obowiązuje od wielu lat. Również w rządzie Donalda Tuska wypłacano nagrody urzędnikom. Koszt dla budżetu państwa, jaki wtedy był, to ponad 100 milionów złotych rocznie - dodał Horała.
"To bulwersujące"
Poseł PO i były minister sprawiedliwości Borys Budka odpowiedział parlamentarzyście PiS, że premierowi Donaldowi Tuskowi czy premier Ewie Kopacz "nigdy przyszło do głowy", "żeby nagradzać swoich partyjnych kolegów".
- Tym różni się urzędnik od partyjnego kolegi, że minister wie, na co się decyduje - dodał Budka.
Podkreślił, że "nagrodę daje się za coś, za wybitne osiągnięcia". Zauważył, że w przypadku członków rządu ówczesnej premier Beaty Szydło nie było uzasadnienia przyznania premii.
- Raz jeszcze podkreślę. Nigdy konstytucyjny minister w rządzie Donalda Tuska i Ewy Kopacz nie dostał nagrody od premiera Rzeczpospolitej. Było kilka przypadków, gdzie nagrodzono wiceministra, nie polityka, za konkretne osiągnięcia - powtórzył Budka.
Za "bulwersujące" uznał to, iż była premier Szydło sama sobie przyznała nagrodę. Zauważył, że Szydło wielokrotnie mówiła o pracy i pokorze, a jednocześnie "w niespotykany dotąd sposób sama siebie nagrodziła".
Budka ocenił, iż "PiS teraz odcina się od tego", bo szef kancelarii szefa rządu minister Michał Dworczyk "wyraźnie zaznaczył w piśmie do pana posła Brejzy, że to była decyzja pani premier".
"Niektórzy chyba do polityki poszli tylko dla pieniędzy"
Goście "Faktów po Faktach" odnieśli się także do wypowiedzi wicepremiera i ministra nauki Jarosława Gowina, która padła w środę w Radiu Zet.
- Odwołam się do konkretnej swojej sytuacji, kiedy byłem ministrem sprawiedliwości. Miałem wtedy trójkę dzieci na utrzymaniu, studiowały. I słowo honoru, czasami nie starczało do pierwszego - mówił Gowin, komentując wysokość nagród dla członków rządu Beaty Szydło.
Sam, kiedy zasiadał w rządzie PO-PSL, zarabiał ponad 100 tysięcy złotych rocznie - jak wynika z jego oświadczeń majątkowych. Po kilku godzinach od tej wypowiedzi Gowin przeprosił za swoje słowa.
- Bycie ministrem to nie kwestia pieniędzy, ale przede wszystkim kwestia pełnienia zaszczytnej funkcji. Każdy z nas zostając posłem, senatorem, ministrem wie, w jakich warunkach finansowych będzie pracował. Mówienie, że komuś nie starcza do pierwszego, to tak naprawdę przyznawanie się do tego, że powinna ta osoba zmienić pracę - skomentował Borys Budka.
Dodał, że "jeżeli komuś się nie podobają te warunki, to po prostu rezygnuje z funkcji i znajduje na rynku lepszą".
- To też pokazuje, że niestety, ale niektórzy chyba do polityki poszli tylko dla pieniędzy. Ja, w przeciwieństwie do pana ministra Gowina i innych ministrów tego rządu czy poprzedniego, nigdy nagrody nie dostałem - powiedział Budka.
W jego ocenie Gowin powiedział to, co myśli. - Uważam, że taka szczerość czasami jest bardzo potrzebna, bo to pokazuje, że nie starczało do pierwszego, zmienił obóz polityczny (…) wszedł do rządu PiS-u, a tam hojność pani premier Beaty Szydło jest widoczna - dodał.
Marcin Horała powiedział, że wypowiedź Gowina nie była przedmiotem szczególnej dyskusji w klubie PiS. - Każdy z nas odpowiada za swoje wypowiedzi. Tym, który powinien być pytany o wypowiedzi premiera Gowina, jest on sam. Już zresztą powiedział, że jego wypowiedź była niefortunna i przeprosił za nią nawet. Także nie ma co tworzyć tematu z jednej wypowiedzi - dodał.
Autor: js//plw//kwoj / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24