Boni: Nie będzie cenzury ani inwigilacji

Boni przekonywał, że rada jest potrzebna, bo problemy z mową nienawiści występują w różnych miejscach w całej Polsce.

- Piosenki, które można usłyszeć, bądź wyczytać ich teksty, mówią o tym: "mamo, tato, naucz mnie zabijać, mamo, tato daj mi kija, a potem (jest wymieniony - red.) cały szereg Cyganów, Żydów, gejów, Niemców - mówił minister.

Boni wyjaśnił, że rada nie będzie służyć do tego, by ograniczać prawa obywatelskie. Zaznaczył, że nigdzie nie mówił o cenzurze, bo to nie jest czas cenzury.

- Taka rada jest zgodna z unijną dyrektywą i występuje w większości krajów europejskich - przypomniał Boni.

Apelować, nie cenzurować

Jego zdaniem, rada nie musi się składać wyłącznie z przedstawicieli rządu. - Nie ma żadnego powodu, dla którego nie moglibyśmy organizować spotkań z przedstawicielami opozycji. Jestem otwarty - powiedział Boni.

I dodał: - Rada nie ma na celu recenzowania języka polityki, rada ma na celu pomaganie ludziom, którzy mogą się poczuć osamotnieni, np. Romom, przedstawicielom mniejszości narodowych, seksualnych. Rada powinna być stanowcza.

Wyjaśnił, że rada będzie mogła apelować, wpływać na programy szkolne, aby uczyły otwartości. Nie będzie jednak żadnych restrykcji czy cenzury. Przypomniał, że prawo zostało już ustanowione, pozostaje tylko kwestia jego przestrzegania. Jest też za mało - w jego opinii - wspólnego działania społecznego, które postawiłoby tamę mowie nienawiści.

Boni przyznał również, że chciałby wpływać na polityków, w tym Stefana Niesiołowskiego z PO, żeby unikali mowy nienawiści.

- Czym innym jest gorący temperament polemiczny, a czym innym słowa, które są nadmiernie bolesne czy niesprawiedliwe - powiedział Boni.

Autor: MAC/tr/k / Źródło: tvn24