Od miesiąca za kratami aresztu tymczasowego przebywa biznesmen Józef G., który był bohaterem głośnej "afery mieleckiej", w której po siedemnastu latach procesów został uznany za niewinnego - dowiedział się dziennikarz tvn24.pl. Tym razem prokuratorzy postawili mu zarzuty zorganizowania grupy przestępczej, która miała dokonać oszustw na około 200 milionów złotych.
Funkcjonariusze Centralnego Biura Antykorupcyjnego pojawili się w stołecznym biurze i mieszkaniu Józefa G. o świcie 11 października. Dwie doby później warszawski sąd zdecydował, że kolejne trzy miesiące mężczyzna spędzi w areszcie. Aresztowani zostali też czterej jego współpracownicy.
Szajka i oszustwa na 200 milionów
W tydzień po tych zatrzymaniach na stronie służby antykorupcyjnej pojawił się lakoniczny komunikat z tej operacji.
Ustalenia poczynione w toku postępowania wskazują, że członkowie rozbitej grupy przestępczej nadzorowali fikcyjną działalność 10 spółek, za pośrednictwem których wystawiali fałszywe faktury VAT, których łączna wartość wyniosła blisko 200 milionów złotych
Według informacji tvn24.pl śledczy uważają, że grupę miał zorganizować i kierować jej działalnością Józef G.
Stał się on publicznie rozpoznawalny, gdy w 1995 roku spółka Grand Ltd, w której G. był inwestorem, pojawiła się w WSK PZL Mielec produkujących wówczas m.in. samoloty dostawcze. Wcześniej firma G. handlowała komputerami i puchowymi kurtkami z republikami byłego ZSRR. Tak też zarobiła pierwsze miliony dolarów.
Białe skarpetki i afera
"Tak się wtedy robiło biznesy, w białych skarpetkach, znoszonych butach, z byle jakim zegarkiem na ręce" - to fragment tekstu o Józefie G., który ukazał się w tygodniku "Polityka" w 2015 roku.
Mieleckie zakłady wytwarzały samoloty na rosyjskich, a później ukraińskich licencjach - Iliuszyna, następnie modele Antonowa: An2, Dromadery, M-15, Iskry, Iskierki a wreszcie An28. Ten ostatni, po rozpadzie ZSRR, został zmodernizowany i wyposażony m.in. w nowy silnik i nawigację, by sprzedawać go na cały świat.
Problem w tym, że fabryka w Mielcu nie uzyskała zgody na przeniesienie na siebie praw autorskich od Kijowskiego Zakładu Mechanicznego im. Antonowa. WSK PZL Mielec swój hit eksportowy (zdobył kontrakt m.in. dla Gwardii Narodowej Wenezueli) sprzedawał jako M-28 Skytruck, co podważali prawnicy ukraińskiej już wtedy fabryki.
Obietnicę rozwiązania problemu złożył ówczesnym władzom WSK PZL Mielec właśnie Józef G. Wkrótce przywiózł podpisaną ugodę z ukraińskim producentem, za co wziął prowizję w wysokości 16 milionów zł, a także stał się pośrednikiem w zawieranych przez mieleckie zakłady umowach m.in. z polskim wojskiem.
Akt oskarżenia
Po trzech latach takiej współpracy między mieleckimi zakładami a Grand Ltd. w ich siedzibach pojawili się funkcjonariusze największej ówczesnej służby specjalnej, czyli Urzędu Ochrony Państwa. W 2002 roku wobec Józefa G. oraz czternastu innych osób Prokuratura Okręgowa w Tarnobrzegu skierowała akt oskarżenia.
Kwestionowaliśmy pośrednictwo Grand Ltd. w zawarciu umowy z Antonowem i honorarium uważając, że dokonano wypłaty za coś, co nie istniało, że fałszowano dokumenty i taki materiał dowodowy przedstawiłem sądowi
Prokuratura uznała, że kierownictwo WSK PZL Mielec, pełnomocnicy Grand Ltd. narazili firmę na znaczne straty, przywłaszczyli około 16 milionów złotych a ugoda z Antonowem była podrobionym dokumentem.
Proces rozpoczął się w 2002 roku, sześciu oskarżonych wkrótce przyznało się do winy, dobrowolnie poddając się karze, a sąd przychylił się do ich wniosku. Ale wciąż toczył się "główny" proces przed sądem w Tarnobrzegu wobec Józefa G. i innych osób, które nie przyznały się do winy.
Uniewinnienie po siedemnastu latach
Prawomocny wyrok wobec Józefa G. zapadł w 2015 roku, dokładnie siedemnaście lat po objęciu go aktem oskarżenia. Ostatecznie sąd uniewinnił go od wszystkich zarzutów stawianych mu przez prokuraturę.
- Wracam do biznesowej gry - mówił wtedy dziennikarzom.
Teraz agenci CBA i nadzorujący ich pracę prokurator z pionu wojskowego Prokuratury Okręgowej w Warszawie zgromadzili dowody, że G. założył grupę przestępczą.
- Jego firmy wystawiały faktury wietnamskim handlowcom z podwarszawskiej Wólki Kosowskiej. Choć w rzeczywistości nie świadczyły żadnych usług. To pomagało wietnamskim handlarzom ukrywać przed fiskusem swoje zyski - mówi nam jedna ze znających śledztwo osób.
Postępowanie nadzoruje pion wojskowy w prokuraturze, gdyż jedna ze spółek Józefa G. miała koncesję na handel bronią.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: CBA