Na początku września 2020 roku ojciec odwiózł 14-letnią Roksanę z Bielska Podlaskiego do szkoły. Dziewczyna nie poszła jednak na lekcje. Tego samego dnia wieczorem była widziana na dworcu PKP w Bolesławcu, czyli ponad 600 kilometrów od domu. Monitoring zarejestrował jej spotkanie z mężczyzną. Kilka dni później dziewczyna została znaleziona w murowanej ziemiance, w środku lasu, na terenie gminy Lwówek Śląski (woj. dolnośląskie). Właśnie tam zawiózł ją 38-letni mężczyzna, który sam zgłosił się na policję.
- Po tym, jak jego wizerunek został upubliczniony, odebrał telefon od kolegi, który powiedział, że szuka go policja z podejrzeniem uprowadzenia 14-latki – wyjaśniał, w rozmowie z tvn24.pl, Adam Naumczuk z Prokuratury Rejonowej w Bielsku Podlaskim.
W sieci podawał się za nastolatkę
Roksana kilka dni przed wyjazdem z Bielska Podlaskiego zapytała na komunikatorze internetowym o to, kto jej pomoże w ucieczce z domu. Pomoc zaoferował 38-latek, który podał się w sieci za nastolatkę.
Mężczyzna został oskarżony o to, że poprzez zastosowanie podstępu zmierzał do spotkania z 14-latką po to, aby wykorzystać ją seksualnie. Usłyszał też zarzut narażenie zdrowia, a nawet życia dziewczyny poprzez - jak to ujęto w opisie czynu - "ukrywanie jej w pustostanach, gdzie była narażona na negatywne oddziaływania warunków atmosferycznych, w szczególności niskiej temperatury". Od przyjazdu do Bolesławca nastolatka nocowała bowiem właśnie w takich miejscach.
W miejscu, w którym znaleziono dziewczynkę, był wówczas Tomasz Kanik, reporter TVN24. - By tu dotrzeć, trzeba się przedzierać piechotą przez gęsty las. To dziecko było tu samo w nocy. Znaleźć te ruiny to trudna sprawa, trzeba być miejscowym - relacjonował Kanik. I dodał, że ruiny, w których policja odnalazła 14-letnią Roksanę, to pozostałości kamiennego budynku, który przed wojną był częścią gospodarstwa. - Dachu już nie ma, ostała się tylko piwniczka, gdzie Roksana miała spędzić noc - mówił reporter.
Dobrowolnie poddał się karze, w więzieniu ma spędzić półtora roku
W śledztwie mężczyzna przyznał się do nawiązania kontaktu z 14-latką i utrzymywania z nią korespondencji z fikcyjnego profilu internetowego, ale nie do tego, że ostatecznie miało chodzić o jej wykorzystanie seksualne. Podejrzany - jak przekazywali śledczy - zapewniał, że "jego celem nie było jakiekolwiek złe postępowanie wobec pokrzywdzonej".
Jak informuje rzecznik Sądu Okręgowego w Jeleniej Górze Tomasz Skowron, w sprawie doszło do tzw. dobrowolnego poddania się karze.
OGLĄDAJ TELEWIZJĘ NA ŻYWO W TVN24 GO >>>
Sąd Rejonowy w Lwówku Śląskim skazał oskarżonego na półtora roku więzienia. Sąd orzekł też wobec oskarżonego nawiązkę w kwocie 15 tysięcy złotych na rzecz małoletniej pokrzywdzonej. Wyrok nie został zaskarżony, jest już prawomocny.
Oskarżająca w tej sprawie Prokuratura Rejonowa w Bielsku Podlaskim badała również okoliczności ucieczki 14-latki z domu. Nie znalazła dowodów, które mogłyby potwierdzać, że rodzice popełnili jakiekolwiek przestępstwo przy sprawowaniu władzy rodzicielskiej, np. że doszło do znęcania się nad córką. W tym zakresie postępowanie zostało więc umorzone.
Autorka/Autor: tm/ tam
Źródło: tvn24.pl, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24, Policja