- Przyuczyłem się - powiedział Robert Biedroń, który teraz, jako prezydent Słupska, będzie mógł udzielać ślubów cywilnych. - Niestety, te śluby nie będą różnorodne. Na pewno będę im ślubu zazdrościł, stojąc przed nowożeńcami - powiedział w "Kropce nad i".
Robert Biedroń, pierwszy wybrany na prezydenta polskiego miasta gej, zapowiedział: - Nauczyłem się regulaminu, teraz będę udzielał ślubów.
"Będę zazdrościł"
Dodał jednak, że pary będą różnopłciowe, bo w Polsce tylko osoby różnych płci mogą dostać ślub. - A ja chciałbym, żeby była sprawiedliwość, że takie osoby jak ja, czyli homoseksualne, też mogły oficjalnie wejść w związek - powiedział. Bo, jak dodał, sam "będzie zazdrościł parom, którym tych ślubów będzie udzielał".
- Chciałbym, żeby takie osoby jak ja, w długoletnich związkach, które mają swoje problemy, boją się o przyszłość, o partnera, mają wspólne majątki, też mogły być w oficjalnych związkach. Ale wiem, że do tego długa droga - dodał Biedroń.
Biedroń nie zrobi parady
Prezydent Słupska w swoim mieście nie chce jednak organizować - na wzór warszawskiej - parady równości. - Po co ją robić w Słupsku? Nie robi się konkurencji dla fajnej parady w Warszawie - powiedział. I mimo że to właśnie Biedroń pomagał w organizacji pierwszych przemarszy przez stolicę, w swoim mieście nie zamierza się angażować w organizację. - Bo prezydent nie jest od organizowania takich parad - dodał Biedroń. - Ale jeśli ktoś ją zorganizuje, ja się chętnie wybiorę - zapowiedział.
Prezydent Słupska powiedział, że jego miasto "jest tolerancyjne". - Na setki osób, które spotkałem tu, zdarzyły się trzy przypadki homofobii. O wiele więc rzadziej niż w polskim Sejmie - dodał.
Biedroń ma już za sobą kilkanaście dni prezydentury, ale jak mówi - ciągle nie wierzy w to, że został wybrany. - Budzę się codziennie rano i nie wierzę. Nigdy nawet nie marzyłem, że będzie mi dane żyć w kraju, w którym będę tak dobrze traktowany - uśmiechnął się. Dodał, że to może dlatego, iż przez wiele lat musiał swoją determinacją "torować drogę innym". - I może to mnie tu doprowadziło. Mam nadzieję, że uda mi się zmienić Słupsk na lepsze - powiedział Biedroń.
Dodał też, że w swoim mieście chce prowadzić dialog ze wszystkimi wyznaniami. - Mam szacunek do wyznań religijnych - powiedział. Na pytanie czy umówi się na audiencję u biskupa, stanowczo zaprzeczył. - To ja jestem prezydentem tego miasta. Nie łączą nas, jako miasta, żadne interesy ekonomiczne z biskupem, więc nie rozumiem dlaczego miałbym się umawiać. Ale jeśli biskup mnie poprosi o audiencję, to skorzystam z zaproszenia - dodał Biedroń.
Sejm jak świątynia
Prezydent Słupska skomentował też awanturę w Sejmie wokół Krystyny Pawłowicz, która w poselskiej ławie jadła posiłek. O "wyniesienie brudnych garów" zaapelował do niej poseł Twojego Ruchu, interweniował Jarosław Kaczyński i Radosław Sikorski, marszałek Sejmu.
- To dla mnie trudne, żeby komentować to zamieszanie. Bo ja znam posłankę Pawłowicz z innej strony - mówił Biedroń. - To świetna konstytucjonalistka - powiedział.
Sprawę postanowił skomentować metaforą. - Wiem, że posłanka Pawłowicz jest głęboko wierząca. Dlatego może przemówi do niej porównanie do świątyni. Nie wyobrażam sobie, żeby na mszy w kościele wyciągnęła posiłek i jadła. A Sejm to przecież świątynia demokracji. A posiedzenie Sejmu to taka msza demokracji. I to powinno dać jej do zastanowienia, zwłaszcza konstytucjonalistce, która przecież sama tworzyła polską demokrację - podkreślił Biedroń.
Autor: bieru/tr/kwoj / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24