Jest byłym policjantem, ale nie z wyboru. Oficjalnie wydalono go ze służby za długotrwałe zwolnienie lekarskie. Ale według Norberta Kościeszy, prawdziwy powód to jego walka z nieprawidłowościami w białostockiej komendzie. Sprawiedliwości i szansy na powrót do pracy szukał przed sądem. Jest orzeczenie w tej sprawie.
Wojewódzki Sąd Administracyjny w Białymstoku wydał orzeczenie w sprawie wydalenia ze służby Norberta Kościeszy. To były policjant z białostockiej komendy policji, który twierdzi, że niesłusznie stracił pracę.
Oficjalny powód jego zwolnienia: długotrwałe zwolnienie lekarskie, na którym funkcjonariusz przebywał po tym jak ratował topiącego się syna. Zdaniem zwolnionego był to jedynie pretekst. Prawdziwych przyczyn upatruje w tym, że głośno mówił o nieprawidłowościach w swojej komendzie.
Skarga oddalona
Były policjant zaskarżył do sądu administracyjnego decyzję o zwolnieniu go ze służby.
- Sąd oddala skargę. (...) Kontrola sądu obejmuje sam proces wydawania decyzji i spełnienia przez organ wymogów proceduralnych. (...) Sądy nie mogą wkraczać w kompetencje właściwych organów i przesądzać, czy dany policjant powinien pozostać w gronie funkcjonariuszy policji czy nie - mówiła sędzia Elżbieta Trykoszko.
Sędzia tłumaczyła, że rolą sądu jest jedynie zbadać, czy taka decyzja personalna została wystarczająco uzasadniona.
- Dla zastosowania przepisów o zwolnieniu wynikających z ustawy o policji konieczne jest równoczesne spełnienie trzech przesłanek z tego przepisu wynikających: zaprzestania służby, choroby funkcjonariusza powodującej zaprzestanie służby oraz upływ 12 miesięcy. W okolicznościach niniejszej sprawy jest bezspornym, że te przesłanki ustawowe zostały spełnione do zwolnienia skarżącego - mówiła sędzia.
Norbert Kościesza był obecny na sali podczas ogłaszania wyroku.
- Przyjmuję ten wyrok z pokorą i z szacunkiem do pani sędzi. Wzięła pod uwagę tylko wnioski materialne, a nie dowodowe. Tak jak mówiłem już wcześniej tutaj w Białymstoku nie spodziewałem się niczego innego. Pani sędzia zwracała uwagę na moje długie zwolnienia, ale nie powiedziała dlaczego je brałem. One nie wiązały się z jakąś grypą, tylko ze służbą - powiedział TVN24 Norbert Kościesza.
Wyrok nie jest prawomocny.
To sprawa honorowa
Były policjant jeszcze przed pierwszą rozprawą rozmawiał z reporterem TVN24.
- Oczekuję tego, że sąd sprawdzi całą tę dokumentację, która została przesłana przez moją panią mecenas i komendę i zostanie wydany sprawiedliwy wyrok - mówił. Zaznaczył, że jest to dla niego sprawa honorowa i nie podjął jeszcze decyzji o ewentualnym powrocie do służby. - Znam tych ludzi [z policji w Białymstoku - przyp. red.] i wiem, że będą się mścili - powiedział.
Kościesza podkreślał, że w jego ocenie zwolnienie go z pracy było "niesłuszne". - Dla mnie to jest nie do pomyślenia, że tak można było potraktować policjanta. Sami moi przełożeni stwierdzili, że byłem wyróżniany, nie było ze mną problemów, nie byłem karany - wskazywał.
Jak ustalili reporterzy TVN24, Kościesza nie był jedynym, który poniósł konsekwencje za sygnalizowanie patologii. W marcu 2019 roku zwolniono ze służby innego policjanta, trzeci został zawieszony.
Dyscyplinarka za pisanie bajek dla dzieci
Kiedy Kościesza służył jeszcze w policji, zostało wobec niego wszczęte postępowanie dyscyplinarne.
- Toczy się jednocześnie postępowanie dyscyplinarne o to, że piszę książki. Poinformowałem komendanta, nie odpowiedział na raport, założyłem, że skoro nie ma odpowiedzi, więc mogę pisać. Któryś z moich przełożonych "odkrył", że piszę bajki i wszczął postępowanie - relacjonował w zeszłym roku były policjant w rozmowie z reporterem "Czarno na białym".
Rzecznik dyscyplinarny wniósł o umorzenie postępowania, ale komendant miejski postępowanie tylko zawiesił. Gdyby Kościesza jeszcze kiedykolwiek chciał wrócić do pracy w policji, postępowanie zostanie wznowione.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: aa/ ks / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24