W obecnej sytuacji Łukaszenka jest osamotniony. Użycie przemocy przez policję, ogromna brutalność, z którą mieliśmy do czynienia, nie pomaga. Wizerunkowo jest on jednoznacznie odbierany, Białorusini mają go po prostu dość - oceniła w TVN24 dr Małgorzata Bonikowska, prezes Centrum Stosunków Międzynarodowych, polskiego niezależnego ośrodka, zajmującego się polityką zagraniczną. Jej zdaniem, "Białoruś idzie w kierunku zmiany lidera, co niekoniecznie musi oznaczać coś, co jest niedobre dla Rosji".
Na Białorusi od ponad tygodnia trwają protesty po ogłoszeniu wyników wyborów prezydenckich, które odbyły się 9 sierpnia. Zdaniem opozycji wyniki zostały sfałszowane. W czasie kolejnych manifestacji dochodziło do starć manifestujących z milicją. Tysiące osób zostało zatrzymanych. W niedzielę w Mińsku odbył się wielotysięczny wiec opozycji, na którym padały żądania zmiany władzy i przeprowadzenia nowych, uczciwych wyborów prezydenckich.
Łukaszenka oświadczył w poniedziałek, że w kraju trwają prace nad wariantami zmian w konstytucji, przewidującymi nowy podział pełnomocnictw. Jednocześnie powtórzył, że nowych wyborów prezydenckich na Białorusi nie będzie. - Nigdy się nie doczekacie, abym zrobił coś pod presją - oznajmił na spotkaniu z robotnikami w Mińskiej Fabryce Ciągników Kołowych (MZKT).
Łukaszenka "na pewno nie odda władzy"
Do sytuacji na Białorusi odniosła się dr Małgorzata Bonikowska, prezes Centrum Stosunków Międzynarodowych.
- Myślę, że Łukaszenka stara się mówić, że jest gotowy pójść na pewien kompromis, który zakłada jedną rzecz, która jest niezmienna, to znaczy jego u steru władzy. On myśli o pewnych zmianach personalnych, myśli o tym, że może się otworzyć na sugestie dotyczące być może głębszych reform, natomiast na pewno nie odda władzy - powiedziała.
Jak zauważyła, Łukaszenka "nawet sugeruje, że Putin powinien być zainteresowany uspokojeniem tej sytuacji, bo de facto to destabilizuje również Rosję".
- Warto pamietać, że Białoruś i Rosja są w związku. W perspektywie miało kiedyś powstać państwo federalne. Łukaszenka ostatnich parę lat wiele robił, żeby do tego nie doszło, a Putin ma ochotę na zbliżenie Białorusi i Rosji - mówiła.
Jej zdaniem, "w obecnej sytuacji Łukaszenka jednak jest osamotniony". - To znaczy użycie przemocy przez policję, ta ogromna brutalność, z którą mieliśmy do czynienia nawet po tym momencie, kiedy Łukaszenka zdał się odpuścić i kilka tysięcy osób zostało wypuszczonych, jednak nie pomaga - zaznaczyła.
- Wizerunkowo jest on jednoznacznie odbierany, a Białorusini mają już go po prostu dość. To są rzeczywiste odczucia ludzi - dodała.
Według Małgorzaty Bonikowskiej, "Rosja i Zachód są zainteresowane deeskalacją, uspokojeniem nastrojów i być może poświęceniem Łukaszenki i wprowadzeniem nowej osoby".
"Białoruś idzie w kierunku zmiany lidera, co niekoniecznie musi oznaczać coś, co jest niedobre dla Rosji"
- Wydaje się też, że deklaracje Cichanouskiej świadczą o tym, że ona została wzmocniona. Jej poczucie, że nie jest sama, jest widoczne w jej ostatnich wypowiedziach. Tak jak na początku była przestraszona, tak teraz ewidentnie zmieniła ton. Ktoś musiał dać jej odczuć, że nie jest sama, że warto o to wszystko walczyć - oceniła. - Wydaje się, że dyplomatyczne rozmowy postępują, że Białoruś idzie w kierunku zmiany lidera, co niekoniecznie musi oznaczać coś, co jest niedobre dla Rosji - podkreśliła.
- Dlatego, że Rosja też nie chce Łukaszenki, a Zachód do tej pory odbierał Łukaszenkę jako takiego gwaranta w pewnym sensie niepodległości Białorusi ze wszystkimi wadami tego, że system jest dyktatorski, że jest to przywódca absolutnie w starym stylu, nikomu nieodpowiadającym - mówiła.
Jak oceniła, tę pozycję Łukaszenka stracił także w oczach Zachodu. - Być może on zostanie poświęcony, ale nie oznacza to niestety, że wszystkie te aspiracje, które Białorusini dzisiaj demonstrują, czyli dążenie do demokratycznego państwa, bardziej zbliżonego do Zachodu, zostaną wykonane. Bo jednak każdy wątek białoruski to jest wątek rosyjski. Zachód doskonale to rozumie - skomentowała.
- Zachód jest dzisiaj w trudnej sytuacji, Unia Europejska ma trudną przed sobą decyzję, dotyczącą tego, jak się zachować, bo z jednej strony musi zareagować, inaczej byłaby niewiarygodna, dlatego decyzja o przywróceniu sankcji wobec ponad 170 osób. Te sankcje już kiedyś były wprowadzone, one zostały cofnięte ze względu na taką odwilż na Białorusi, ale dzisiaj ewidentnie nie ma do tego podstawy - powiedziała. - Z drugiej strony przygwożdżenie Białorusi do ściany może zaowocować zbliżeniem z Rosją, czego też Unia Europejska nie chce - dodała.
Doktor Bonikowska zaznaczyła, że "pewnym nadrzędnym celem jest zapobieganie dalszej eskalacji przemocy, uspokojenie nastrojów i docelowo wypuszczenie wszystkich, którzy zostali zatrzymani i przeprowadzenie wyborów, czego absolutnie Łukaszenka nie chce".
"Obie strony mogą dojść do wniosku, że trzeba wybrać wariant pośredni, gdzie obie strony akceptują zmianę przywódcy"
- Sytuacja, jaka jest obecnie i oskarżenia, które rzuca Łukaszenka wprost, mówiąc o obcej ingerencji, o tym, że to wszystko, te wszystkie protesty, to jest robota Zachodu, mogą spowodować reakcję Rosji, której Zachód nie chce - powiedziała.
- W związku z tym obie strony mogą dojść do wniosku, że trzeba wybrać wariant pośredni, gdzie de facto obie strony akceptują zmianę przywódcy przy zachowaniu takiej władzy, która nadal nie jest demokratyczna, natomiast nie wepchnie w sposób bezpośredni Białorusi w ręce Rosji, czyli zachowamy to, na czym Zachodowi zależy, ale też Polsce zależy, niepodległość Białorusi - mówiła.
"Jej ostatnie deklaracje świadczą o tym, że musiała dostać jakieś poparcie"
Zapytana, kto mógłby być kompromisowym kandydatem na przywódcę kraju, gdyby Łukaszenka został odsunięty, odpowiedziała, że Swiatłana Cichanouska "to jest możliwy scenariusz". - Ona się cieszy rzeczywistym poparciem, to jest taki kandydat z przypadku. Ona przecież nie jest politykiem, sama to podkreśla, ale różne rzeczy w polityce się dzieją. Ona też mogłaby być wygodnym kandydatem potencjalnie do sterowania. Pytanie, czy takie kalkulacje się sprawdzą, ale wydaje się, że te wybory były ewidentnie sfałszowane i ona dostała społeczny mandat. Więc jej ostatnie deklaracje świadczą o tym, że musiała dostać jakieś poparcie - komentowała Bonikowska.
Według oficjalnych wyników ubiegający się o piątą reelekcję Alaksandr Łukaszenka otrzymał ponad 80 procent głosów, a jego główna rywalka, kandydatka opozycji Swiatłana Cichanouska - 10 procent poparcia.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: president.gov.by