Byłych szefów CBA, BOR, SKW i posła PiS prokuratura uznała za pokrzywdzonych w śledztwie prowadzonym ws. nielegalnej inwigilacji w latach 2014-2015. Bezprawnie rozpracowywać ich miało Biuro Spraw Wewnętrznych Komendy Głównej Policji i Służba Kontrwywiadu Wojskowego. Cel? Dowiedzieć się, czy byli zamieszani w "aferę taśmową".
- Postępowanie wszczęliśmy 20 kwietnia. Dotyczy ono podjęcia nieuprawnionych czynności operacyjnych przez funkcjonariuszy BSW Komendy Głównej Policji i SKW w okresie od czerwca 2014 do lutego 2015 r. - mówi prokurator Michał Dziekański, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
Inwigilacja to nie losowanie totolotka metodą chybił-trafił. Niezbędne jest uzasadnione podejrzenie popełnienia przestępstwa poparte mocnymi dowodami, a nie jakieś wydumane, wręcz chore fantazje być może liczących na awanse osób. Jacek Dobrzyński, były rzecznik CBA, uznany za pokrzywdzonego nielegalną inwigilacją.
Prokurator tłumaczy, że w śledztwie sprawdzane jest, czy funkcjonariusze przekroczyli swoje uprawnienia.
Kogo kontrwywiad wojskowy i policyjne biuro wewnętrzne miały operacyjnie rozpracowywać?
- Ówczesnego szefa CBA, rzecznika prasowego Biura, byłego szefa BOR, a także wtedy byłego szefa SKW oraz posła Maksa Kraczowskiego z PiS - wylicza rzecznik stołecznej prokuratury.
I dodaje: - Te osoby mają w tym śledztwie status pokrzywdzonych.
Prokuratura odmówiła, ale sąd kazał
Prokuratura już raz badała tę sprawę. I w maju 2015 roku odmówiła wszczęcia śledztwa z braku dowodów. Co się zmieniło?
- Po przeprowadzeniu postępowania sprawdzającego zapadła decyzja o odmowie wszczęcia śledztwa w tej sprawie. W związku z zażaleniem pełnomocnika pana posła Kraczkowskiego, sąd uchylił decyzję prokuratora i przekazał sprawę prokuraturze do dalszego prowadzenia - tłumaczy prokurator Dziekański.
Przypomnijmy: Wojciech Czuchnowski, dziennikarz śledczy "Gazety Wyborczej" w lutym 2015 r. ujawnił, że w MSW działała specjalna grupa, która miała inwigilować byłych wtedy szefów ABW (Krzysztof Bondaryk, kierował Agencją w latach 2007-2013), SKW (Janusz Nosek, szef w latach 2008-2013), BOR (Marian Janicki, szef w latach 2007-2013). W kręgu jej zainteresowań byli też Paweł Wojtunik, wówczas szef CBA (kierował tą służbą w latach 2009-2015) i rzecznik Biura Jacek Dobrzyński (2009-2015).
W artykule wymieniono także jako inwigilowanego posła Kraczkowskiego - miał on być podejrzewany o kontakty z dziennikarzem Piotrem Nisztorem, który zdobył nagrania rozmów polityków PO i był współautorem serii publikacji w tygodniku "Wprost".
Jak utrzymywał dziennikarz "Wyborczej", o udział w tzw. aferze podsłuchowej (afera z podsłuchiwaniem w warszawskich restauracjach polityków PO i biznesmenów) miał ich podejrzewać Bartłomiej Sienkiewicz, ówczesny minister spraw wewnętrznych.
Według informacji dziennikarza, latem 2014 r. z działającego pod kierunkiem ABW zespołu zajmującego się aferą wydzielono specjalną grupę złożoną z policjantów z Biura Spraw Wewnętrznych KGP i oficerów Służby Kontrwywiadu Wojskowego.
Grupa ta miała nadużywać prawa. Funkcjonariusze mieli występować do sądu o zgodę na podsłuchy "numerów nieznanych" (NN), mimo że było wiadomo, do kogo należą. Mieli również wprowadzać w błąd sąd. Więcej czytaj TUTAJ.
Prokuratura zadała pytania
Sienkiewicz wielokrotnie zaprzeczał, aby taka grupa istniała, by nielegalnie inwigilowano byłych szefów służb. Warszawska prokuratura po trwających od lutego do maja 2015 r. tzw. czynnościach sprawdzających nie zdecydowała się na wszczęcie śledztwa. Powód? Brak dowodów na nielegalną inwigilację.
Celem ustalenia powyższej okoliczności zwróciliśmy się z odpowiednim zapytaniem do Komendy Głównej Policji i Służby Kontrwywiadu Wojskowego, a nadto do wszystkich służb i instytucji, które mogły uczestniczyć w procedurze wnioskowania i uzyskiwania zgody na kontrolę operacyjną, w tym do BOR, ABW, CBŚP, Prokuratury Generalnej, NPW, KSP i MSW. Uzyskane odpowiedzi mają charakter niejawny (opatrzone są klauzulą tajności).
Z tak zgromadzonego materiału dowodowego nie wynika, aby "popełniony został czyn polegający na podejmowaniu przez funkcjonariuszy BSW KGP i SKW czynności operacyjno-rozpoznawczych wobec szefa CBA i byłych szefów trzech innych służb" - napisała wtedy stołeczna prokuratura w oficjalnym komunikacie.
Sąd reaguje na zażalenie posła PiS
Teraz wiemy, że na tę decyzję zażalenie złożył poseł Kraczkowski. A sąd uznał, że śledztwo powinno być prowadzone. Co przedstawił parlamentarzysta sądowi? Kraczkowski odsyła w tej sprawie do swojego pełnomocnika.
- Sąd stwierdził, że prokuratura nie wykonała podstawowych czynności. Przykładowo nie przesłuchała pokrzywdzonych w tej sprawie, ani oficerów służb odpowiedzialnych za czynności operacyjne, ani szefów tych służb. Dlatego sąd polecił prokuraturze przeprowadzenie porządnego śledztwa – mówi mecenas Krzysztof Wąsowski.
Prokuratura wszczęła śledztwo. Z listy osób, o której pisała "Gazeta Wyborcza" warszawscy śledczy za pokrzywdzonych uznali Janickiego, Kraczkowskiego, Noska, Dobrzyńskiego i Wojtunika.
"To nie powinno zdarzyć się w Polsce"
Były szef CBA nie chciał komentować decyzji sądu i wszczęcia śledztwa. Wraz ze swoim byłym rzecznikiem jako pokrzywdzeni zostali przesłuchani w ubiegłym tygodniu przez warszawską prokuraturę.
- Inwigilacja to nie losowanie totolotka metodą chybił-trafił. Niezbędne jest uzasadnione podejrzenie popełnienia przestępstwa poparte mocnymi dowodami, a nie jakieś wydumane, wręcz chore fantazje być może liczących na awanse osób - mówi Jacek Dobrzyński, były rzecznik CBA. - Podejrzliwość i nielegalna inwigilacja uczciwych funkcjonariuszy służących przez całe zawodowe życie swojemu krajowi jest codziennością w państwach totalitarnych, a nie w demokratycznym kraju. To nie powinno zdarzyć się w Polsce - dodaje.
Autor: Maciej Duda (m.duda2@tvn.pl) Robert Zieliński (r.zielinski@tvn.pl), dziennikarze śledczy tvn24.pl / Źródło: tvn24.pl