Autokar z polskimi pielgrzymami jechał 70 km/h - zeznali motocykliści, którzy jechali za nim. Według prokuratury, kierowca wybrał niebezpieczną drogę, bo taką trasę wskazał mu GPS. Wersji zdarzeń jest jednak więcej.
Świadkowie twierdzą, że kierowca polskiego autokaru znał trasę przez alpejskie miasteczko Visille. Jechał nią już po raz drugi. Ostatnio - miesiąc temu. Uczestnicy tamtej pielgrzymki twierdzą, że jeździł bardzo szybko - pisze "Gazeta Wyborcza". - Gnał jak szalony - potwierdza jej uczestnik Peter Schmude.
Ocalony z katastrofy Józef Mordas podważa swoimi słowami teorię o GPS-ie. - Wydaje mi się, że jazdę tą trasą zaproponowała pilotka. Chciała, abyśmy obejrzeli pomnik Napoleona - mówi "GW". - Pamiętam, że z La Salette zjechaliśmy już 40 kilometrów i pasażerowie bili brawo po każdym trudniejszym odcinku. Mieliśmy świadomość, ze trasa jest niebezpieczna - dodaje.
- Nawet ksiądz oprowadzający wycieczki w La Salette sugeruje, by jechać tą trasą, bo jest piękna - mówi "GW" kierowca autobusów z 33-letnim stażem. - Pojechał, bo wszyscy tamtędy jeździmy - dodaje.
Nie jest wykluczone, że polski autokar przekroczył dozwoloną prędkość. Prokuratura w Grenoble, która wyjaśnia jak doszło do niedzielnego wypadku, twierdzi, że bardzo istotne mogą okazać się zeznania motocyklistów, którzy jechali za autokarem.
- Motocykliści zeznali ze autobus pędził 70 km na godzinę. Ocenili to na podstawie własnych liczników. Ograniczenie dla autokarów na tej drodze jest do 40 km na godzinę - relacjonował prokurator Luc Fontain.
Firma przewozowa zapewnia, że obydwaj kierowcy mieli dokumenty uprawniające ich do jazdy w warunkach ekstremalnych. Pojazd był także wyposażony w GPS. - Kierowca uparcie chciał wierzyć temu, co wskazuje to urządzenie - mówi Agata Mueck z Orlando Travel, która rozmawiała z ranną pilotką w szpitalu.
Mec. Krzysztof Łopatowski, pełnomocnik firmy przewozowej Roberta Cabana, do której należał autokar potwierdził, że w chwili wypadku autokar prowadził młodszy z kierowców, 22-latek. Zapewnił jednak, że mimo młodego wieku miał on doświadczenie w jeździe po górach, bo m.in. jeździł już wcześniej po Alpach. Kurs prawa jazdy ukończył "wyróżniająco", a instruktorzy uczący go techniki prowadzenia pojazdu chwalili jego umiejętności: - Prawo jazdy tej kategorii miał od ośmiu miesięcy i robił je na modelu autokaru o podobnym wyposażeniu, jak ten, który prowadził podczas pielgrzymki.
Kierowca ten zginął na miejscu.
Według Roberta Cabana, 22-letni kierowca był bardzo spokojnym i wyważonym człowiekiem: - Potrafił obsługiwać wszystkie systemy w autokarze. Pracował u mnie od listopada 2006 r. Widziałem co potrafi, bo jeździł ze mną na trasach. Mimo 22 lat prowadził lepiej niż niejeden człowiek, który od 20 lat ma prawo jazdy.
Jak wyjaśnił Łopatowski, w firmach przewozowych powszechnie stosowaną praktyką jest to, że w trasę jedzie dwóch kierowców – jeden starszy i bardziej doświadczony oraz drugi, który ma mniejsze doświadczenie i pod okiem starszego kolegi nabiera praktyki zawodowej.
Do katastrofy polskiego autokaru z pielgrzymami doszło w niedzielę na tzw. Drodze Napoleona w Alpach francuskich koło Grenoble. W pielgrzymce brali udział głównie starsi ludzie ze Szczecina, Stargardu Szczecińskiego i Mieszkowic w woj. zachodniopomorskim. W wypadku zginęło 26 osób, a 24 zostały ranne.
Źródło: TVN24, PAP, Wprost