Minister zdrowia zapowiada, że nie zgodzi się na zmianę ustawy refundacyjnej tak, by wykreślić z niej zapisy mówiące o karaniu aptekarzy za błędy. - Trudno spełnić oczekiwanie, by znieść mechanizmy kontroli państwa nad tak dużymi środkami finansowymi – powiedział Bartosz Arłukowicz w rozmowie z reporterem programu "Polska i Świat" w TVN24.
Nowa ustawa refundacyjna namieszała w lekarsko-aptekarskim środowisku. Najpierw protestowali lekarze, teraz - aptekarze. Powodem jest zapis o finansowej odpowiedzialności za zrealizowanie błędnie wystawionej przez lekarza recepty. Chodzi o przypadki zrealizowania recepty np. nieuzasadnionej względami medycznymi lub niezgodnej z listą leków refundowanych, a także niezgodnie z uprawnieniami pacjenta.
Od poniedziałku trwa protest aptekarzy, do którego, według Naczelnej Rady Aptekarskiej, przyłączyło się już 70 proc. indywidualnych aptek. Są one nieczynne codziennie przez godzinę, między godziną 13. a 14.
Arłukowicz: nie mam żalu
Minister zdrowia powiedział w rozmowie z TVN24, że nie ma żalu do protestujących środowisk. Forma protestu, którą prowadzą aptekarze nie jest protestem paraliżującym funkcjonowanie pacjenta - podkreślił w rozmowie z TVN24 Bartosz Arłukowicz.
Zapowiedział też, że być może niebawem będą kolejne nowelizacje ustawy. - Będziemy monitorowali wchodzenie tej ustawy w życie po to, abyśmy mogli reagować na konieczne zmiany – powiedział.
Minister nie wykluczył też zmian personalnych w resorcie po "chaosie receptowym". - Moją ambicją jest wprowadzanie zmian jakościowych. Jeśli będą one wymagały zmian personalnych, to pewnie takie nastąpią - powiedział.
Arłukowicz poinformował również, że w lutym opublikowana zostanie nowa lista leków refundowanych. Dopytywany o szczegóły powiedział, że "do resortu zgłaszają się firmy, które deklarują obniżenie cen swoich leków tak, by mogły one funkcjonować na liście leków refundowanych".
Konflikt o recepty
Naczelna Rada Aptekarska postuluje też, by w ustawie zmieniono przepisy dot. wydawania tańszych odpowiedników leków. Rada chce, aby cena odpowiednika leku nie musiała być niższa od limitu finansowania przez NFZ medykamentu przepisanego przez lekarza. Domaga się też, żeby odpowiednik nie musiał mieć zarejestrowanych takich samych wskazań terapeutycznych, jak lek, który ma zastąpić. Aptekarze żądają również "rzeczywistej abolicji w związku z wydawaniem leków na wadliwe˙recepty wystawione podczas protestu lekarzy, po 1 stycznia 2012 roku".
Źródło: tvn24