Amerykańskie pismo o Wolszczanie: SB go naciskało

 
Amerykanie piszą o Wolszczanie
Źródło: Fotorzepa/Robert Gardzinski
Najpierw tłumaczył, że na współpracę z SB zgodził się dobrowolnie. Teraz, cytowany przez amerykańskie uczelniane pismo "Collegian" i jego portal, prof. Aleksander Wolszczan mówi, że do kontaktów z bezpieką był zmuszany szantażem - pisze "Dziennik"

Artykuł w gazecie internetowej wydawanej w Pennsylvania University zatytułowany "Profesor astronomii oskarżony o szpiegostwo" ukazał się pod koniec września, około dwóch tygodni po tym, jak w Polsce pojawiła się informacja o współpracy Wolszczana z SB.

"Nie było nacisków"

Po ujawnieniu tych informacji naukowiec, m.in. na łamach "Dziennika", ale także w "Faktach po Faktach" w TVN24 tłumaczył okoliczności, w jakich SB go zwerbowało.

W TVN24 mówił m.in., że jego pierwsze spotkanie ze służbami bezpieczeństwa miało miejsce przed jego wyjazdem za granicę. - Nikt, kto wyjeżdżał z Polski, nie był wolny od takich spotkań – tłumaczył Wolszczan. Zaznaczył jednak, że to nie był decydujący element, który zaważył na jego decyzji. – Nikt mnie nie straszył i nie szantażował – dodał.

"Collegiana": Podpisanie lojalki, to był warunek wyjazdu

Jednak inna, sprzeczna z wcześniejszymi deklaracjami wersja tych samych wydarzeń została przedstawiona w piśmie "Collegian" - pisze "Dziennik". Jak czytamy, tezy z artykułu autorstwa Matthew Spolara w większości zostały oparte na rozmowie, którą amerykański dziennikarz przeprowadził z Aleksandrem Wolszczanem. Dziennikarz powołuje się na słowa astronoma, a wynika z nich, że Wolszczan podpisał zgodę na współpracę w wyniku nacisku.

- Podpisanie lojalki było warunkiem wyjazdu za granicę w 1973 r. - czytamy w "Collegianie". Wolszczan opowiedział również dziennikarzom "Collegiana" o swoim zaangażowaniu w "Solidarność". Amerykański dziennikarz zacytował jego słowa o tym, że m.in. przewoził do Polski zakazaną literaturę.

Kolejne wyznanie profesora? - Kontakty z SB nie były nawet tajemnicą, żona wiedziała o tym - miał powiedzieć Wolszczan. Wcześniej w Polsce nie wspomniał o tym ani jednym słowem.

Boi się deportacji?

Dlaczego w USA Aleksander Wolszczan w inny sposób przedstawia okoliczności współpracy z SB? - zastanawia się "Dziennik" i pyta wysokiego rangą oficera polskich służb specjalnych: - Być może chodzi o to, że po ujawnieniu związków z SB może obawiać się ostrej reakcji amerykańskich władz. Jeśli zataił swoją współpracę, przyjeżdżając w latach 80. do Stanów, to może mu teraz grozić nawet deportacja. Ale Amerykanie są bardzo pragmatyczni i równie dobrze mogą przymknąć oko na takie przewiny - tłumaczy rozmówca gazety.

"Collegian" w tym samym artykule cytuje słowa Larry’ego Ramseya, szefa wydziału astronomii Penn State University. Przełożony Wolszczana oświadczył, że władze uczelni są usatysfakcjonowane jego tłumaczeniami i zamierzają go wspierać w trudnej sytuacji - pisze "Dziennik".

Amerykański dziennikarz się "zagalopował"

Sam Aleksander Wolszczan spytany przez gazetę, dlaczego co innego mówił w polskich mediach, a co innego w USA twierdzi, że to wynik nadinterpretacji jego słów:

"Pomiędzy tym, o czym się mówi, a tym, co ukazuje się w mediach, są spore różnice. Tym bardziej tutaj, gdzie proces autoryzacji w sensie wpływu na tekst dziennikarza (do tego studenckiego) właściwie nie istnieje - napisał Wolszczan w mailu do redakcji. Dodał, że dziennikarz "Collegiana" w wielu miejscach się zagalopował i zapowiada sprostowanie części informacji.

Źródło: "Dziennik"

Czytaj także: