Jarosław Guzy, ambasador RP w Ukrainie przyznał, że "czuje się zmęczony" pytaniami o to, czy rząd odwoła go ze stanowiska. - Jeśli chodzi o Ukrainę to jest sytuacja szczególna (...) Jak wiemy, w polskiej polityce istnieje konsensus, jeśli chodzi o politykę wobec Ukrainy - mówił ambasador i przyznał, że nie martwi się o swoją posadę. Komentował też ochłodzenie stosunków między Andrzejem Dudą a Wołodymyrem Zełenskim. - Myślę, że stosunki prezydenckie dalej są dobre, (...) natomiast polityka jest polityką i każdy z obu panów musi reprezentować interesy swojego państwa. Jeżeli te interesy są sprzeczne, to w tym momencie temperatura stosunków nie może być tak wysoka jak w momencie, kiedy istniało pełne zrozumienie i współpraca - powiedział.
Gościem "Jeden na jeden" był Jarosław Guzy, ambasador PR w Ukrainie, który w grudniu 2023 roku zastąpił na tym stanowisku ambasadora Bartosza Cichockiego.
Guzy opowiedział, czym zaskoczyła go ukraińska stolica. - To miasto żyjące, ale w cieniu wojny. To bardzo żywotne miasto, chociaż w godzinach policyjnych zamiera. Cień wojny wisi nad miastem. To się czuje - mówił.
Guzy potwierdził, że słyszał zapowiedzi nowego rządu, który chce odwołać część ambasadorów. - Część ambasadorów ewidentnie nie nadaje się na te stanowiska z rozmaitych powodów i zostanie odwołana - powiedział w środę wiceszef MSZ Władysław Teofil Bartoszewski.
- Mam wrażenie, chociaż pewności nie mam, że akurat niekoniecznie mnie miał na myśli - odniósł się do wypowiedzi Bartoszewskiego. Guzy przyznał, że "czuje się zmęczony" pytaniami o odwołanie ze stanowiska.
Guzy: w polskiej polityce istnieje konsensus, jeśli chodzi o politykę wobec Ukrainy
- Na komisji sejmowej posłowie ówczesnej opozycji głosowali za mną. Jak wynika z kalkulacji również sam minister Bartoszewski, który był wtedy wiceprzewodniczącym komisji. Zwrócę uwagę, że jednak to jest kwestia kompromisu między rządem a prezydentem. Ten kompromis na pewno się przejawi, jeśli chodzi o pewne zmiany na stanowiskach ambasadorów - powiedział.
- Jeśli chodzi o Ukrainę to jest sytuacja szczególna, z której zdawałem sobie sprawę i brałem to pod uwagę przy zaakceptowanej propozycji złożonej jeszcze przez poprzedniego ministra spraw zagranicznych. Jak wiemy, w polskiej polityce istnieje konsensus, jeśli chodzi o politykę wobec Ukrainy - dodał Guzy.
Zapytany o to, czy podczas wizyty ministra Radosława Sikorskiego w Kijowie padła jasna deklaracja, że Guzy zostanie na swoim stanowisku odpowiedział, że "nie pytał" o to. - Rozmawialiśmy długo, nie tylko o sprawach ukraińskich. Współpracowaliśmy kiedyś, znamy się prywatnie. Nie usłyszałem niczego, co sugerowałoby, że nie będę dalej pełnić tej misji - powiedział.
Zobacz też: Radosław Sikorski porządkuje polską politykę zagraniczną. Co z nominacjami ambasadorskimi?
- Nie wiem, czy prezydent pozwoliłby na zmianę, jeśli chodzi o urząd ambasadora Ukrainy. Dla niego polityka ukraińska jest bardzo ważna. Rząd chce współpracować w tej sprawie z prezydentem, a prezydent z rządem - mówił Guzy.
"Myślę, że stosunki prezydenckie dalej są dobre, ale polityka jest polityką"
Ambasador komentował też relacje między polskim a ukraińskim prezydentem. - To nie jest tak, że można wrócić dokładnie do czasów, które były w pierwszym roku wojny. Doszło do kwestii spornych. Mamy teraz do czynienia z konfliktem, który jest sygnalizowany przez media ukraińskie. Mówię o proteście przewoźników na granicy - powiedział.
- Myślę, że stosunki prezydenckie dalej są dobre, czyli dalej istnieje pewien poziom zaufania, natomiast polityka jest polityką i każdy z obu panów musi reprezentować interesy swojego państwa. Jeżeli te interesy są sprzeczne, to w tym momencie temperatura stosunków nie może być tak wysoka jak w momencie, kiedy istniało pełne zrozumienie i współpraca - dodał.
Dziennikarz TVN24 Marcin Zaborski przypomniał, że nie doszło do spotkania prezydentów w Nowym Jorku, gdy obaj przyjechali we wrześniu do USA na zgromadzenie ONZ. Nie doszło do tego także wtedy gdy Zełenski, wracając ze Stanów przez Polskę, zatrzymał się w Lublinie by wręczyć ukraińskie odznaczenia państwowe dwójce polskich wolontariuszy.
- Nie ma takiej intensywności spotkań, ale sam słyszałem od prezydenta o rozmowie, którą panowie odbyli 11 listopada. Rozmowa miała pozytywny wydźwięk. To nie jest tak, że te relacje są zepsute - ocenił Guzy.
Guzy: mówi się, że Polska jest hamulcem i barierą do członkostwa Ukrainy w Unii Europejskiej
Ambasador powiedział też, że "są niepokojące sygnały", jeśli chodzi o współpracę polsko-ukraińską. - Są niepokojące sygnały, że niektóre ukraińskie kręgi opiniotwórcze i polityczne nie są chętne do współpracy polsko-ukraińskiej. Próbują ustawić Polskę w roli złego chłopca europejskiego do bicia. Pojawił się na przykład artykuł, gdzie mówiono o wojnie handlowej, a przecież czegoś takiego nie ma. Mówi się też, że Polska jest hamulcem i barierą do członkostwa Ukrainy w Unii Europejskiej - mówił.
Guzy nazwał protest przewoźników na granicy polsko-ukraińskiej "dokuczliwym konfliktem". Jak przyznał, sam czekał w kilkudziesięciokilometrowej kolejce, gdy wracał do Warszawy. - ten konflikt jest uciążliwy nie tylko dla Ukraińców, ale dla polskich przedsiębiorców także. Na dłuższą metę jest to nie do wytrzymania - powiedział ambasador.
Jarosław Guzy - kim jest?
Jarosław Guzy urodził się w 1955 roku w Krakowie i na Uniwersytecie Jagiellońskim studiował socjologię i historię. Współpracował ze Studenckim Komitetem Solidarności, a od 1980 roku należał do Niezależnego Zrzeszenia Studentów. W 1981 roku został wybrany na przewodniczącego Krajowej Komisji Koordynacyjnej organizacji.
Podczas stanu wojennego był przez rok internowany - przebywał w Białołęce, a następnie w Darłówku. Po wyjściu na wolność był pod stałą obserwacją Służby Bezpieczeństwa. W 1992 roku został doradcą ministra obrony narodowej. W latach 1992-1993 był członkiem Ruchu dla Rzeczypospolitej. W latach 90. działał na rzecz członkostwa Polski w NATO, będąc we władzach Polskiego Klubu Atlantyckiego. Do MON wrócił w latach 2014-2017, jako szef zespołu doradców i ekspert w Narodowym Centrum Kryptologii.
Jarosław Guzy zastąpił na stanowisku ambasadora RP na Ukrainie Bartosza Cichockiego, który przebywał na placówce w Kijowie od marca 2019 roku, także podczas trwającej od 24 lutego 2022 roku rosyjskiej inwazji na Ukrainę.
Źródło: TVN24