W sporze o szefa MSZ Lech Kaczyński jest gotowy posunąć się do szantażu - zapowiada "Dziennik". Jeśli Donald Tusk będzie się upierał przy kandydaturze Radka Sikorskiego, to prezydent nie pozwoli na zmiany ambasadorów - przewidują dziennikarze.
Spór o przyszłego ministra spraw zagranicznych trwa od kilku tygodni. Lech Kaczyński tłumaczy, że to zła kandydatura - upiera się przy niej Donald Tusk.
Gazeta twierdzi, że nową kartą przetargową Pałacu Prezydenckiego mogą być mianowani przez PiS ambasadorzy. - Konstytucja jasno mówi, że ambasadora powołuje i odwołuje prezydent - tłumaczy wiceminister spraw zagranicznych Karol Karski z PiS. I radzi Donaldowi Tuskowi, aby wskazał takiego ministra sprawa zagranicznych, który będzie potrafił współpracować z prezydentem, a wtedy ewentualnych kłopotów uniknie.
Prezydent chce się zabezpieczyć?
"Dziennik" sugeruje, że taka taktyka to zabezpieczenie prezydenta przed ewentualnym konfliktem z przyszłym premierem o politykę zagraniczną. Gdyby Donald Tusk miał odmienne poglądy w tych kwestiach niż prezydent, to wtedy ambasadorzy mieliby zapewnić, że na placówkach realizowana będzie wizja głowy państwa - pisze gazeta.
I zaznacza, że oburzenia takim zachowaniem Pałacu Prezydenckiego nie kryje doradca Tuska Władysław Bartoszewski. - To rząd prowadzi politykę zagraniczną, a w sprawie nominacji na stanowiska ambasadorów prezydent powinien być jedynie konsultowany - mówi Bartoszewski.
Gazeta przypomina, że w ostatnich dwóch latach Anna Fotga wymieniła wielu szefów polskich placówek, jednak jednym z częściej wypominanych jej błędów jest niezapełnianie wakatów. Do tej pory nieobsadzonych pozostaje 17 polskich ambasad.
Sikorski zachowuje spokój
W tej chwili nie przychodzi mi do głowy ani jedna zmiana na stanowisku ambasadora, której chciałbym pilnie dokonać, gdyby spotkał mnie zaszczyt kierowania polską dyplomacją Radek Sikorski, kandydat na szefa MSZ
Radek Sikorski zachowuje w tej sprawie spokój. - Nie głosowałem za konstytucją, która wprowadza podział wewnątrz władzy wykonawczej, ale taką mamy i musimy z nią żyć. Ambasadorowie są przedstawicielami głowy państwa, a jednocześnie pracują w MSZ - powiedział w wywiadzie dla "Dziennika". I dodaje: - W tej chwili nie przychodzi mi do głowy ani jedna zmiana na stanowisku ambasadora, której chciałbym pilnie dokonać, gdyby spotkał mnie zaszczyt kierowania polską dyplomacją.
Kandydat na ministra zresztą nie może postąpić inaczej. Prezydent przecież zapowiedział, że to on będzie reprezentował na szczytach Unii, a to tam zapadają najważniejsze decyzje. - To jest walka o władzę. Konstytucja nie daje prezydentowi wielu prerogatyw, więc wykorzystuje te, co ma - tłumaczy Paweł Śpiewak, politolog i były poseł PO.
Źródło: Dziennik