Komisja do spraw zbadania inwigilacji środowiska akademickiego Uniwersytetu Wrocławskiego jest przekonana, że oskarżenie o rzekomej współpracy znanego językoznawcy ze służbami PRL oparta jest na niepewnych informacjach. Jednoznacznych wniosków nie można więc wyciągnąć, czy znany językoznawca był świadomym współpracownikiem SB - zaznacza komisja.
Komunikat z badań komisji zamieścił "Przegląd uniwersytecki". Wynika z nich, że udostępniona przez IPN dokumentacja SB ma charakter wewnętrzny, szczątkowy i została wytworzona bez wiedzy zainteresowanej osoby. A przede wszystkim jest niekompletna.
Komisja otrzymała sześć dokumentów, w tym korespondencję z 1989 roku. W aktach pod numerem 37 znajduje się nazwisko Jana Miodka oraz kserokopia dokumentu z datą rejestracji i pseudonimem "Jam" z 24 kwietnia 1978 roku. Natomiast jak wynika z zapisów archiwalnych takie dokumenty zostały złożone w archiwum. Członkowie komisji zaznaczają, iż sprawa wymaga dalszej analizy. Archiwum instytutu jest jednak w tej chwili zamknięta dla historyków.
Informacje o współpracy prof. Miodka z organami bezpieczeństwa podał pod koniec kwietnia publicysta Polskiego Radia Wrocław Grzegorz Braun. Nie powołał się jednak na żadne dowody. Profesor Miodek w oświadczeniu zaprzeczał kategorycznie rewelacjom dziennikarza. Złożył też przeciwko Braunowi pozew do sądu, w którym domaga sie przeprosin i wpłaty na cel dobroczynny.
Źródło: Polskie Radio, tvn24.pl