To są fachowcy wysokiej klasy. Robią takie rzeczy, jak nikt inny na świecie - mówiła w TVN24 o ratownikach TOPR Beata Sabała-Zielińska, dziennikarka i autorka książki "TOPR. Żeby inni mogli przeżyć". - Często jest tak, że światowe firmy, które wykonują sprzęt, zwracają się właśnie do ratowników TOPR o sprawdzenie tego sprzętu - dodała.
W czwartek po południu nad Tatrami przeszła gwałtowna burza. Zginęły cztery osoby, w tym dwoje dzieci. Według najnowszych danych poszkodowanych jest ponad 150 turystów. W akcję ratowniczą było zaangażowanych wiele służb ratowniczych. Wśród nich - jak przekazał naczelnik TOPR Jan Krzysztof - w czwartkowej akcji udział wzięło 80 toprowców.
"To są fachowcy wysokiej klasy"
Dziennikarka i autorka książki "TOPR. Żeby inni mogli przeżyć" mówiła o ratownikach TOPR w TVN24. Wskazywała, że są to "bardzo różni ludzie, którzy wykonują różne zawody". - Są lekarze, pracownicy budowlani, przewodnicy tatrzańscy, są też prawnicy. Przeróżne zawody - wymieniała.
- Od pewnego czasu, a właściwie od czasu kiedy powstał zawód taki jak ratownik medyczny, kilku ratowników ma skończone studia i są przeszkoleni w tej dziedzinie - dodała dziennikarka.
Zaznaczyła, że toprowcy "bardzo często doszkalają się też we własnym czasie wolnym w zakopiańskim szpitalu specjalistycznym". - Uczą się różnych technik, które mogą im się przydać tam, na górze. Często jest tak, że oni bardzo trudne zabiegi wykonują tam, na górze. (…) Muszą też przygotować pacjenta do transportu - wyjaśniała.
- To są fachowcy wysokiej klasy, którzy są doceniani przez lekarzy, do których przywożeni są ranni - podkreśliła Sabała-Zielińska.
"Tworzą standardy światowego ratownictwa górskiego"
Zaznaczyła, że "to, co oni robią dla organizacji, a tak naprawdę dla ludzi, to jest wszystko w ich wolnym czasie, często za ich prywatne pieniądze". - TOPR organizuje obowiązkowe szkolenia. Co trzy lata wszyscy ratownicy przechodzą weryfikację, muszą się poddać egzaminom, które sprawdzają ich sprawność i umiejętności - mówiła.
Wskazywała też na niskie zarobki etatowych ratowników. - Robią takie rzeczy, że mało kto to robi na świecie. To są ludzie, którzy tworzą standardy światowego ratownictwa górskiego. A na rękę dostają 2600 złotych - powiedziała dziennikarka.
Zaznaczyła, że "37 etatów to nie jest dlatego, że nie potrzebują więcej". - Na tyle ich po prostu stać. Gdyby dostali więcej etatów, byłoby więcej ratowników zawodowych, grupa by była jeszcze mocniejsza - mówiła.
"Światowe firmy zwracają się właśnie do ratowników TOPR o sprawdzenie sprzętu"
Podkreślała profesjonalizm toprowców i wskazywała, że "bardzo często jest tak, że światowe firmy, które wykonują sprzęt, zwracają się właśnie do ratowników TOPR o sprawdzenie tego sprzętu". - Ratownicy są tymi ludźmi, którzy mówią: "to jest za słabe, to się nie sprawdzi w warunkach zimowych". Ci producenci biorą te uwagi pod uwagę i zmieniają to. Proszę sobie wyobrazić, jaką oni mają pozycję na świecie, skoro są ekspertami w takiej dziedzinie - mówiła Sabała-Zielińska.
ZOBACZ CAŁĄ ROZMOWĘ:
Autor: ads\mtom / Źródło: tvn24