W Ornontowicach (woj. śląskie) tłum zdesperowanych pracowników SKOK Kopernik okupuje wejście do swej firmy. Obawiają się, że zabarykadowani w środku ochroniarze będą niszczyć istotne dokumenty. Policja nie interweniuje, gdyż czeka na instrukcje z sądu.
W SKOKu trwa wojna dwóch zarządów. W budynku zabarykadowali się ochroniarze związani z odwołanym parę dni temu zarządem komisarycznym firmy. Działał on od grudnia 2008 r. i w tym czasie pracę w SKOK-u straciło kilkadziesiąt osób, a kolejna setka miała ją stracić w najbliższym czasie. W piątek zarządca komisaryczny został decyzją sądu odwołany, a przywrócono dawny zarząd firmy. Ten jednak nie może dostać się do budynku.
Szturmujący SKOK pracownicy obawiają się, że odwołany zarządca chce zniszczyć dokumenty i mienie firmy. Przez całą noc pilnowali, by nikt nic nie wyniósł z budynku. Prosili o pomoc policję, jednak ta odmówiła interwencji twierdząc, że sprawą powinien zająć się komornik. Pojechali także do sądu, by zawiadomić sędzię o nierespektowaniu przez zarząd komisaryczny wyroku.
To zemsta
- Postanowienie o przywróceniu starego zarządu pozwoli nam odbudować firmę i zatrudnić wszystkich zwolnionych menadżerów - powiedziała w TVN24 Joanna Suwała, wiceprezes zarządu SKOK Kopernik. - Chcielibyśmy wejść do budynku i odzyskać dokumenty firmy - dodała. Jej zdaniem wprowadzenie zarządu komisarycznego do Ornontowickiej firmy, to zemsta Kasy Krajowej za to, że SKOK Kopernik opowiedział się za państwowym nadzorem nad SKOKami. - Teraz nadzór sprawuje Kasa Krajowa, my chcemy by kontrolowało nas państwo - powiedziała Suwała.
Odwołani nie chcą rozmawiać
To nie są warunki do rozmowy. To przekrzykiwanie się z tłumem. Członek odwołanego zarządu
Tymczasem przedstawiciele odwołanego zarządu nie chcę rozmawiać z zebranymi przed budynkiem ludźmi twierdząc, że wyrok jest nieprawomocny. - To nie są warunki do rozmowy. To przekrzykiwania się z tłumem - powiedział Michał Włoszczyk, zarządca komisaryczny powołany przez Kasę Krajową. - Dodał także, że zebrani ludzie zostali zwolnieni dyscyplinarnie. Całą sytuację nazwał "zwyczajnym oszustwem".
Załamali umowę
Członek przywróconego zarządu firmy Rafał Sokołowski powiedział, że w piątek w obecności komornika została zawarta umowa. Na jej mocy, budynku w Ornontowicach miała pilnować równa po obu stronach konfliktu liczba ochroniarzy. - Ta umowa została w niedzielę w nocy złamana. Ochroniarze zarządu komisarycznego w liczbie około 25 wtargnęli do budynku i od tego momentu firma jest skutecznie zablokowana - oburza się Sokołowski. - Moim zdaniem stało się tak, ponieważ odwołany zarząd będzie próbował wewnątrz budynku niszczyć dokumenty, które mogą świadczyć o tym, że pracował on nielegalnie - dodał.
Odbijemy też Łódź
Na platformę Kontakt TVN24 otrzymaliśmy informację, że na poniedziałek zaplanowano również "odbijanie" Łódzkiego SKOKu Kopernik. Jak napisał jeden z pracowników: "(..)w Łodzi przy ul. Wróblewskiego 18 zarządca komisaryczny nielegalnie wywiózł serwery, dokumenty, dane osobowe ok. 200 000 członków SKOK, nośniki zawierające dane poufne i tajemnice bankową. Lokal ten jest dziś prawdopodobnie ogołacany i niszczony". Tak akcja została jednak odwołana.
W czym problem?
Kłopot w SKOK Kopernik zaczął się w grudniu 2008 r. Kasa Krajowa wprowadziła wtedy na miejsce ówczesnego zarządu zarząd komisaryczny. Powodem tej decyzji miało być rzekome naruszanie przez "stary" zarząd prawa oraz ustawy o SKOK. Decyzja ta została natychmiast oprotestowana przez pracowników Kas.
SKOK czyli...
SKOK, czyli Spółdzielcze Kasy Oszczędnościowo Kredytowe, działają na mocy specjalnej ustawy. To instytucje parabankowe, ale nie podlegają kontroli bankowej, a depozyty w niej gwarantowane są przez towarzystwa ubezpieczeniowe. Ustawa mówi, że instytucje te mają charakter non-profit, a ich działalność sprowadza się przede wszystkim do umożliwienia dostępu do tańszych pożyczek i kredytów osobom, które, ze względu na niezbyt wysokie dochody, nie mogą takich uzyskać w bankach.
Źródło: TVN24, Kontakt TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24