- Po wyborach liczba uchodźców powiększy się do dziesiątek tysięcy - przekonywał w TVN24 Przemysław Wipler (Partia KORWiN). - Co się stało z polską debatą publiczną, skoro sposobem na prowadzenie dyskusji stało się sianie nienawiści w stosunku do uchodźców - zastanawiał się Adrian Zandberg (Partia Razem).
Zandberg dowodził, że 7 tys. uchodźców, do których przyjęcia się zobowiązaliśmy, to są raptem "trzy wsie", a więc nie jest to żaden problem dla 40-milionowego kraju.
- To jest tylko pierwszym krok - odpowiedział mu Wipler i dodał, że po wyborach liczba uchodźców powiększy się do dziesiątek lub setek tysięcy.
Ukraińcy nie przeszkadzają
Polityk Partii KORWiN dodał, że nie przeszkadza mu pół miliona Ukraińców przebywających w naszym kraju, ponieważ „nie są to ludzie wrodzy naszej kulturze”.
Podkreślił też, że obawia się zagrożenia terrorystycznego związanego z napływem uchodźców z Bliskiego Wschodu.
- Ci ludzie, którzy trafiają do Europy, to są ludzie, którzy uciekają przed Państwem Islamskim, uciekają przed terrorem - odpowiadał mu Zandberg.
- To jest totalny absurd - mówił, zwracając się do Wiplera. - Cała Polska debata publiczna rozgrywa się wokół strachu, że setki tysięcy ludzi będzie chciało uciekać do Polski. Ci ludzie nie będą uciekać do Polski, z tych samych powodów, dla których 2 miliony Polaków stąd wyjechało - przekonywał.
I dodał, że dla znacznej części ludzi jakość życia w Polsce jest "na pograniczu przetrwania".
Rozmawiajmy o kryzysie mieszkaniowym
- Zamiast rozmawiać o tym, jak rozwiązać kryzys mieszkaniowy w Polsce, zamiast rozmawiać, jak odśmieciowić rynek pracy, zajmujemy się obsługiwaniem lęków jakiejś grupy elektoratu, którą skrajna prawica i prawica próbują sobie powyrywać - ocenił Zandberg dyskusję na temat uchodźców.
- Nie chcemy ich mieć, nie chcemy, żeby oni byli w Polsce. To jest bardzo istotny wybór dla wielu Polaków - odpowiedział mu Wipler.
"Kaczyński zdradził Polskę solidarną"
- Problem z PiS, jak i ze znaczną częścią polskiego establishmentu, jest taki, że tam nikt nie bierze odpowiedzialności za słowo - odpowiedział Zandberg na pytanie, czym Partia Razem różni się od pozostałych ugrupowań.
Jak zauważył, "przyzwyczailiśmy, iż politycy mogą iść w wyborach z programem socjalnym, a po nich zachowywać się jak PiS czy SLD, czyli realizować program liberalny".
- Co zrobił Kaczyński, kiedy doszedł do władzy? Zlikwidował stawkę podatkową dla najbogatszych i podatek spadkowy od wielkich fortun - stwierdził.
Dodał, że Kaczyński "zdradził Polskę solidarną i zaczął realizować program Polski liberalnej".
- Postanowiłem wystąpić z PiS dwa lata temu, gdy Jarosław Kaczyński składał propozycje podobne do tych Zandberga. Na wiecu na Mazowszu obiecał, że jak wygra wybory, to zlikwiduje podatek liniowy dla przedsiębiorców - wtrącił się polityk Partii KORWiN, odnosząc się do podatkowych obietnic prezesa PiS.
Wipler nazwał je "kompletnie nierealistycznymi, tak jak drukowanie pieniędzy".
Wielka, bezideowa koalicja jest zła
- Jeżeli będzie jedna partia, która ma zły program, złe pomysły, chce kontynuować zadłużenie i chce rozdawać pieniądze, których nie ma, to będzie źle - powiedział Wipler zapytany o powyborczą Polskę.
Zandberg, analizując to co może dziać się po wyborach stwierdził, że dzisiaj przed Polską mamy perspektywę rządu PiS, albo wielkiej, bezideowej koalicji antypisowskiej.
- Jest wiele przykładów krajów w zachodniej Europie, gdzie mamy sprawnie działające koalicje rządowe, składają się z mniejszych podmiotów - powiedział.
Dodał, że chodzi jednak o to, aby podmioty, które chcą rządzić naprawdę coś łączyło i żeby były wiarygodne.
- To nie jest dobry pomysł na koalicję "wszyscy przeciw PiS", bo taka koalicja jest bardzo podobna do, tego co już widzieliśmy na Węgrzech. To była koalicja składająca się ze skorumpowanych postkomunistów, liberałów, a chodziło tylko o to, żeby utrzymać stołki - podkreślił Zandberg. - Bezideowe koalicje miłośników stołków kończą się Orbanem - dodał lider Partii Razem.
Autor: PM / Źródło: tvn24