- Starcza mi do pierwszego. Zarabiam około dziesięciu tysięcy na rękę - powiedział w piątek w Radiu Zet Adam Bielan wicemarszałek Senatu z ramienia Prawa i Sprawiedliwości. Przyznał jednak, że gdyby nie zarabiała również jego żona, to "przy dwójce dzieci byłoby już gorzej w Warszawie". - Chyba nie wie, jakie są przeciętne zarobki w Polsce - komentował tę wypowiedź Jan Grabiec z Platformy Obywatelskiej.
W piątkowej rozmowie z Konradem Piaseckim Adam Bielan był pytany o swoje zarobki.
- Starcza mi do pierwszego - powiedział. Przyznał, że miesięcznie zarabia na rękę "około dziesięciu tysięcy" złotych. - Jeżeli weźmiemy pod uwagę również diety - dodał.
Jak ocenił, są to dobre pieniądze. - Dają żyć - stwierdził.
Wyjaśnił, że jego żona również pracuje, ale "gdyby nie zarabiała, to przy dwójce dzieci byłoby już gorzej w Warszawie".
- Bo koszty życia w Warszawie są większe - tłumaczył.
Stwierdził też, że "minister konstytucyjny i podsekretarz stanu powinni zarabiać więcej niż podlegający im dyrektor departamentu czy szef, naczelnik wydziału".
Piasecki zwrócił uwagę, że politycy Zjednoczonej Prawicy krytykowali Małgorzatę Gersdorf, która oświadczyła, iż 10 tysięcy złotych dla sędziego to niezbyt wygórowana pensja, za którą "dobrze żyć można tylko na prowincji".
- No to by było trzeba przeanalizować wypowiedź Gersdorf, bo różne rzeczy mówiła – odpowiedział Bielan.
- Ja uważam, że są zaburzone proporcje, to znaczy na przykład bardzo wysokie zarobki samorządowców, których pensje nie były zamrożone w ostatnich latach, a nieco mniejsze najważniejszych osób w państwie, których odpowiedzialność jest większa - dodał.
"Kompletnie oderwał się od rzeczywistości"
Piątkową wypowiedź wicemarszałka Senatu komentowali politycy opozycji oraz partii rządzącej.
- Widać, że marszałek Bielan kompletnie oderwał się od rzeczywistości - ocenił Jan Grabiec z Platformy Obywatelskiej.
- Chyba nie wie, ile Polacy zarabiają, jakie są przeciętne zarobki w Polsce - podkreślił. Jak zauważył, jest to "kilkakrotnie mniej niż zarobki pana Bielana".
- Rozumiem, że jest mu trudno, bo jeśli jeszcze niedawno był europosłem, to zarabiał ponad 50 tysięcy złotych miesięcznie. Teraz, jeśli zarabia według oświadczenia majątkowego 19 tysięcy brutto miesięcznie, uważa, że mu brakuje do tych 50. Ale to nie jest powód, żeby się skarżyć publicznie - stwierdził Grabiec.
Z wicemarszałkiem Senatu zgodził się natomiast senator Prawa i Sprawiedliwości Jan Maria Jackowski.
- Dyrektorzy departamentów zarabiają nieraz dwukrotnie więcej od wiceministrów czy osób sprawujących kierownicze funkcje w Kancelarii Sejmu. Zarabiają dwukrotnie więcej od posłów i senatorów - powiedział Jackowski.
Ile zarabiają politycy?
Dyskusja o zarobkach polityków wybuchła po informacjach ujawnionych przez posła Platformy Obywatelskiej Krzysztofa Brejzę. Z odpowiedzi udzielonej na jego interpelację wynika, że w 2017 roku nagrody finansowe otrzymało 21 konstytucyjnych ministrów (od 65.100 złotych rocznie do 82.100 złotych), 12 ministrów w KPRM (od 36.900 złotych rocznie do 59.400 złotych) oraz sama była premier Beata Szydło (65.100 złotych).
- Nie jestem szczęśliwy z powodu tego, że trzeba, zwłaszcza wiceministrom, łatać budżety domowe premiami - powiedział.
Gowin odwołał się do swojej sytuacji, kiedy był ministrem sprawiedliwości w rządzie PO-PSL kierowanym przez Donalda Tuska, czyli od listopada 2011 do maja 2013 roku.
- Miałem wtedy trójkę dzieci na utrzymaniu, studiowały. I słowo honoru, czasami nie starczało do pierwszego. I teraz sytuacja, w której minister - minister sprawiedliwości odpowiada za budżet dziesięciomiliardowy, minister nauki za budżet dwudziestomiliardowy - zamiast skupiać się na sprawach państwa, zastanawia się, jak dożyć do pierwszego, to nie jest sytuacja zdrowa z punktu widzenia państwa - mówił.
Wicepremier za swoje słowa po kilku godzinach przeprosił.
Autor: JZ//kg / Źródło: tvn24