- W procesie zabezpieczania przedmiotów należących do ofiar katastrofy prezydenckiego Tu-154 uczestniczyli uprawnieni funkcjonariusze Żandarmerii i ABW. Pierwsze przedmioty były zbierane w niedzielę rano - oświadczył w Sejmie Sekretarz Kolegium ds. Służb Specjalnych Jacek Cichocki. A minister Boni bronił decyzji o przewiezieniu trumien ofiar na Torwar.
- Wszystkie nośniki magnetyczne, czyli telefony komórkowe, kamery, laptopy zostały zabezpieczone jako dowody w śledztwie, przekazane do ABW, w celu dalszej analizy - powiedział. Celem tej analizy - mówił Cichocki - nie jest treść tego, co znajduje się w tych urządzeniach tylko sprawdzenie, czy nie ma w nich materiałów, które mogłyby pomóc w ustaleniach prowadzonych przez prokuraturę.
Rzeczy osobiste wydadzą rodzinom
O tym, że wszystkie rzeczy osobiste ofiar katastrofy samolotu pod Smoleńskiem są już w Polsce - poinformował także minister w Kancelarii Premiera Michał Boni. Jak dodał, na życzenie rodzin sprowadzona została także ziemia z miejsca tragedii. Boni podkreślił, że rzeczy osobiste osób, które zginęły 10 kwietnia w katastrofie, będą dostępne dla ich rodzin. - Te, które już są zidentyfikowane jako własność poszczególnych osób, oraz te, które jeszcze nie są przypisane do poszczególnych osób. Takie działania, łącznie ze wsparciem transportowym, szykujemy na przyszły tydzień - zapowiedział minister.
W pokojach poselskich zabezpieczano DNA
Podczas swojej wypowiedzi Cichocki nawiązał do wejścia funkcjonariuszy ABW do pokoi poselskich ofiar w dzień po wypadku. Tłumaczył, że jedynym celem tego działania było pozyskanie materiału DNA, potrzebnego do identyfikacji ofiar. - W pokojach zabezpieczono wyłącznie przedmioty mogące zawierać materiał biologiczny, czyli przedmioty takie jak szczoteczki, grzebienie - powiedział.
Jak mówił, przy wszystkich czynnościach obecny był pracownik hotelu poselskiego. Funkcjonariusze weszli do 10 pokoi.
Cichocki odniósł się także do pytań opozycji ws. uzyskania przez rząd zdjęć satelitarnych NATO. - Służby podległe Ministerstwu Obrony skorzystały z możliwie jak najszybszego trybu otrzymania zdjęć satelitarnych od jednego z krajów NATO-wskich i one zostały nam niezwłocznie przekazane - powiedział.
Dodał, że jeśli komisja lub prokuratura, prowadzące śledztwo ws. wypadku, zwrócą się o te zdjęcia, to zostaną im przekazane.
Torwar miejscem "niegodnym" ?
Natomiast Boni podczas krótkiego wystąpienia w Sejmie odniósł się także do stwierdzenia, które padło podczas debaty, że hala Torwaru, gdzie zostały przewiezione trumny z ciałami z lotniska wojskowego Okęcie, była do tego celu miejscem "niegodnym".
Boni zaznaczył, że po przylocie trumien z ciałami ofiar można było podjąć administracyjno-biurokratyczną decyzję, że zostają one na lotnisku do odbioru przez rodzinę.
- Uznaliśmy, że tym wszystkim osobom, które przylatywały do nas w ciągu tych kilku dni, należy się specjalny szacunek - podkreślił minister. Dodał też, że spełniono w ten sposób życzenie rodzin, gdyż niektóre z nich nie wiedziały jeszcze, gdzie zawiozą trumnę z ciałem. - Dlatego powstało to miejsce na Torwarze, na życzenie rodzin, jako miejsce prywatne - tłumaczył Boni.
- Ja tam byłem na życzenie kilku rodzin w nocy, kilka razy. Olbrzymia hala Torwaru, nie widać żadnych miejsc siedzących, bo są przykryte, ołtarz z dużym krzyżem, konfesjonały, księża, fiolet, tak jak przy uroczystościach żałobnych... - opowiadał minister.
Nie zgodził się ze stwierdzeniem, że było to miejsce niegodne. - Cieszę się, że udało się utrzymać to miejsce jako prywatne, i że media też to zrozumiały i nie było tam fleszy, kamer telewizyjnych. I nikt rodzinom nie przeszkadzał wtedy, kiedy chciały tam pobyć ze swoimi bliskimi - zaznaczył Boni.
Była to reakcja na słowa Zdzisławy Janowskiej (SdPl), która stwierdziła podczas debaty, że trumny z lotniska wojskowego Okęcie nie zostały przewiezione do Sejmu (tak jak jej zdaniem powinny), tylko czekała je "niegodna przejażdżka" do hali Torwar.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: PAP/EPA