Jest wyrok w sprawie napadu na Grzegorza Miecugowa podczas przystanku Woodstock w ub. roku. Oskar W. przez 10 miesięcy będzie musiał pracować społecznie po 40 godzin w miesiącu. - To dosyć surowa kara, ale cieszę się z takiego jej charakteru. Mam nadzieję, że sprzątając ulice czy wykonując inne zajęcia dla dobra otoczenia, Oskar W. zastanowi się nad tym, skąd się tu wziął - skomentował wyrok dziennikarz TVN24.
We wtorkowe popołudnie, podczas posiedzenia sądu w Słubicach, zapadł wyrok w sprawie Oskara W., który 2 sierpnia 2013 r. w czasie przystanku Woodstock zaatakował na scenie, prowadzącego wraz z Arturem Andrusem na żywo "Szkło kontaktowe", Grzegorza Miecugowa.
Oskar W. czterokrotnie uderzył dziennikarza w twarz i pokazał ze sceny karton z napisem "TVN kłamie". Po chwili został obezwładniony przez ochroniarzy.
Dziennikarz zadowolony z wyroku. Nie chciał "zawiasów"
We wtorek oskarżonego ani jego przedstawiciela nie było na sali rozpraw i sąd nie uznał tej nieobecności za usprawiedliwioną. W czasie posiedzenia odczytano w związku z tym zeznania mężczyzny.
Na sali rozpraw pojawił się za to Grzegorz Miecugow i po odczytaniu wyroku - 10 miesięcy pozbawienia wolności w postaci 40 godzin prac społecznych w miesiącu - cieszył się z decyzji sądu.
- Oczekiwałem właśnie tego, bo wyroki "w zawiasach" w moim przekonaniu nie działają. Są nieskuteczne, bo człowiek słysząc taki wyrok ma przekonanie, że nie został ukarany i dalej może robić to, co robił - wyjaśnił dziennikarz.
Może "zastanowi się, dlaczego go to spotkało?"
Prokuratura żądała dla oskarżonego trzech miesięcy więzienia w zawieszeniu na trzy lata, 3 tys. zł nawiązki w ramach zadośćuczynienia za naruszenie nietykalności cielesnej i zakazu wstępu na imprezy masowe.
Maksymalna kara w przypadku oskarżenia z tych paragrafów to 12 miesięcy ograniczenia wolności, które w ramach prac społecznych nie mogą przekraczać 480 godzin. Zdaniem Grzegorza Miecugowa wyrok sądu jest więc "dość surowy".
- Mam nadzieję, że sprzątając ulice czy wykonując inne zajęcia dla dobra otoczenia i innych, Oskar W. zastanowi się nad tym, skąd się tu wziął i dlaczego go to spotkało - tłumaczył prowadzący "Szkło kontaktowe".
Miecugow dodał, że nałożenie 500 zł nawiązki na Oskara W. jego samego nie interesowało i powiedział o tym przed sądem. - W przepisach kwestia nawiązki jest jednak zawsze określona, bo skazano go również za chuligaństwo, a za to zawsze trzeba zapłacić - wyjaśnił dziennikarz i dodał: - Wydaje mi się zresztą, że Oskar W. tej nawiązki nie zapłaci. Nie będę jednak z tego powodu nasyłał na niego komornika, a jeżeli pieniądze przyjdą, przekażę je na jakiś cel społeczny.
Miecugow przewiduje, że skazany i jego przedstawicielstwo złożą apelację od wyroku, ale "nie wróży jej sukcesu".
Dziennikarz TVN24 podkreślił też, że jest zadowolony z szybkiego przebiegu sprawy, a także jej prowadzenia. - Zarówno sąd jak i prokuratura były świetnie przygotowane merytorycznie. Sąd dodatkowo bardzo dobrze argumentował swoje decyzje - powiedział Miecugow.
- W całej sprawie najbardziej satysfakcjonuje mnie to, że Oskar W. z zasądzonych prac społecznych się nie wywinie. Jestem tylko ciekaw, czy w przyszłości dalej będzie się upierał przy używaniu takich środków wyrazu w dyskusji - zakończył.
Autor: adso//kdj / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24