Dwie dziewczynki, czteroletnia i osiemnastoletnia, zginęły w pożarze domu jednorodzinnego w Jastrzębiu-Zdroju (woj. śląskie). W szpitalu jest pięć osób: troje dzieci i rodzice. Jeden z chłopców i jego matka walczą o życie. - Spodziewamy się najgorszego - powiedziała w TVN24 Alicja Brodzka ze szpitala w Jastrzębiu-Zdroju.
Ogień pojawił się w nocy. - Zadzwonił do nas 17-letni chłopak, który obudził się i zobaczył kłęby dymu. Spał na poddaszu. Powiedział, że nie jest w stanie zejść na dół, gdzie znajdują się pozostali członkowie rodziny - relacjonował na antenie TVN24 Edward Deberny ze straży pożarnej w Jastrzębiu-Zdroju.
Oprócz 17-latka w domu znajdowało się jeszcze pięć osób.
"Budynek przypominał twierdzę"
- Budynek przypominał twierdzę. W całym domu opuszczone były rolety antywłamaniowe - poinformował Deberny. Powiedział, że strażacy najpierw ewakuowali 17-latka i 13-letnią dziewczynkę przez okno na poddaszu. Póżniej ratownikom udało się wejść do domu i wynieść 40-letnią matkę, 18-letnią dziewczynę, 10-letniego chłopca i 4-letnią dziewczynkę.
Początkowo straż pożarna mówiła o tym, że w najgorszym stanie były trzynastolatka i czterolatka. Okazało się, że na miejscu zmarła jednak 18-letnia dziewczyna, 4-latka zmarła w szpitalu, a 13-latka przebywa na oddziale. Straż poinformowała, że przyczyną śmierci dziewczynek było zaczadzenie.
Matka i trójka dzieci walczą o życie
- Akcja reanimacyjna zaczęła się dużo wcześniej, w czasie jazdy karetki do szpitala - tłumaczyła na antenie TVN24 tuż po godz. 9. rano próby ratowania 4-latki Alicja Brodzka ze szpitala w Jastrzębiu-Zdroju, dodając, że sytuacja w nocy była "dramatyczna".
Jeden z chłopców leżących w szpitalu jest, według słów lekarki, "w skrajnie ciężkim stanie". W bardzo ciężkim stanie jest też matka.
W rozmowie z reporterem TVN24, przed godz. 10. lekarka miała już więcej informacji. Powiedziała, że wciąż "za wcześnie" jest, aby stwierdzić, czy syna i matkę da się uratować, bo wskazania dotyczące ich stanu zdrowia pokazują, że "należy spodziewać się najgorszego".
"Dobrze rokuje" stan drugiego chłopca, który leży na oddziale pediatrycznym - dodała Brodzka.
Policja zabezpieczyła dom
Ojciec, który dowiedział się o wypadku od swojego 17-letniego syna po telefonie ze szpitala stracił przytomność i też został przewieziony do placówki. Doznał szoku i przebywa pod opieką psychologa i lekarza.
Straż pożarna poinformowała, że dokładne przyczyny wybuchu ognia będą badane, ale jedna z hipotez zakłada, że do pożaru doszło z powodu pozostawionego włączonego żelazka.
Magdalena Szust z policji w Jastrzębiu-Zdroju mówiła z kolei na antenie TVN24, że funkcjonariusze przybyli na miejsce tragedii o godz. 2.20 i zastali już tam strażaków i pogotowie. Szust dodała, że policja zabezpieczyła dom i teren wokół niego.
Poinformowała też, że "stan jednego z chłopców przebywających w szpitalu jest stabilny", a "matka i drugi syn są na intensywnej terapii".
Autor: ktom, adso//kdj/k / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24 | Targeo