Mieszkańcy Cegielnianej wracają do domów, ale mają wrażenie, ze ich osiedle już nie jest takie samo jak przedtem. Nie mogą przestać myśleć o tym, że ich sąsiadem był kryminalista. - Widywałam go z psem, chodził uśmiechnięty, a tu taka przeszłość kryminalna. Nie wiemy, z kim mieszkamy - mówi jedna z sąsiadek 32-latka. Sen z powiek spędza im myśl, że na spacerach zazwyczaj towarzyszyła mu nadzwyczaj młoda dziewczyna - 17-letnia Kamila, z którą w czwartek po południu zabarykadował się w wynajmowanym przez siebie mieszkaniu. Wiele wskazuje na to, że mężczyzna podczas trwania policyjnej akcji najpierw zastrzelił ją, a potem siebie. Pani Lidia Konieczna, która mieszka na przeciwko bloku, w którym doszło do tragedii przyznaje, że zwracała uwagę na dziewczynę, ponieważ ma wnuczki w podobnym wieku. Nie odniosła jednak wrażenia, że 17-latka się ukrywa. - Skoro mieszkała tam na co dzień, to jak mogła być zakładniczką? Chyba, że później kazał jej nie wychodzić - mówiła. Była pod presją?Irena Dawid-Olczyk ze stowarzyszenia "La Strada", kóra pomaga zniewolonym kobietom przypuszcza, że dziewczyna była pod presją i dlatego zrezygnowała z ratunku, odmawiając policjantom wyjścia z mieszkania.
- Mogło tak być. Przecież na pewno nie chciała umrzeć - podkreśla. Pogrążoną w żałobie rodzinę trudno pytać o przyczyny, dlaczego 17-latka opuściła rodzinny dom. Zdaniem psycholog Marii Rotkiel młoda, niedojrzała osoba, jest bardzo podatna na manipulację.
- Jeżeli jej partnerem jest ktoś nie tylko starszy, ale ktoś o silnej osobowości, jeżeli to jest osoba o takim psychopatycznym rysie, to o przemoc psychiczną jest bardzo łatwo - wyjaśnia. Jedna z sąsiadek przyznaje, że Andrzej B. nie raz wymuszał posłuch przemocą. - Żonę tu strasznie bił, oboje chodzili na spacer. Psa kopał i ją kopał. W ogóle nie popatrzył na ludzi - mówi pani Maria. Dlaczego dziewczyna postanowiła się z nim związać i odizolować się od ludzi, cały dzień spędzając w domu?
Autor: dp/tr / Źródło: Fakty TVN