1 marca obchodzony jest jako Dzień Żołnierzy Wyklętych. Premier Beata Szydło złożyła wieniec przy Panteonie Żołnierzy Podziemia Niepodległościowego na warszawskim cmentarzu na Powązkach - tak zwanej Łączce. Inicjatywę ustawodawczą w sprawie nowego święta podjął w 2010 roku prezydent Lech Kaczyński, a po jego śmierci podtrzymał prezydent Bronisław Komorowski.
Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych ustanowił w 2011 r. parlament "w hołdzie Żołnierzom Wyklętym - bohaterom antykomunistycznego podziemia, którzy w obronie niepodległego bytu Państwa Polskiego, walcząc o prawo do samostanowienia i urzeczywistnienia dążeń demokratycznych społeczeństwa polskiego, z bronią w ręku, jak i w inny sposób, przeciwstawili się sowieckiej agresji i narzuconemu siłą reżimowi komunistycznemu".
Inicjatywę ustawodawczą w zakresie uchwalenia nowego święta podjął w lutym 2010 roku prezydent Lech Kaczyński, a po jego śmierci w katastrofie smoleńskiej projekt podtrzymał prezydent Bronisław Komorowski.
- Dzisiaj obchodzimy wyjątkowe święto - Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych, tych, którzy w najtrudniejszym momencie wiedzieli, jak się zachować; tych, którzy dzisiaj również uczą nas, co to znaczy patriotyzm, co to znaczy miłość do ojczyzny, co to znaczy poświęcenie dla innych - mówiła na Powązkach premier Szydło.
Przypomniała Lecha Kaczyńskiego
Szefowa polskiego rządu zaznaczyła, że Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych jest świętem, które "na dobre zagościło już w polskiej rzeczywistości".
W jej ocenie, to święto nie tylko przypomina "o tych wyjątkowych bohaterach, o ludziach, którzy poświęcili to, co mieli najdroższe, swoje życie, dla ojczyzny, dla wolności, dla tego, byśmy dzisiaj mogli mówić, że jesteśmy wolnymi Polakami, ale to jest również święto, które w tej chwili ma ogromne znaczenie w kształtowaniu postaw młodych ludzi". Jak zaznaczyła premier, jest to święto oddolne, które "zrodziło się z inicjatywy ludzi, którzy nie pozwolili zapomnieć". Podkreśliła, że władze komunistyczne próbowały zniszczyć pamięć o Żołnierzach Wyklętych. - Dzisiaj kształtowanie postaw patriotycznych młodych ludzi jest w dużym stopniu oparte na budowaniu pamięci o Żołnierzach Niezłomnych - dodała Szydło. Premier dziękowała tym, którzy przyczynili się do tego, że 1 marca obchodzony jest jako Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych. W tym kontekście wymieniła prezydenta Lecha Kaczyńskiego. - To jest również jego święto. Bo on był tym, który powiedział, że ta pamięć nie może zginąć, musi być pamięcią, która staje się świętem państwowym - powiedziała. - Żołnierze Wyklęci uczą nas tych dwóch prostych zdań: bądź dobrym Polakiem i kochaj Polskę. Ten testament, który nam zostawili ciągle jest aktualny - podkreśliła Szydło.
Premier Beata Szydło złożyła wieniec przy Panteonie Żołnierzy Podziemia Niepodległościowego. Wcześniej rozmawiała na Powązkach z żyjącymi Żołnierzami Wyklętymi. Razem z nimi złożyła też kwiaty na grobie mjr. Zygmunta Szendzielarza "Łupaszki", dowódcy 5. Wileńskiej Brygady Armii Krajowej, a także na mogile zmarłego niedawno Józefa Bandzy "Jastrzębia", jednego z ostatnich żołnierzy 3. i 5. Wileńskiej Brygady AK, z którym Beata Szydło zdążyła się jeszcze spotkać w ubiegłym roku w Kancelarii Premiera.
Macierewicz: można było wyczytać, że to mordercy
- Są ludzie, którzy całe życie poświecili walce o niepodległość, wtedy gdy okupanci rzucali na nich najgorsze wyzwiska, wtedy gdy w radio, w telewizji, w prasie można było wyczytać, że to mordercy, "zaplute karły reakcji", ludzie bez czci i honoru, wariaci - mówił szef MON Antoni Macierewicz. - Ludzie, którzy myślą, że kiedyś może być Polska niepodległa, a przecież jest tylko Polska komunistyczna, że kiedyś może być częścią wolnego świata, a przecież jest tylko obóz sowiecki... Ale oni byli nieugięci, ale oni byli niezłomni - dodał. Jak mówił Macierewicz, "dlatego dzisiaj możemy tutaj być i dlatego dzisiaj możemy odbudowywać niepodległość Polski, dlatego dzisiaj możemy odbudowywać Wojsko Polskie, dlatego dzisiaj mogą powstawać nowe formacje w tym wojsku, tak żebyśmy nigdy nie musieli przeżywać hańby porażki, goryczy nowej okupacji, dramatu niszczenia niepodległego państwa polskiego". Szef resortu obrony, zwracając się do Żołnierzy Wyklętych, powiedział: "Nie ma słów uznania, nie ma takich nagród, które by to, co zrobiliście, w sposób właściwy, w sposób godny, w sposób satysfakcjonujący mogło zrealizować".
Duda: składam dzisiaj hołd bohaterom powstania antykomunistycznego
Prezydent Andrzej Duda napisał list do uczestników uroczystości.
"Heroiczna walka Żołnierzy Wyklętych była kolejnym aktem w dziejowym dramacie zmagań o wolną Polskę. Wobec braku realnych szans powodzenia i nadziei na zmianę położenia politycznego kraju jej dramatyzm przypomina sytuację znaną z historii powstańców styczniowych" - napisał prezydent w "Liście do uczestników uroczystości upamiętniających bohaterów powstania antykomunistycznego". Podkreślił, że "niezłomna postawa tych ostatnich obrońców suwerennej Rzeczypospolitej jednoznacznie wskazuje na najważniejsze dla naszego narodu wartości, które my, Polacy, cenimy wyżej niż własne życie: wolność i honor, solidarność z bliźnimi i poświęcenie dla sprawy narodowej". Duda wyraził przekonanie, że pamięć o Żołnierzach Wyklętych umacnia w nas, Polakach, wolę trwania przy tych wartościach. "Składam dzisiaj hołd bohaterom powstania antykomunistycznego. Chcę także docenić wysiłki osób, środowisk i instytucji, które upowszechniają znajomość tego ważnego rozdziału historii najnowszej Polski. Wierzę, że ta praca buduje ducha patriotycznego Polaków i przyczynia się do zapewnienia pomyślnej, bezpiecznej przyszłości Ojczyzny. Cześć i chwała bohaterom!" - napisał prezydent. "Niepodległa Polska dokłada starań, aby należycie honorować swoich najlepszych synów, którzy w czasach terroru i zniewolenia dali wspaniałe dowody męstwa i odwagi, patriotyzmu i dzielności żołnierskiej. Od lat uroczyście świętujemy rocznice utworzenia Polskiego Państwa Podziemnego i wybuchu Powstania Warszawskiego" - podkreślił Duda. Zaznaczył, że w świadomości społecznej coraz bardziej upowszechnia się wiedza o tym, że "klęska hitlerowskiej III Rzeszy Niemieckiej nie przyniosła nam prawdziwego wyzwolenia". Dlatego - napisał prezydent - "uwaga Polaków, zwłaszcza młodego pokolenia, zwraca się także ku tym, którzy kontynuowali opór zbrojny i działalność konspiracyjną przeciw reżimowi komunistycznemu".
Historia Wyklętych
1 marca 1951 r. w więzieniu na warszawskim Mokotowie, po pokazowym procesie, zostało rozstrzelanych siedmiu członków niepodległościowego IV Zarządu Głównego Zrzeszenia "Wolność i Niezawisłość".
Egzekucja rozpoczęła się o godz. 20. Skazani byli kolejno podprowadzani na miejsce kaźni, a kat strzelał im w tył głowy. Ciał zamordowanych nie wydano rodzinom. Pogrzebano je w nieznanym do dziś miejscu. Śmierć ponieśli: Łukasz Ciepliński, Adam Lazarowicz, Mieczysław Kawalec, Józef Rzepka, Franciszek Błażej, Józef Batory i Karol Chmiel.
Ruch Oporu bez Wojny i Dywersji Wolność i Niezawisłość w swym szczytowym okresie działania (lata 1945 - 1946) skupiał od 20 do 25 tys. członków. Powstał 2 września 1945 r. Choć miał AK-owskie korzenie, to jego zadaniem nie była walka zbrojna, lecz tajna działalność polityczna. "Musimy przygotować się i przystąpić do walki w odmiennej, nowej formie, o niezmienne, podstawowe cele, o pełną suwerenność, rzeczywistą demokrację w duchu zachodnioeuropejskim" - napisali twórcy WiN w dokumencie programowym. Dokładniej swe cele sformułowali w dokumencie "O wolność obywatela i niezawisłość państwa". Mówił on między innymi o konieczności zagwarantowania w Polsce wolności słowa, przekonań politycznych i zrzeszania się. Domagał się zaprzestania represji wobec opozycji oraz żołnierzy podziemia. Zrzeszenie stało się pierwszorzędnym celem dla komunistycznych służb bezpieczeństwa. Zaledwie w kilka miesięcy po jego założeniu bezpieka aresztowała kierownictwo organizacji z jej pierwszym prezesem płk. Janem Rzepeckim (listopad 1945 r.). Do 1948 r. rozbite zostały kolejne zarządy: II z płk. Franciszkiem Niepokólczyckim na czele (październik 1946 r.), III - działający pod kierownictwem ppłk. Wincentego Kwiecińskiego (styczeń 1947) i IV - z prezesem mjr. Łukaszem Cieplińskim. Ciepliński wpadł w ręce bezpieki 27 listopada 1947 r. w Zabrzu. W grudniu 1947 r. przewieziono go do Warszawy i osadzono w więzieniu na Mokotowie. Prezes IV zarządu początkowo uwierzył w "dobrą wolę" funkcjonariuszy Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego i zawarł z nimi "dżentelmeński" układ. Za obietnicę rezygnacji z represji wobec członków WiN ujawnił część informacji związanych z działalnością Zrzeszenia. Dość szybko jednak zorientował się, że został oszukany, a prześladowania dotknęły członków organizacji. Odmówił współpracy. Wówczas zaczęły się okrutne tortury. Jeden z więźniów wspominał po latach: "Wielokrotnie Łukasza Cieplińskiego na przesłuchania wynoszono na kocu, gdyż miał połamane kości rąk i nóg, a później przynoszono do celi nieprzytomnego". Nieludzko traktowano również innych WiN-owców. Wiceprezesowi IV zarządu mjr. Adamowi Lazarowiczowi wybito zęby, kpt. Franciszek Błażej, szef Działu Propagandy, miał ciągle ropiejące rany na nogach, kpt. Józef Rzepka, szef Działu Politycznego, został doprowadzony do obłędu.
Proces
Proces IV Zarządu, który rozpoczął się 5 października 1950 r., był - jak podkreśla Elżbieta Jakimek-Zapart z IPN ("Nie mogłem inaczej żyć... Grypsy Łukasza Cieplińskiego z celi śmierci") - "publicznym pokazem siły ze strony rządzącego reżimu komunistycznego wobec zmęczonego wcześniejszą walką o niepodległość społeczeństwa". Na ławie oskarżonych zasiedli: Łukasz Ciepliński, Adam Lazarowicz, Mieczysław Kawalec, Ludwik Kubik, Józef Rzepka, Franciszek Błażej, Józef Batory, Karol Chmiel, Joanna Czarnecka i Zofia Michałowska. Zarzucano im m.in. współpracę hitlerowcami podczas okupacji i działania przeciw władzy. Ich los był przesądzony jeszcze przed rozpoczęciem rozprawy. Oskarżonym przerywano wypowiedzi, stosowano przemoc psychiczną. Na nic zdały się wyjaśnienia Cieplińskiego, że zarzuty mają fałszywy charakter, że nie zna treści protokołów przesłuchań, że podpisywał je pod przemocą, że nie pamięta, co mówił, ponieważ często był nieprzytomny. - W czasie śledztwa leżałem skatowany w kałuży własnej krwi. Mój stan psychiczny był w tych warunkach taki, że nie mogłem sobie zdawać sprawy z tego, co pisał oficer śledczy - przekonywał prezes WiN. Rozprawie towarzyszyła propagandowa kampania medialna. Fragmenty procesu transmitowano przez radio i tzw. szczekaczki (głośniki na ulicach). "Trybuna Ludu" pisząc o procesie określała oskarżonych mianem "zwykłej szajki szpiegów i morderców" działających na zlecenie "imperialistów i podżegaczy wojennych". 14 października 1950 r. sąd wydał wyrok. Prezes IV Zarządu Łukasz Ciepliński został pięciokrotnie skazany na śmierć. Najwyższy wymiar orzeczono także wobec sześciu jego najbliższych współpracowników. Kubik dostał dożywocie, a Czarnecka i Michałowska wieloletnie więzienie. "Kochana Wisiu! Jeszcze żyję, chociaż są to prawdopodobnie ostatnie dni. Siedzę z oficerem gestapo. Oni otrzymują listy, a ja nie. A tak bardzo chciałbym otrzymać chociaż parę słów Twoją ręką napisanych (...) Ten ból składam u stóp Boga i Polski (...) Bogu dziękuję za to, że mogę umierać za jego wiarę święta, za moją Ojczyznę i za to, że dał mi tak dobrą żonę i wielkie szczęście rodzinne" - pisał Ciepliński w grypsie do żony miesiąc przed egzekucją. W uzasadnieniu wyroku płk Warecki napisał m.in.: "Wyrok ten, przeto powinien stanowić przestrogę dla każdego, kto ośmieliłby się podnieść rękę na Władzę Ludową w Polsce i zdobycze mas pracujących". Obrońcy wnieśli apelację, ale Najwyższy Sąd Wojskowy w Warszawie 16 grudnia 1950 r. podtrzymał wyroki. 20 lutego 1951 r. prezydent Bolesław Bierut odmówił skazanym prawa łaski. Dopiero 17 września 1992 r. Sąd Warszawskiego Okręgu Wojskowego unieważnił wyrok Sądu Rejonowego w Warszawie. 3 maja 2007 r. Order Orła Białego nadał pośmiertnie Cieplińskiemu, w uznaniu znamienitych zasług dla Rzeczypospolitej Polskiej, prezydent Lech Kaczyński.
Kontrowersje
Część oddziałów Żołnierzy Wyklętych budzi kontrowersje. Niektórym z nich zarzuca się mordy etniczne. Jednym z wzbudzających największe emocje jest kpt. Romuald Rajs "Bury". 71 lat temu dowodzone przez niego oddziały spacyfikowały kilka wsi w okolicach Bielska Podlaskiego, zamieszkanych przez wyznającą prawosławie ludność białoruską. Badający tę sprawę pion śledczy IPN przyjął kwalifikację prawną zbrodni ludobójstwa. W 2005 r. umorzył śledztwo m.in. dlatego, że po wojnie prawomocnie zakończyło się postępowanie wobec części sprawców, inni już nie żyli, a pozostałych nie udało się ustalić.
"Bury" jest odpowiedzialny także za zamordowanie 79 mieszkańców Hajnówki. Wielkie oburzenie mniejszości prawosławnej wzbudził fakt organizacji w mieście II Hajnowskiego Marszu Żołnierzy Wyklętych, który miał upamiętniać także "Burego". Marsz zorganizowany przez ONR ostatecznie przeszedł ulicami miasta.
Autor: mart/sk / Źródło: PAP