- To podróż życia - powiedział hiszpańskiej gazecie "El Mundo” o swej tygodniowej wyprawie do Ameryki Południowej Donald Tusk. Premier wraz z żoną, miłośniczką kultury Inków, wylądował w Peru w środę rano czasu polskiego. Ta wyprawa będzie kosztowała podatników nawet 1,6 mln zł - wylicza "Dziennik".
Polski premier spędzi w Ameryce Południowej tydzień. Oficjalne obowiązki wypełniał w środę (spotkanie z prezydentem Peru i Polonią) oraz piątek (obrady szczytu UE-Ameryka Łacińska i Karaiby)
Kancelaria premiera na razie nie podaje oficjalnych kosztów podróży szefa rządu. - Policzymy je po powrocie premiera - mówi rzeczniczka rządu Agnieszka Liszka. Zastrzega tylko, że jeden z głównych punktów programu - wyprawę do najsłynniejszego miasta Inków, położonego w Andach Machu Picchu - fundują organizatorzy piątkowego V szczytu szefów państw i rządów Unii Europejskiej, Ameryki Łacińskiej i Karaibów.
1,5 mln za samą podróż
To właśnie ten szczyt był dla Tuska okazją do zorganizowania większej wyprawy w głąb kultury inkaskiej, którą od dawna zafascynowana jest jego żona. A premier nie poleciał tylko z żoną. Towarzyszy im pięć osób w składzie oficjalnej delegacji i 10 osób obsługi - przedstawiciele protokołu dyplomatycznego i tłumacze. Polecieli tam rządowym Tu-154M. Godzina lotu maszyny kosztuje 36 tys. zł, a podróż do Peru zajmuje 21 godzin w jedną stronę. Czyli sam koszt podróży w obie strony to ponad 1,5 mln zł.
Nocleg w najdroższym hotelu w Limie, który wybrała nasza delegacja, kosztuje 1035 zł od osoby. Tańszy (315 zł) jest hotel Grand Hyatt Santiago, gdzie premier ze obstawą będą mieli dwa ostatnie noclegi. W sumie sześć noclegów dla 17 osób kosztować będzie około 100 tys. zł.
Przyjemne z pożytecznym
Każdy w Polsce chciałby niezależnie od tego, czy w roli premiera, czy dziennikarza zobaczyć i Brazylię, i Peru, i Chile. Z mojego punktu widzenia większość tych dni będzie jednak wypełniona obowiązkami mniej czy bardziej uciążliwymi. tusk o podróży
- Z mojego punktu widzenia większość tych dni będzie jednak wypełniona obowiązkami mniej czy bardziej uciążliwymi - tłumaczył dziennikarzom.
Zalicza się do nich godzinna rozmowa, którą premier odbył w środę z prezydentem Peru Alanem Garcią Perezem, by na zakończenie zostać "słońcem Peru”. Ten tytuł to najwyższe peruwiańskie odznaczenie dla cudzoziemca, dawane za wojskowe i cywilne zasługi na rzecz kraju. Czym polski premier zdążył się zasłużyć dla Peru?
"Nie zasłużyłem na Słońce Peru"
- To odznaczenie trafi na moją pierś, ale z pewnością nie ja na nie zasłużyłem - przyznał dziennikarzom. Jak dodał, odznaczenie traktuje jako zbiorowe uhonorowanie ważnych dla Peru Polaków. Wymienił w Ernesta Malinowskiego (budowniczego kolei andyjskiej), Edwarda Habicha (twórcy pierwszej politechniki w Ameryce Południowej) oraz odkrywców drugiego najgłębszego na świecie kanionu Colca.
Po rozmowach w Pałacu Prezydenckim obaj politycy podpisali serię trzy umowy o współpracy: w dziedzinie obronności, turystyki oraz kultury i nauki. O pierwszej z umów Tusk powiedział, że daje realną szansę na kontrakty w skali do stu milionów dolarów w najbliższej przyszłości. Nie sprecyzował jednak, o jaki kontrakt chodzi.
Poza wizytą u prezydenta polski premier złożył też kwiaty pod pomnikiem Edwarda Habicha w dzielnicy Jesus Maria. Donald Tusk zwiedził także kolekcję sztuki prekolumbijskiej w Muzeum Enrique Poli. Z kolei w sobotę chce złożyć kwiaty pod pomnikiem bohatera Peru - polskiego inżyniera Ernesta Malinowskiego. Przy tej okazji przejedzie się Ticlio - usytuowanej najwyżej na świecie ( 4815 m n.p.m.) stacji kolejowej. CZYTAJ WIĘCEJ O PODRÓŻY PREMIERA
mkg, kaw
Źródło: Dziennik