Śmiertelny strzał podczas interwencji. Policjant skazany

Podczas awantury padły strzały (zdjęcie ilustracyjne)
Do zdarzenia doszło w miejscowości Wydminy w powiecie giżyckim
Źródło: Google Earth
Były już policjant Mateusz C. usłyszał wyrok roku więzienia w zawieszeniu na trzy lata. Musi też zapłacić nawiązki od 3 do 20 tysięcy złotych na rzecz pokrzywdzonych. Mężczyzna odpowiadał za to, że kiedy był funkcjonariuszem, podczas interwencji w sprawie awantury domowej śmiertelnie postrzelił 32-letniego mężczyznę.
Kluczowe fakty:
  • Dwuosobowy patrol, którego dowódcą był Mateusz C., został skierowany do awantury domowej wywołanej przez nietrzeźwego Tomasza N.
  • Śmiertelny strzał podczas szarpaniny. Kula trafiła N. w klatkę piersiową. Ten sam pocisk zranił w okolice nadgarstka towarzyszącą oskarżonemu policjantkę.
  • Mateusz C. nie przyznał się do winy. Zanim zapadł wyrok, został zwolniony z policji.
  • Sąd w Giżycku, wydając nieprawomocny wyrok, uznał, że C. "naruszył podstawowe, elementarne obowiązki ciążące na funkcjonariuszu policji".

Wyrok zapadł we wtorek przed Sądem Rejonowym w Giżycku.

Sprawa dotyczy policyjnej interwencji, do której doszło w grudniu 2021 roku w Wydminach na Mazurach. Dwuosobowy patrol, którego dowódcą był Mateusz C., został skierowany do awantury domowej wywołanej przez nietrzeźwego Tomasza N. Oprócz niego w mieszkaniu była jego partnerka i troje dzieci.

"Mateusz C. z bardzo bliskiej odległości oddał strzał"

Po wejściu do mieszkania funkcjonariusze próbowali uspokoić agresywnego Tomasza N.. Gdy to nie skutkowało, postanowili skuć go kajdankami.

- Tomasz N. cały czas podnosił ręce do góry i wyrywał się, więc Mateusz C. wydobył broń z kabury, a następnie ją odbezpieczył i wymierzył w kierunku Tomasza N., krzycząc, aby ten się uspokoił. Ten zabieg również nie przyniósł rezultatu - poinformował sędzia Adam Barczak, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Olsztynie.

Dodał, że policjant schował broń do kabury i użył wobec N. gazu pieprzowego. Mimo to Tomasz N. nadal stawiał opór i nie pozwalał na założenie mu kajdanek.

- Gdy oskarżony puścił Tomasza N., ten podjął próbę opuszczenia pomieszczenia. Pomiędzy nim a dwojgiem chcących go obezwładnić funkcjonariuszy znowu wywiązała się szarpanina, w wyniku której cała trójka przewróciła się na łóżko. Wówczas Mateusz C. z bardzo bliskiej odległości oddał strzał w kierunku Tomasza N. Kula trafiła go w klatkę piersiową, powodując szereg rozległych obrażeń wewnętrznych i w rezultacie śmierć mężczyzny. Jednocześnie ten sam pocisk, po przelocie przez ciało Tomasza N., zranił w okolice lewego nadgarstka towarzyszącą oskarżonemu policjantkę - dodał sędzia Barczak.

Mateusz C. nie przyznał się do winy

Sąd w Giżycku uznał, że policjant Mateusz C. "naruszył podstawowe, elementarne obowiązki ciążące na funkcjonariuszu policji".

- Na skutek niedopełnienia obowiązków i przekroczenia uprawnień przez Mateusza C. śmierć poniósł Tomasz N., obrażeń ciała doznała funkcjonariuszka policji, a inne osoby przebywające w pokoju podczas interwencji, w tym dzieci, narażone zostały na niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu - przekazał sędzia Barczak.

Wyjaśnił, że błędy w postępowaniu policjanta miały polegać na tym, że m.in. nie poinformował Tomasza N. o konsekwencjach niestosowania się do poleceń policjantów, w tym o prawie do użycia środków przymusu bezpośredniego, a przed odbezpieczeniem broni i oddaniem strzału nie wyprowadził partnerki Tomasza N. i jej małoletnich dzieci do bezpiecznego pomieszczenia. Wina policjanta polegała też na niedostatecznej ocenie stopnia i skali występujących zagrożeń i ryzyka.

- Sąd miał jednocześnie na uwadze jako okoliczności łagodzące dotychczasową niekaralność oskarżonego, jego nienaganną dotąd służbę w policji - dodał rzecznik sądu.

Policjant Mateusz C. na procesie nie przyznał się do winy. Zanim zapadł wyrok, został zwolniony z pracy w policji.

Wyrok jest nieprawomocny.

Czytaj także: