Wśród dokumentów przechowywanych w posiadłości byłego prezydenta USA Donalda Trumpa na Florydzie były informacje o obronności obcego państwa, w tym broni jądrowej - poinformował "Washington Post". Dziennik napisał, że Federalne Biuro Śledcze (FBI) skonfiskowało dokumenty, do których dostęp miało bardzo wąskie grono osób.
Wśród dokumentów przechowywanych w posiadłości Donalda Trumpa na Florydzie były informacje o obronności obcego państwa, w tym broni jądrowej - podał we wtorek "Washington Post", powołując się na osoby wtajemniczone w śledztwo.
Jak podaje dziennik, dokument, o którym mowa, ma opisywać "obronę wojskową obcego rządu, w tym jego zdolności jądrowe" oraz zawierać informacje o jego "gotowości obrony jądrowej". Źródła dziennika nie wskazały, o które państwo chodzi.
O tym, że wśród dokumentów znalezionych podczas rewizji w Mar-a-Lago były informacje dotyczące broni jądrowej, dziennik informował już wcześniej - sam Trump nazwał te informacje "przekrętem".
FBI znalazło ściśle chronione dokumenty
Jak wskazują autorzy artykułu opublikowanego przez waszyngtoński dziennik, w sądowym nakazie wzywającym byłego prezydenta USA do oddania dokumentów, wręczonym jego prawnikom jeszcze w maju, wśród różnych kategorii żądanych dokumentów wskazano również te z oznaczeniem "S/FRD", które dotyczą informacji na temat broni jądrowej.
Gazeta podaje też, że funkcjonariusze FBI znaleźli w posiadłości byłego prezydenta jedne z najściślej chronionych dokumentów, opatrzone klauzulą "SCI", które według prawa muszą być przechowywane i oglądane tylko w specjalnie przystosowanych do tego pomieszczeniach, tak zwanych SCIF-ach.
Niektóre z dokumentów miały mieć tak ściśle ograniczony zakres uprawnionych do ich wglądu, że dostępu do nich nie mają nawet jedni z najwyższych urzędników obecnej administracji. Inne klasyfikacje posiadanych przez Trumpa dokumentów to "HCS", czyli informacje dotyczące agentów i informatorów amerykańskich służb, które również należą do najbardziej wrażliwych.
Sąd interweniuje w sprawie skonfiskowanych dokumentów
Mimo konfiskaty ponad 100 niejawnych dokumentów przez FBI sąd federalny na Florydzie w poniedziałek zakazał używania tych materiałów w śledztwie przeciwko Donaldowi Trumpowi do czasu dokonania ich przeglądu przez specjalnie powołanego niezależnego urzędnika.
Nominowana przez Trumpa sędzia Aileen Cannon motywowała to między innymi koniecznością chronienia byłego prezydenta przed potencjalnymi szkodami, wynikającymi z ewentualnych przecieków ze śledztwa.
Źródło: PAP